Wojna światów, reż. Weronika Szczawińska

17:33

Teatr Zagłębia na swojej scenie wystawia spektakl Wojna światów. Dzieło Herberta Georga Wellsa. Sztukę bardzo nierówną artystycznie, której bliżej jest ku upadkowi niż odniesieniu jakiegokolwiek sukcesu. Bo na tej scenie nie zaprezentowano niczego co mogłoby zainteresować albo chociażby na krótką chwilę utrzymać czyjąś uwagę

/fot. Bartek Warzecha/

Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli pierwsze dziesięć minut spektaklu nie zainteresuje to znaczy, że można go już spisać na stratę. W Wojnie światów w reżyserii Weroniki Szczawińskiej te pierwsze minuty zachwyciły. Były trafione w punkt. Aktorzy wychodzili na scenę i korzystając z zasad pantomimy prezentowali swoje postacie. W dość zabawnych tonach mogliśmy poznać relacje jakie ich łączą i lepiej przyglądnąć się salonowi, w którym zaczynali pić tzw. angielską herbatkę. Byłam skłonna uwierzyć, że całą sztukę tak właśnie przygotowano. Niestety, w końcu bohaterowie zaczęli prowadzić między sobą dialogi i w ciągu sekundy wszystko runęło. Pierwsze wrażenie zostało zatarte i zastąpił go niesmak wciąż od nowa powtarzanych dialogów. Rozmowa między postaciami nie postępowała do przodu, tylko stała w miejscu. Wciąż powtarzając się od nowa. I tak bez końca. Głównym tematem dla zebranych w salonie byli Marsjanie i ich najazd na planetę Ziemia. Lecz niewiele można było się o samych przybyszach dowiedzieć, właściwie nudne były te rozmowy strasznie, więcej można było się doczytać z zachowania poszczególnych bohaterów niż z tego co mówili.

W jednym z wywiadów reżyserka powiedziała, że w swoim spektaklu postara się o filozoficzną refleksję, trudno powiedzieć gdzie widz miał się jej doszukiwać, ale niestety nie był to spektakl ani zahaczający o taką tematykę ani nawet starający się dotknąć w jakiś sposób współczesności. Zadać można by było pytanie co twórca miał na myśli, bo mimo tak krótkiego (bo ponad godzinnego) spektaklu nic się nie wyjaśniło, nic się nie rozjaśniło, a rzec można że z każdą minutą komplikowało się jeszcze bardziej. Nie na tyle jednak, żeby szło to w jakąś ważniejszą idee czy wartość, tylko raczej w coraz gorsze zrozumienie wiodącej myśli dzieła. Mam wrażenie, że sama reżyserka zgubiła się w swojej inscenizacji i w trakcie pracy straciła wiarę w to co robi, co idealnie pokaże zakończenie, które sięgnęło już granicy absurdu i tandety. Gdybym miała w zwyczaju opuszczać widownię zrobiłabym to już po dwudziestu minutach. Ale wytrwałam, chociaż nie wiem jak mi się to udało, i teraz powiedzieć mogę wszystkim, że spektakl nie jest wart obejrzenia. Nawet patrząc od strony aktorskiej, nie było na tej scenie czego oglądać. Raczej widać było na twarzach aktorów zmęczenie i trud jaki włożyć musieli w zagranie swoich postaci. Jakby robili to za karę. I ich gra i brak reżyserskiej intuicji i dobrego pomysłu sprawił, że dostaliśmy na scenie dzieło pozbawione jakiekolwiek temperamentu i charyzmy. Dzieło puste i bez jakiegokolwiek wydźwięku.

/fot. Bartek Warzecha/
Wojna światów
tekst: Herbert George Wells „Wojna światów”
tłumaczenie: Henryk Józefowicz / Zgodność z oryginałem sprawdził: Tomasz Mroczkowski
reżyseria i adaptacja: Weronika Szczawińska
adaptacja, dramaturgia i opracowanie muzyczne: Piotr Wawer jr.
scenografia i kostiumy: Daniel Malone
obsada: Natasza Aleksandrowitch, Michał Bałaga, Ryszarda Bielicka-Celińska, Agnieszka Bieńkowska, Kamil Bochniak, Beata Deutschman, Łukasz Stawarczyk

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE