Opowiesć zimowa, reż. Marcin Hycnar

13:02

Swoją Opowieść zimową Marcin Hycnar zaczyna dość klasycznie, rzec nawet można że wiernie podąża śladem Wiliama Szekspira. I nie stara się rozterek wielkiego króla o domniemanym romansie żony z jego najlepszym przyjacielem przybierać w kolorowe „szaty”. Zachowuje tutaj całkowitą powściągliwość, skupia się wyłącznie na ukazaniu emocji jakie targają poszczególnymi bohaterami. Nie szczędzi przy tym środków, które mają każde z tych odczuć przenosić skrupulatnie na widza

/fot. Bartek Warzecha/

A z każdą kolejną minutą spektaklu nie trudno zauważyć, że reżyser zdaje sobie sprawę, że w tej historii największą wagę mają egzystencjalne problemy bohaterów. Ich rozterki i zawahania. Ich walka o bycie sobą i życie w otoczeniu bliskich, społeczeństwa. Król Sycylii, Leontes (Oskar Hamerski) w tej opowieści okaże się postacią najbardziej dramatyczną, bo tak naprawdę to on straci żonę i dzieci. Pędzony własnymi domysłami skaże swoją ukochaną na więzienie, w którym ta zginie. Za nią, śmierć winne ponieść i jej dzieci. Leontes jest też największym przegranym w całej tej opowieści, pchnięty raz do czynu niegodnego nie potrafi ani tego zła od siebie odpędzić ani pogodzić się z okrucieństwem, którego się dopuścił. Jego los zda się być złożonym na ręce Fortuny i to od niej zależeć będzie czy wielki król przetrwa walkę z sobą. Podążając tropem wielu mitów, walka ta wydaje się przegrana, lecz tutaj zadzieje się inaczej, a cudem uratowane dziecko (Wiktoria Wolańska) stanie na wadze Fortuny, aby wygrać życie swoje i swoich bliskich.

Druga część tego spektaklu będzie z wielkim przytupem. Będzie przaśnie i bardzo współcześnie, bo na scenę (o dziwo!) wyjdą wszystkie postacie dobrze widzom znane ze współczesnej popkultury. Wielki bal, na którym wszyscy się zbiorą, chociaż nieść będzie opowieść o pięknej miłości córki Leontesa i syna króla Czech (Mateusz Kmiecik), to tak naprawdę stanie się próbą odczarowania dawnego już dzieła Szekspira i przełożenia go na język współczesny. To nie będzie już tylko zwykła zabawa, a pomieszanie czasów i przestrzeni. Próba udowodnienia zebranej publiczności, że mit warto przenosić na język współczesny, warto szukać w nim prawd albo – jak kto woli – porad na życie. W drugiej części wróciły do mnie również wspomnienia z innego spektaklu Marcina Hycnara, czyli Opowieści o zwyczajnym szaleństwie, który przygotował wraz ze studentami Akademii Teatralnej - i o ile się nie pomylę blisko dwa lata temu.

Zachwycałam się tym spektaklem przeogromnie i skłonna byłam nazwać go nawet odkryciem sezonu 2015/2016. Do dziś dnia pamiętam jego inscenizację i aktorską grę. Pomysłowość Hycnara, którą zaskoczył pewnie wielu. Ale przede wszystkim pamiętam to szaleństwo, które swoim widzom zaserwował. Nie szczędził wtedy środków nad wyraz odrealniających tę sztukę od rzeczywistości. W Opowieści zimowej próbował to zrobić… i zrobił, ale szkoda, że dopiero w drugiej części. Trochę przyszło czekać na ten głośny przytup i podziw dla wizjonerskiej inscenizaji reżysera. Nie podlega jednak wątpliwości, że takich wizji można było już szukać w realizacji światła. Bo to, co na scenie się działo za ich przyczyną przysporzyło wielu doznań dla wszystkich chyba zmysłów. Światło układało się jakby na komendę malując przy tym niezwykły krajobraz na scenie. Proszę jednak nie szukać tam malowniczych przestrzeni ściągniętych wprost z obrazów. Nic bardziej mylnego, bo to, co było niesamowite tworzyło się w scenografii pokrytej mrokiem. Zaś o możliwościach sceny Teatru Narodowego mógłby powstać poemat opiewający to, co podczas spektakli dziać się może na scenie. A działy się naprawdę dziwne rzeczy, które układały się zgodnie z pędzącą do przodu opowieścią i losami bohaterów, które na tej scenie walczą.

Warto zwrócić uwagę, że reżyser specjalnie dzieli bohaterów na dwa obozy, które niekoniecznie pałają do siebie sympatią. Przyodzieje ich w kostiumy w kolorach czerni i bieli, a potem ustawi na szachownicy i poruszać każe się po niej w myśl danych kolorów. Kręcić będzie ich życiem jak dobrze utartym schematem. Każe im poruszać się na rozkazy i ani na moment nie pozwoli działać samodzielnie. Celowo wiążąc ich w określonych ramach poza które nie mogą oni wyjść. Narzuca im dany schemat trochę przekornie jakby walczył z opinią, że ludzie mogą być wolni. A wolni tak naprawdę nie są. To pozwoliło mu uzmysłowić wielu, że świat to utarty schemat postępowań i zachowań ludzkich, który nieustannie się powtarza i zatacza koło. Dlatego Hycnar sięga do mitów, aby nam te mity rozłożyć na części pierwsze, a potem w nich umieścić. W konkretnych punktach, dodatkowo jeszcze pokazując palcem na czym ludzkie życie polega. Że często nasze myślenie może być złudne, może być wyłącznie projekcją stworzoną przez umysł, która daleka jest od prawdy. Że często wierząc rozumowi pchani jesteśmy w kłopoty. Jakby reżyser chciał cicho wykrzyczeć, że człowiek ma przecież ciało i dusze, rozum i serce i postępować powinien wedle tych dwóch, czasami przeciwstawnych dróg. 

/fot. Bartek Warzecha/
Opowieść zimowa
tekst: Wiliam Szekspir
reżyseria: Marcin Hycnar 
scenografia i kostiumy: Martyna Kander 
muzyka i aranżacja: Urszula Borkowska
muzyka: Michał Lamża
ruch sceniczny: Maćko Prusak
reżyseria światła: Maciej Igielski
projekcje wideo: Tomasz Gawroński 
obsada: Oskar Hamerski, Patrycja Soliman, Wiktoria Wolańska, Mateusz Rusin, Bartłomiej Bobrowski, Justyna Kowalska, Robert Jarociński, Mateusz Kmiecik, Arkadiusz Janiczek, Jarosław Gajewska, Karol Dziuba, Kinga Ilgner, Joanna Kwiatkowska-Zduń, Piotr Piksa, Paweł Tołwiński, Jakub Gawlik, Kacper Matula, Paweł Paprocki, Adrian Zaremba, Łukasz Borkowski, Hubert Paszkiewicz, Michał Barczak

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE