Irydion, reż. Andrzej Seweryn

10:59

Zygmunt Krasiński pisząc Irydiona skupił się przede wszystkim na symbolice barw. Ich siła objawiała się nie tylko w szatach bohaterów, przedmiotach czy innych elementach występujących w dramacie, ale również w słowach, które z ust bohaterów wypływały, silnie przesiąkając znaczeniami. Czerwień, złoto, biel, zieleń, a także kolor niebieski charakteryzowały postaci oraz ważność i kierunek dziejących się wydarzeń

/fot. Bartek Warzecha/

Andrzej Seweryn reżyserując Irydiona, jakby w ślad za wieszczem, podąża ścieżką, którą wyznaczył. Nie skupił się jednak na rozpiętości barw, a ograniczył ją do trzech podstawowych kolorów: czerwieni, bieli i złotego. I to z ich pomocą wskazywał najważniejsze dla siebie momenty, wyznaczał ramy, którymi bohaterowie podążali. Wyznaczał perspektywę, z jakiej widz powinien oglądać bądź interpretować spektakl. Najważniejszą z barw stała się tutaj czerwień, a raczej szaty Heliogabala (Krystian Modzelewski) właśnie w tym krwistym odcieniu. Warto zauważyć, że dwoistość koloru określa samego bohatera. Z jednej strony czerwień to symbol władzy, majestatu, miłości, namiętności, a także istota dobra, z drugiej zaś mamy wojnę, rozlew krwi, cierpienie, zbrodnię oraz bunt. Starając się połączyć te wszystkie cechy w jedną całość, wykreowano bohatera będącego na granicy rozpaczy i szaleństwach. Choć postać ta, właściwie powinna znaleźć się na drugim planie, w tym przypadku, staje się najbardziej wyrazistą. Heligabal, niegdyś otoczony majestatem i ogromem bogactwa, skupiając władzę w swoich rękach mógł decydować o losie Rzymu i trzymać społeczeństwo w garści. Coś jednak się psuje, a jego siła chyli się ku upadkowi. Rzym chyli się ku upadkowi, a stary porządek stopniowo zostaje wykorzeniony. Heligabal nie może znieść własnej degradacji, przez co jest bliski obłędu. Nie potrafi opanować siebie, ani swoich emocji. Brata się z wrogiem upatrując w nim ratunek. Nikt mu jednak nie pomaga, pozostawiając leżącego na podłodze, a później zabijając.

Rola Heligabala, przez targające nim emocje, ustala pewien rozwój wypadków, stawiając tę postać w samym środku dziejących się wydarzeń. Dzięki temu cała konstrukcja spektaklu i poszczególnych bohaterów nabiera znaczenia – oni wszyscy dążą do zgładzenia władcy. Tej postaci, podporządkowuje się sam główny bohater, Irydion (Krzysztof Kwiatkowski), jako sprawca całego zamętu. Opętany przez złe moce – Masynissa (Jerzy Schejbal), któremu sprzedaje swoją duszę, w zamian za możliwość dokonania zemsty – próbuje wyzwolić świat spod tyranii Rzymu. Robi to dla Grecji, dla kraju, który ukochał, a który od wieków jest wrogiem Rzymian. W imię tej zemsty poświęca nawet dziewictwo własnej siostry (Elsinoe - Anna Cieślak), aby ta wdziękiem i czarami uwiodła Heligabala. Udaje mu się to, dokonuje krwawej zemsty, a jego dusza, dzięki modlitwie zostaje odkupiona. Tego przebaczenia jednak nie widać. Tak samo jak nie widać w imię, czego poświęca swoją duszę, dlaczego wybiera zbrodnię, jako jedyne rozwiązanie, w końcu, dlaczego zostaje wybawiony z sideł szatana. Jego postać zostaje wepchnięta pomiędzy innych bohaterów, przez nich stłamszona i niemająca możliwości wybicia z tłumu. W tym spektaklu nie ma Irydiona, jest tylko jego niewidoczny cień, który na scenie gra najdłużej, nie dając nic, co mogłoby przyczynić się do wydobycia z postaci tytułowego bohatera, choć cień refleksji i zastanowienia nad dokonywanymi czynami. A przecież według Krasińskiego, cała moc dramatu jest właśnie w tej postaci.

Podążając dalej symboliką barw, warto zwrócić uwagę na występującą biel, którą tylko i wyłącznie uosabia postać Elsinoe. Powszechnie uznaje się, że kolor ten oznacza cnotę i niewinność, mało kto wie, że w kulturze dawnego wschodu symbolizował on także śmierć. I po raz kolejny mamy dwoistość charakteru postaci. Bo bohaterka, którą grała Anna Cieślak, na początku dramatu jest niewinna i czysta, później staje się nie tylko zwiastunem śmierci Heligabala, ale również jedną z osób, która do tej śmierci się przyczynia. Patrząc na pozostałych bohaterów ciężko byłoby w spektaklu dostrzec coś więcej, poza suchym tekstem Krasińskiego. Reżyseria Irydiona nie pozwala na odnalezienie w nim czegoś, co wychodzi poza ramy dramatu. Mamy tekst w takiej postaci jak stworzył go autor i aktorów grających poszczególne role, wychodzących na scenę i wypowiadających swoje kwestie. Na tym kończy się świat stworzony przez Andrzeja Seweryna.

Cała zaś wyjątkowość spektaklu (jeśli takową dostrzegać będą widzowie) ukryta zostaje w scenografii. Warstwa wizualna Irydiona pokazała to, czego powiedzieć nie zdołali bohaterowie. Tak naprawdę to ona opowiedziała o losie Irydiona i władzy Heligabala. Bo ta surowa przestrzeń nie zostaje opatrzona niczym szczególnym, nie ma ukrytych znaków, a jej wielkość wyznaczają błyszczące, metalowe płyty emanujące złotem. I tutaj mamy, ostatnią z barw, która wybija się na tle scenografii. Jest nią kolor złoty. Pokrywając szerokie jej przestrzenie staje się atrybutem władzy i przynależności do elit. Staje się atrybutem cezara, który zapewnić miał mu nieśmiertelność i wieczność. Jednak złoto trwałe ponad wszystko, nie ma swojego właściciela, przenoszone z rąk do rąk, z jednej władzy w drugą pozostaje tylko błyszczącym metalem, który zarówno może służyć doby jak i złu. Biednych wynieść do wyższych sfer, elity zdegradować i tak właśnie się dzieje. Ale stworzona przez Magdalenę Maciejewską scenografia, jako jedyna, pozwoliła ująć istotę dramatu, którą wszyscy inni pominęli: strach. To przecież on zmusił Irydiona do sprzedania swojej duszy złu – bał się przegranej, Heligabala zaś doprowadził do szaleństwa przed utratą władzy i majątku. Warto także zwrócić uwagę, że ta przestrzeń pokryta jest ciemnością. Promyki światła pokazują się tutaj bardzo rzadko, a jeśli już są to tylko po to, aby ukazać obraz rzeczywisty bohaterów oraz ich czynów. Całość wydarzeń dzieje się albo późnym wieczorem, albo nocą, co również ma tutaj ogromne znaczenie. Po pierwsze noc staje się symbolem tajemniczości i strachu. Po drugie pozwala wierzyć w działanie sił nadprzyrodzonych i przenikać im do istniejącego świata. Wielka zasługa w tym Jacqueline Sobiszewskiej, która wraz z Magdaleną Maciejewską podkreślała to, co w sztuce ważne, na co zwrócić uwagę. Dzięki temu Irydion nie pójdzie w zapomnienie, a stanie się (tylko i wyłącznie) dobrym spektaklem wizualnym. Doda wartości całej reszcie, która nie przyniosła nic co nadałoby sens dziejącym się wydarzeniom. Na próżno oczekiwać tutaj pytania o sens i istotę spektaklu.

/fot. Bartek Warzecha/
Irydion
autor: Zygmunt Krasiński
adaptacja, reżyseria: Andrzej Seweryn
współpraca literacka: Anna Skuratowicz
scenografia: Magdalena Maciejewska
kostiumy: Dorota Kołodyńska
stylizacja fryzur: Jaga Hupało
muzyka: Olo Walicki
reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
ruch sceniczny: Leszek Bzdyl
obsada: Krzysztof Kwiatkowski, Anna Cieślak, Jerzy Schejbal, Krystian Modzelewski, Maksymilian Rogacki, Marcin Kwaśny, Marta Kurzak, Szymon Kuśmider, Paweł Krucz, Piotr Bajtlik, Tomasz Brzostek, Tomasz Błasiak, Piotr Cyrwus, Wojciech Czerwiński

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE