Danuta W., reż. Janusz Zaorski

23:29

Monodram jest dość specyficznym utworem dramatycznym. Aktor prowadzący monolog skierowany do publiczności lub wymyślonego odbiorcy nie jest łatwy w odbiorze dla przeciętnego widza. Ale kiedy na scenie pojawia się ktoś taki jak Krystyna Janda to każda sztuka wydaje się być „tą odpowiednią”. Janusz Zaorski w oparciu o książkę Danuty Wałęsy Marzenia i tajemnice stworzył spektakl opowiadający o losach kobiety, która nieustannie musiała zmagać się ze swoją samotnością. Jednak czy Danuta W., jako monodram jest sztuką wartą obejrzenia?

/fot. news.o.pl/

Początek spektaklu Danuta W. w reżyserii Janusza Zaorskiego zaczyna się od przedstawienia biografii Danuty Wałęsowej. Poznajemy dokładnie historię jej dzieciństwa, spotkania z Lechem Wałęsą czy narodzin dzieci. Po przytoczeniu wszystkich niezbędnych faktów Krystyna Janda grająca bohaterkę podchodzi do stołu, na którym położone są jabłka i zaczyna przygotowywać szarlotkę wyrzucając z siebie wszystkie wspomnienia i męczące myśli. Przypomina to rozrachunek z własnym życiem, którego kobieta po prostu potrzebuje. Monogram, który miał być skierowany do publiczności staje się rozmową z samym sobą. Danuta Wałęsowa żali się praktycznie na wszystko, nieustannie powtarzając, że „o niczym, co jej mąż robi nie wiedziała”. Do tego wielokrotnie podczas trwania spektaklu słyszymy, że kobieta „odrodziła się na nowo” – częste powtarzanie tego zdania w końcu staje się dla widza męczące, chciałby powiedzieć kobiecie, żeby w końcu przestała, ogarnęła się i zrobiła coś ze swoim życiem. Elementem dość oryginalnym jest scena, która przypomina kuchnię. Znajdują się na niej tylko: piekarnik, stół z przyborami kuchennymi oraz jabłka. Za całą tą scenografią podczas trwania sztuki wyświetlane są zdjęcia z różnych etapów życia Danuty i Lecha Wałęsy oraz filmy.

Krystyna Janda grając postać Danuty Wałęsy nie przestaje na scenie być sobą. Nie próbuje wcielać się w postać żony pierwszego przewodniczącego „Solidarności” – próbuje po prostu najlepiej jak potrafi zrelacjonować jej życie. Już sam strój aktorki wskazuje na to, że nie będzie ona odwzorowywać osobowości bohaterki, jaką gra. Przecież prawdziwa Danuta Wałęsa „nie krzątałaby się” po kuchni w szpilkach. Niewątpliwie Krystyna Janda swoją osobowością i umiejętnością gry aktorskiej sprawiła, że postać żony byłego prezydenta stała się do zniesienia, ale na tym już koniec. Sam spektakl nie zachwyca. Ponad dwugodzinny monolog zaczyna po pewnym czasie nudzić – nawet zapach szarlotki nic nie wskórał. W pewnych momentach ma się odczucie, że sam reżyser nie za bardzo wiedział, co zrobić z tym spektaklem. Dramat Danuta W. stał się jak sama książka Danuty Wałęsy Marzenia i tajemnice nie do przebrnięcia.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE