Przez park na bosaka, reż. Tomasz Szafrański

13:29

Czy przez park tak łatwo przejść na bosaka? Do tego mroźną zimą? Co poniektórzy, bardziej odważni, pewnie ściągaliby już buty i biegli ile sił w nogach. Ci bardziej rozważni zastanowiliby by się nad sensownością tego zadania i odpuścili. Ale jeśli w grę wchodzi miłości czy nie warto zacząć biec?


Corie (Marta Żmuda Trzebiatowska) to ten typ, który nie zawaha się przed żadnym czynem szalonym. Zresztą, dziwić to nie powinno, skoro młoda mężatka całymi dniami przesiaduje w domu i stara się zrobić z siebie porządną żonę. Jej mąż, Paul (Kamil Kula), adwokat z zawodu, człowiek rozsądny i rozważny, pozwalając kobiecie swojego życia na wszystko, stara się trochę ten jej charakter uspokoić. Ale nie wychodzi mu to wcale, bo Corie mając własny pomysł na ich małżeństwo i dalsze życie nie chce słuchać żadnych rad. Wszystko robi po swojemu. Wynajmuje małe mieszkanko na strychu starej kamienicy, które ledwo pomieści jedną osobę (i to na stojąco), za niewyobrażalną sumę. Mało tego, zamiast windą na strome, piąte piętro, trzeba wspinać się po schodach. A jakby tego było mało kobieta, wchodzi w bliską relację z mieszkającym na poddaszu dziwnym sąsiadem (Grzegorz Wons), a potem, tak dla zabawy, stara się go wyswatać z własną matką (Ewa Wencel).

Charakterek głównej bohaterki w końcu doprowadza do katastrofy. I to za jej przyczyną, zaczyna rozpadać się sześciodniowe małżeństwo, które kłóci się o niepasujące do siebie charaktery i bezsensowność ich związku. Dramat rodzinny tyle, że w komediowym wydaniu. Z dobrymi tekstami i niekoniecznie dobrymi rolami. Na szczęście, cień nadziei przed ostatecznym spisaniem spektaklu na straty ratował sporadyczny śmiech, który pojawiał się, przy co śmieszniejszych scenach czy relacjach, jakie między bohaterami się wydarzały. Do pełnego szczęścia brakowało jednak dużo. Zwłaszcza zbudowania głównych ról, które brylować będą na scenie, bo tutaj role te były puste, jakby próbowano stworzyć bezemocjonalną kalkę postaci występujących w dramacie Neila Simona. Na nic zdały się próby przerysowania bohaterów Corie i Paula (choć, nie można powiedzieć, że Kamil Kula się nie starał), i stworzenia z nich karykaturalnych ról świeżo upieczonych małżonków. Te postacie po prostu gasły na scenie i stawały się niewidoczne, kiedy reszta bohaterów sztuki pojawiała się tuż obok nich.

Ewa Wencel, wykorzystała swoją sceniczną manierę i stworzyła zabawny obraz rozhisteryzowanej i nadopiekuńczej matki. Do tego, modulując swoim głosem, podkreślała niedoskonałości stereotypowej matki Polki, co to dla rodziny poświęciła wszystko. Grzegorz Wons, nie pozostawał w tyle, i grając szalonego sąsiada był sterem i okrętem w tym komediowym spektaklu, bo to na jego barkach spoczęło rozbawianie publiczności, nadanie sztuce jakiegoś wydźwięku i w końcu doprowadzenie do ostatecznej puenty. Ale na scenie, choć sporadycznie, pojawił się jeszcze Andrzej Kujawski w roli Instalatora, który pod przykrywką naprawienia telefonu, raczył młode małżeństwo dobrą radą. Lecz, bardzo szybko spektakl Przez park na bosaka w reżyserii Tomasza Szafrańskiego stał się przewidywalną komedyjką, która z trudem brnie do swojego zakończenia. Na początku jest ta energia zwiastująca radość grania sztuki, lecz minuty powoli zaczynają biec, a spektakl tracić swój zabawny wydźwięki. I tak po ponad dwóch godzinach niewiele z niego zostaje, może poza fragmentami muzyki przygotowanej przez Adama Sztabę i ładnie wyglądającą scenografią Wojciecha Stefaniaka. Całości brak było efektywności, ostatecznego wykończenia i chęci na stworzenie nieco innej, mniej przewidywalnej, farsy.


Przez park na bosaka
autor: Neil Simon
tłumaczenie: Andrzej Nejman
reżyseria: Tomasz Szafrański
scenografia: Wojciech Stefaniak
muzyka: Adam Sztaba
obsada: Marta Żmuda-Trzebiatowska, Kamil Kula, Ewa Wencel, Grzegorz Wons, Maciej Kujawski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE