Cud, reż. Andrzej Rozhin

15:24

Cud w reżyserii Andrzeja Rozhina miał rozpalić publiczność do czerwoności. Zapowiadano przecież najgorętszą komedię tej jesieni. A skończyło się jak zawsze, na pustych słowach bez pokrycia. Na komedii, która wybierając najprostszą z możliwych metod skupiła się na żarcie błahym i banalnym. Na tyle, że zamiast śmieszyć raczej żenowała humorem. Na tyle, że zamiast bawić krępowała


Nieoczekiwana zamiana ciał, która miała być elementem wyjątkowym w tym spektaklu niestety stała się nic nieznaczącym i nikłym wątkiem. Bo nasi główni bohaterowie po tym „cudzie” wciąż zachowywali się tak jakby nic się nie wydarzyło. Może poza momentami kiedy chcieli swoim bliskim wytłumaczyć co się zadziało pewnej upalnej nocy. Szkoda, tylko że taka damsko-męska przemiana nie miała tutaj żadnego znaczenia. Nie próbowano bawić się różnicami jakie między kobietami, a mężczyznami występuj. Nie próbowano łamać stereotypów. Nie próbowano obalać słów, jakoby mężczyźni byli z Marsa, a kobiety z Wenus. Ta zamiana ciał przeszła bez większego echa. Hubertus Nowak (Bogdan Kalus) i Nelly (Laura Breszka) do końca pozostali w swoich ciałach. I chociaż aktorsko próbowano coś zmienić, na nic się to zdało. Może i próbowano szukać w sobie kobiecych czy męskich cech. Może i próbowano tę zmianę jakoś uwypuklić, pokazać. Szkoda tylko, że bez żadnego efektu. Bogdan Kalus w całym tym spektaklu trwał na scenie dzięki swojemu obyciu scenicznemu. To ono jakoś pozwalało mu nie zatonąć w tej malutkiej miejscowości San Miguel. Gorzej już było z grającą rolę Nelly Laurą Breszką, ona niestety nie może pochwalić się podobnym obyciem scenicznym. Widać, że gra przed kamerą pozostawił na jej aktorskim doświadczeniu ślad, bo (nad)ekspresyjność Breszki czy jej gestykulacja były nadmierne. I naprawdę ciężko się to w połączeniu oglądało.

Oprócz zamiany ciał, jednym z elementów, które miały przykuć uwagę widza w tym spektaklu było zaangażowanie publiczności w fabułę. Od momentu rozpoczęcia dzieła ta miała zamienić się w hiszpańską społeczność i trochę zaangażować w przygody Hubertusa. Skończyło się na okrzykach i oklaskach, i na przypominaniu publiczności że w tym spektaklu ona też odgrywa ważną (lub jakąś) rolę. Nie ma co liczyć, że będzie jak w sztuce Szalone nożyczki, bo rola widza zostaje tutaj ograniczona do minimum. A o hiszpańskim klimacie możemy zapomnieć już na samym początku. Na szczęście, dzięki zabawnemu Juanowi (Sylwester Maciejewski), który lubi zmieniać szyk zdań, dało się chociaż kilka razy zaśmiać. I chociaż sztuka przygotowana jest na pięciu aktorów, to gdzieś dwójka z nich ginie. A jest to żona Hubertusa (Beata Olga Kowalska) i chłopak Nelly (Maciej Radel). Więc jakby na to nie patrzeć nie ma tutaj nikogo kto potrafiłby tę farsę jakoś wyciągnąć z tego aktorskiego dołu. Podnieść do poziomu godnego obejrzenia. Nawet sam reżyser jakoś nie ma pomysłu, żeby to zrobić. Jego reki w tym spektaklu w ogóle nie widać. Niestety…

/fot. fb.com/Teatr.Capitol.Warszawa/
autorzy: Lars Albaum & Dietmar Jacobs
reżyser: Andrzej Rozhin
przekład: Izabela Rozhin
scenografia: Joanna Pielat
obrazy: Zuzanna Gaszyńska
muzyka: Waldemar Król
choreografia: Violetta Suska
kostiumy: Agnieszka Kaczyńska
asystentka reżysera: Anna Modrzejewska
obsada: Jacek Lenartowicz/Bogdan Kalus, Beata Olga Kowalska/Hanna Śleszyńska, Maciej Radel/Adam Fidusiewicz/Michał Malinowski, Władysław Grzywna/Sylwester Maciejewski, Laura Breszka/Magdalena Wróbel

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE