Ktoś tu przyjdzie, reż. Katarzyna Łęcka

09:29

Dramat Jona Fossego Ktoś tu przyjdzie to spotkanie trzech samotnych ludzi. Całkowicie pogubionych we własnym życiu. Wycofani, wyobcowani próbują na nowo przewartościować swój świat. Zbudować go od podstaw chociaż to zadanie wydaje się wręcz niewykonalne. Jest on i ona. Małżeństwo, które decyduje się zamieszkać w oddalonym od ludzi domku na plaży. Liczą, że właśnie tam staną na nowo na nogi i ułożą sobie świat jaki wymarzą

/fot. Paulina Brzezińska/

Nie wiemy co ich sprowadza do tego miejsca, nie wiemy przed czym uciekają i dlaczego - przynajmniej nie wiemy tego na pewno. Możemy się tylko snuć domysły. Jest jeszcze właściciel tego domu, również człowiek samotny. Z tym wyjątkiem, że on już nie chce tej samotności, dlatego zaczyna niespodziewanie odwiedzać nowych sąsiadów. Wręcz ich nękać. W tym świecie, który stworzy trójka postaci, samotność i niezdecydowanie odegra największą rolę. Szybko zauważymy, że każda decyzja jaką podjęli w życiu nie do końca była dobra, lecz o kroku w tył, o kroku na inną ścieżkę nie mogą nawet zamarzyć. Ich ograniczenia nie pozwalają na zmianę.

Katarzyna Łęcka, która podejmie próbę wystawienia tego dzieła pójdzie ścieżką Jona Fosse. Przygotuje spektakl, w którym bohaterowie są wycofani, a to co czują i ich emocje staną się kanwą tej inscenizacji. I zamiast grać słowem, zagra ciszą i gestem. Dając również możliwości aktorom na pokazanie swojego warsztatu, który bez zbędnych rekwizytów będą mogli na scenie wyeksponować. Nie da się jednak ukryć, że przygotowanie tak bardzo opartego na uczuciach spektaklu stało się nie lada wyzwaniem, dla każdego z aktorów. A nie było to wyzwanie, któremu udało sprostać się każdemu, a może nie udawało się sprostać nikomu (?). Ten spektakl tak naprawdę ze względu na swoją specyfikę tworzył się na scenie, bo na barkach aktorów. Mogło być bardzo dobrze, mogło być bardzo źle. Bo nie da się przewidzieć czy ta cisza w spektaklu, półgłosy i powtarzany w kółko tekst pomogą czy zniszczą dane role. W przypadku, który ja widziałam, poszło w stronę tego bardzo źle.

Alicja Pietruszka pogubiła się w swojej roli na tyle, że nie potrafiła właściwie zaintonować żadnego zdania. Zamiast odpowiadać pytała i odwrotnie i tak w kółko. Z kolei jej zachowanie na scenie, brak zdyscyplinowania i odnalezienia w sobie emocji bohaterki wręcz denerwował. Może wielu, idąc w ślad za mną, życzyło sobie również, żeby chociaż na chwile zniknęła ze sceny. O roli Mirona Jagniewskiego niewiele można powiedzieć, przychodził i wychodził. Na scenie było go niewiele. Jakimś jednak własnym sumptem udało mu się wpasować w konwencję sztuki i gdzieś w tym szaleństwie jego bohatera, jego chciejstwie kontaktu z drugim człowiekiem, wydobyć z niego jakąś osobowość. Jakoś go przedstawić. Dać mu głos. W końcu Sławomir Pacek, który okazuje się „błyszczeć na scenie” w takim ułożeniu. Jego głos jest mocny i stanowczy, a intencja łatwo wyczuwalna. I chociaż widać, że wciąż mierzy się ze swoją rolą, to jego postać jest na tej scenie po prostu prawdziwa, a widz jest w stanie uwierzyć w każde jej słowo. Dało się wyczuć, że jego bohater ma w sobie jakąś bolączkę, która doprowadziła go do miejsca, w którym jest. Dało się wyczuć, że jego bohater na tej scenie jest po coś. Dlatego oglądało się ten aktorski popis bardzo dobrze.

W tych aktorskich zmaganiach, na szczęście, dużo zrobiła scenografia. Bo tak wiodła swoich bohaterów, że ten ich smutny świat stał się namacalny. Kupiony dom zostaje podziurawiony, zostaje otwartą przestrzenią dla nieznajomych czyli tym czego bohaterowie bali się najbardziej. Obok tego domu będzie tylko morze i plaża, samotnia do której bohaterowie będą sami przychodzić, próbując się nią nasycić, jakby bali się, że ktoś ten spokój w końcu zakłóci. Zważając na ich perypetie tak też się zadzieje, ale to w jaki sposób zacznie w tym spektaklu iść ich życie straci na wartości. Wciąż zostajemy przy ich emocjach, stanach psychicznych, zachowaniu i gestach. Bo to one wciąż niosą ciężar tego spektaklu. I nie będzie to gra ani sztuka w najlepszym wydaniu, będzie taka jak dom bohaterów podziurawiona i niedopełniona.

/fot. Paulina Brzezińska/
Ktoś tu przyjdzie
tytuł oryginalny: Nokon kjem til å komme
autor: Jon Fosse
przekład: Monika Grossman-Kliber
reżyseria: Katarzyna Łęcka 
scenografia i kostiumy: Barbara Koczarowa, Zofia Kochman
muzyka: Igor Przebindowski
dramaturgia: Katarzyna Malec
koordynacja produkcji: Julia Gierszon 
promocja: Karolina Dąbrowska 
obsada: Sławomir Pacek, Alicja Pietruszka, Miron Jagniewski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE