Pocałunek kobiety pająka, reż. Rafał Dziemidok

11:17

Trudne zadanie zostanie postawione widzowi, który zmierzyć się będzie musiał z bohaterami spektaklu Pocałunek kobiety pająka w reżyserii Rafała Dziemidoka. A i żmudna będzie to praca, bo nie do końca jasna i w prosty sposób zaaplikowana. Ciężko będzie tak od razu odnaleźć się w narzuconych przez reżysera ramach oraz scenografii, która emanować będzie niewyobrażalną pustką

/fot. Krzysztof Bieliński/

Ciężko będzie także mierzyć się z samotnością głównego bohatera, Valentina (Tomasz Nosinski), który niewiele zechce o sobie powiedzieć. Wtłoczony do ciasnej izolatki, jakiegoś więziennego wnętrza, pozostanie anonimowym człowiekiem cierpiącym za swoją działalność polityczną. Z tą wiedzą nakreśli się niewyraźny, dość prostolinijny i powierzchowny rys postaci. Nie zrozumiemy jego prawdziwych intencji, jeśli nie zaczniemy czytać między wersami albo między gestami. Bo i słów, które padną ust bohatera też nie będzie wiele. W kilku zaledwie zdaniach powie, że ma narzeczoną. W kilku słowach opowie o tym, że jest politycznym aktywistą. Wszystko zaś inne tłamsić będzie w sobie. Jakby obawiając się, że dłuższa opowieść swoim życiu – tym prawdziwych, mogłaby go zabić. Dlatego też zrozumienie jego postaci kryje się w emocjach, często ledwo dostrzegalnych, które aktor starać się będzie przedstawić swojemu odbiorcy.

Ta chęć pozostania anonimowym nie wynika jednak z obawy przed brakiem zaufania do współwięźnia, czy chęci pozostania ze swoimi myślami (bądź wspomnieniami) w samotności, Valentin po prostu obawia się spojrzeć na prawdę. Na to, że niewiele z jego życia pozostało, że wszystko to o czym zdążył opowiedzieć jest wyłącznie dawnymi wyobrażeniami. Nierealnymi. Nieistniejącymi w tej przestrzeni i być może już nie w tym życiu. Dlatego nie dziwi, kiedy prosi Molina (Mirosław Zbrojewicz), aby ten opowiedział mu treść jakiegoś filmu. Stanie się to o tyle istotne, że wszystko to, co Valentin myśli i to, co w sobie nosi, jest dokładnie takie samo jak przytaczane fragmenty. Z postaciami, których już nie ma. Z postaciami, które znikły z ekranu. Bohater zaś próbuje na siłę wskrzesić te filmowe życia, wręcz błaga o kolejne opowieści, które przecież dogasły, tak jak i on dogasa. Jego życie zda się pełniejsze kiedy słyszy te historie, bo wtedy jeszcze może myśleć, że tą treścią przedłuży własną linię wykreowanego świata, życia które jeszcze mu pozostało.

Valentin późno zdoła zauważyć, że między nim, a współwięźniem zrodziła się pewna relacja. Bliskość, głęboko zakorzeniona w ich pragnieniach. Pożądaniach. Lecz kiedy dochodzi do tego odkrycia, następuje pewnego rodzaju oczyszczenie, zarówno dla Valentina jak i Luisa Molina. W tym momencie stają się jednością, jednym organizmem, który zacznie ciągnąć ten wózek nierealnej rzeczywistości wspólnie. Ich tango (które zobaczymy na scenie), stanie się tańcem wyzwolenia. Zrezygnowania, choć na krótką chwilę z tego co było, w czym bohaterowie żyli. Na krótką, ulotną chwilę dostają przyzwolenie, żeby zaufać teraźniejszości. Dać ponieść się chwili. Pozwolić tą chwilą żyć. I dopiero za sprawą tańca zrozumiemy, kim są bohaterowi naprawdę, dlaczego są przegrani i co sprawiło, że jeden z nich nie chciał wyjść z tego wykreowanego przez siebie świata.

Los tej dwójki nie jest jednak uzależniony od ich własnych wyborów, bo zamknięci w więziennej celi muszą zdać się na łaskę innych. Łaskę, która nie nadchodzi. W ich celi pojawi się wyłącznie widmo śmierci w postaci tajemniczej kobiety (Monika Obara, tutaj także w roli dyrektora więzienia). Kiedy zbliży się do bohaterów, bez skrupułów zasieje w nich ziarenko ciemności, które zacznie kiełkować w tej ciasnej więziennej celi, aż ostatecznie doprowadzi do zagłady. Zadnim jednak się to stanie Valentin zdąży przeraźliwie wykrzyczeć wszystkie swoje tłamszone lęki, nie zrobi tego w sposób bezpośredni, jak można by było się spodziewać. Nie on, człowiek zamknięty w sobie, tajemniczy. On nigdy by się na to nie zdobył, bo wszystkie swoje lęki i obawy woli ujawnić pod pozorem innej, ważniejszej sprawy. Aby nikt nie mógł pomyśleć, że jest słaby. Aby on sam nie mógł tak o sobie pomyśleć. Dlatego do samego końca żyje w tym sztucznie wykreowanym świecie, nawet kiedy śmierć do niego przychodzi wierzy w to co sobie wyobraził. Jakby szukał w tym ukojenia w bólu, cierpieniu, w życiu po prostu.

/fot. Krzysztof Bieliński/
Pocałunek kobiety pająka
autor: Manuel Puig 
przekład: Zofia Wasitowa 
reżyseria: Rafał Dziemidok 
muzyka: Adam Świtała 
kostiumy: Petra Korink 
światło: Ewa Garniec 
choreografia: Jakub Milonga 
tekst piosenki: Malina Sarnowska 
asystentka reżysera: Aleksandra Majewska 
kierownik produkcji: Aleksandra Wiśniewska 
obsada: Monika Obara, Tomasz Nosinski, Mirosław Zbrojewicz

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE