Ożenek, reż. Andrzej Bubień

16:14

Nie zabrzmi to za dobrze, ale Ożenek Mikołaja Gogola to samograj. Zawsze myślałam, że nie da się tego tekstu na teatralnych deskach wystawić źle, że zawsze przyświecać mu będzie jakiś przekaz, odpowiednia forma. A może to moja wina i po zobaczeniu Ożenku przygotowanego przez studentów IV roku Wydziału Aktorskiego krakowskiej PWST, w reżyserii Wiktora Logi-Skarczewskiego (spektakl dyplomowy z 2016 roku) każda inna próba wystawienia tej sztuki wydaje mi się już nie tak dobra?

/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/

Nie wiem. Ale zdania nie zmienię, że Ożenek w reżyserii Andrzeja Bubienia w Teatrze 6. piętro zawiódł mnie i to bardzo. Zdecydowanie nie ta forma. W tym wydaniu spektakl trochę się dłużył, trochę stracił na swojej wartości, trochę wydał nijaki. A sytuację mamy przecież bardzo prostą, w której Koczkariew (Piotr Głowacki) próbuję pozyskać żonę dla swojego przyjaciela Podkolesina (Michał Żebrowski). Nie ma łatwego zadania, bo to i swatkę ma na głowie (Fiokła Iwanowna - Anna Dereszowska) i to trzech innych kandydatów (Cezary Żak, Janusz Chabior, Cezary Pazura) do ręki Agafii Tichonownej (Paulina Chruściel). Każda z tych postaci może zdać nam się bliska zwłaszcza, że ci bohaterowie to tak naprawdę przekrój społeczeństwa. Pozbierani z różnych warstw i klas społecznych, z różnymi charakterami i ambicjami zahaczają o ludzkie przywary, trochę i naszą pewność siebie oraz bezmyślność. Ale dzięki licznym przerysowaniom reżyserowi oraz aktorom udaje się tę „głupotę” obśmiać.

Dodatkowym rekwizytem, który zostaje wprowadzony do sztuki, a który dodaje jej nieco innego kształtu, to lalki. Kandydaci, którzy ubiegają się o rękę pięknej Agafii właśnie z takimi lalkami przypominającymi ich w miniaturze odwiedzają swoją wybrankę. One na scenie zostają cały czas. Są u boku Agafii, przy niej. Przypominają jej, że nie jeden a czterech kandydatów walczy o jej cnotę. Kiedy zaś Koczkariew wygrywa, eliminuje rywali swojego przyjaciela, wtedy znikają też lalki. Konsekwentnie aż pozostaje tylko jedna, Podkolesina, która jak wiadomo również szybko zniknie ze sceny. Dobrym pomysłem okazało się przedstawienie alter ego bohaterów zamknięte w ich miniaturach. W lalkach, których żywot jest pusty, bo i bohaterowie właśnie tacy się okazali bez miłości, bez żony. Tęskniąc i pragnąc uczucia, które jakoś nie chciało do nich przyjść.

„Znakomici aktorzy” czytamy na stronie teatru. I w tej kwestii nie pomylił się nikt, bo każdy z grających w spektaklu odnalazł się w swojej roli. Ba, mało tego zagrał na najwyższym poziomie. Dzięki czemu sztuka choć się dłużyła poprzez takie aktorstwo pozwoliła wytrwać do jej zakończenia. Trochę tylko szkoda, że tak mało Joanny Żółkowskiej mogliśmy oglądać, a za dużo Doroty Krempy i Kamila Szklanego - te ich tańce jakoś nijak miały się do całości. Ale za to mistrzem okazał się tutaj Piotr Głowacki podkręcający gogolowski klimat, tak że na scenie było i śmiesznie i smutno. Mimo, że ta druga z emocji jakoś tę sztukę zdominowała. I właśnie to sprawiło, że w Ożenku zatęskniłam za trochę innym klimatem niż Andrzej Bubień zaproponował. Bo reżyser wybrał jakiś przygnębiający ton, przez co sam spektakl znalazł się pomiędzy czymś co nazwać można tkliwym dramatem, a słabą komedią.

/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/
Ożenek 
reżyseria: Andrzej Bubień 
scenografia, kostiumy, lalki: Anita Bojarska 
muzyka: Piotr Salaber 
kostiumy Anny Dereszowskiej - Agnieszka Maciejak 
obsada: Paulina Chruściel, Joanna Żółkowska, Anna Dereszowska, Michał Żebrowski, Piotr Głowacki, Cezary Żak, Janusz Chabior, Cezary Pazura, Dorota Krempa, Kamil Szklany

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE