Dziewczynki, reż. Bożena Suchocka

13:17

Osiem kobiet. Osiem historii. A każda z nich inna, zaskakująca i poruszająca. Pokazująca skrywane pragnienia, które u dorosłych osób zostały stłumione przez problemy codzienności. Ale wystarczył jeden impuls, jedna niechciana osoba, aby pojawiło się pragnienie zemsty i nienawiści. Bohaterki spektaklu Dziewczynki w reżyserii Bożeny Suchockiej stają twarzą w twarz z niechcianymi emocjami. W końcu dopuszczając się czynu najbardziej niegodnego

/fot. Marta Ankiersztejn/

Na spotkaniu zaplanowanym przez Justynę (Maja Barełkowska) zjawia się sześć kobiet. Z pozoru są to kobiety silne, wykształcone, kochające wyzwania i swoje życie. Lekarka, dziennikarka, socjolożka, aktorka czy pani profesor – wszystkie spotkały się w jednym miejscu, z planem założenia stowarzyszenie i wspólnej walki z wrogiem, którego upatrują wyłącznie w płci męskiej. Już sam początek spotkania zaczyna obfitować w najróżniejsze problemy, które z pozoru błahe urastają to tych najpoważniejszych. Wszystko zaczęło się od statusu grupy, bo do końca nie było wiadomo czy to ma być klub, stowarzyszenie czy może jakaś tajna organizacja. Działania nielegalne wydają się być w cenie, bo i większość zebranych kobiet je popiera. Chcą działać na cienkiej granicy z prawem. 

Rozważania siedmiu zebranych kobiet szybko pokazują, że nie są to osoby spełnione, których życie ułożyło się zgodnie z planami snutymi w dzieciństwie. Ewa (Izabella Bukowska-Chądzyńska) jest nieszczęśliwie zakochana. Irena (Grażyna Barczewska) to starsza wiekiem aktorka, od dawna nieobsadzona w żadnej roli, bo wiek już nie ten. Agata (Magda Alaborska) z pasji lekarka, z obowiązku żona, z wyboru pracoholiczka i alkoholiczka. Zofia (Afrodyta Weselak) pani socjolog z wiecznym poczuciem niższości pochodzenia ze wsi, wyuczona formalistka, która miłuje się w definicjach i trudnych słowach. Kajka (Marta Kurzak) najmłodsza uczestniczka spotkania, buntowniczka, którą Justyna wyciągnęła z uzależnienia i patologii rodzinnej. I w końcu Anna (Ewa Domańska), spokojna, zrównoważona i cicha profesor, która stroni od opowieści o swoim życiu woli walczyć w słusznej sprawie o dobro kobiet, co jak się później okazuje jest dla niej zgubne. Rola socjolożki, która posługiwała się wyłącznie wyuczonymi definicjami oraz aktorki miłującej się z kolei we wzniosłych słowach pamiętanych jeszcze z ról Lady Makbet czy Ofelii najbardziej przypadły mi do gusty. Śmieszyły, budziły nastroje powagi i refleksji jednocześnie. Był dobrze napisane i wybornie zagrane.

Podczas tajnego spotkania kobiet dochodzi do przełamania barier pod wpływem niechcianego gościa. Niewidoczny mur opada i wszystkie uczestniczki nagle zaczynają działać razem, aby unicestwić Bożenkę (Joanna Halinowska), która zjawia się na spotkaniu, aby po prostu z kimś porozmawiać, zaprzyjaźnić się. Jej prośby przyjęcia do grupy, błagania, a w końcu szantaże na nic się zdają, kobiety odrzucają nowego gościa. Samo odtrącenie nie sprawiło, że poczuły ulgę, miały doświadczyć ją dopiero podczas planowania morderstwa Bożeny. Czysto teoretyczne rozważania popełnienia zbrodni tak silnie wpływają na uczestniczki spotkania, że w końcu ich chore pragnienie staje się obsesyjnym pragnieniem, które chcą dopełnić do końca. Nawet wnioski w sprawie formalnej pani socjolog wydają się być tutaj zbędne, bo wszystko jest już zaplanowane na wniosku nieoficjalnym, tym który nigdy nie powinien zobaczyć światła dziennego. Wytypowanie kozicy ofiarnej łączy kobiety jakąś niewidzialną więzią. Odnajdują radość w knuciu przeciw komuś. Wraz z pojawieniem się Bożenki, na scenie pojawia się również samotność. Wreszcie w całej swej krasie. Przechadza się pomiędzy kobietami uwalniając ich niechciane emocje. Izolacja od świata szybko staje się motywem przewodnim spektaklu. Bo oto na scenie nie widzimy już wykształconych, silnych, dobrze zarabiających kobiet tylko strzępki osób, które przegrały z życiem, które poświęciły wszystko, co miały dla wyższych, wymyślonych jeszcze w czasach młodości, idei. Tylko Kajka wydaje się być tą jedyną osobą nieskażoną do końca złem. Osobą, która ma jeszcze jakąś szansę. Dlatego widząc to pozostałe uczestniczki grupy starają się nią zmanipulować i wciągnąć w swoją grę.

Poprzez wyszczególnienie podanych wyżej zawodów reżyserka obnażyła stereotypowość każdego z nich. Przerysowała je i pokazała, jak przewidywalnie myślimy i szablonowo określamy innych. Ponadto puściła oczko do widza prezentując postać socjolożki, która wyuczona podręcznikowych regułek uważa się za wybitnego naukowca w swojej dziedzinie. Odcina się od swojego pochodzenia i wiejskiej mowy, ale i ona ujawnia się w najmniej oczekiwanych momentach. Bo prawdą jest, że nie da odciąć się od swojej tradycji. Swojego dawnego życia. Wykształcenie daje możliwości, otwiera nowe drogi, ale pochodzenie jest ważne i nie należy się go wstydzić, co na każdym kroku robi Zofia. Naprzeciw jej problemów pojawia się wątek władzy. Zdolność manipulowania grupą. Bożena Suchocka wyraźnie pokazuje jak szybko z miłej osoby można zmienić się w demona, potrafiącego użyć nawet siły, aby osiągnąć władzę i wyznaczony cel. I wystarczy zaledwie jakiś symbol władzy, w który wszyscy uwierzą.

W spektaklu Dziewczynki, chociaż scenografia nie wyróżniała się niczym, a poza paroma krzesłami nie było na niej nic, wpisała się w tematykę sztuki i co najważniejsze stała się miejscem, w którym w pełni można było wykorzystać potencjał realizacji świateł. A ich gra zrobiła niemałe wrażenie na widzu. Nie zaliczę tego spektaklu jednak do wybitnych, bo sama tematyka nie do końca przypadła mi do gusty. Było parę momentów, które odepchnęły mnie od spektaklu i nie pozwoliły już spojrzeć na niego inaczej niż właśnie przez pryzmat niepotrzebnych wątków. Wprowadzenie tematyki homoseksualnego nie miało się nijak do tematyki spektaklu, a wątek dopuszczenia się morderstwa powinien zostać urwany w momencie jego planowania. Rozważania czysto formalne stałyby się mocniejszym elementem spektaklu. Bo domniemania wydają lepsze od czynu, budzą zdecydowanie większe zainteresowanie. Ale i tak jestem zadowolona, że mimo wszystko, udało mi się wyciągnąć parę rzeczy ze spektaklu i przypomnieć sobie jak wygląda dobry czarnych humor.

/fot. Marta Ankiersztejn/

Dziewczynki
autor: Ireneusz Iredyński
reżyseria: Bożena Suchocka
scenografia: Jan Kozikowski
ruch sceniczny: Agnieszka Darkowska
obsada: Joanna Halinowska, Marta Alaborska, Izabella Bukowska-Chądzyńska, Ewa Domańska, Afrodyta Weselak, Marta Kurzak, Grażyna Barszczewska, Maja Barełkowska

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE