Zamek, reż. Franciszek Szumiński

13:17

Zamek w reżyserii Franciszka Szumińskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie przyniósł wiele rozczarowań. Stał się spektaklem pozbawionym jakichkolwiek znaczeń i pola do interpretacji. Zamiast tego, postawiono na dosłowność, która raziła i bolała zarazem. Dlatego tak bardzo marzyłam o tym, żeby to dzieło skończyło się jak najszybciej. Co oczywiście okazało się być marzeniem nie do spełnienia

/fot. Krzysztof Bieliński/

Wiem, mogłam opuścić widownię podczas trwania przerwy, ale gdzieś wewnątrz chciałam dać temu działu jeszcze jedną szansę. Licząc, że coś się zmieni. Że spektakl nabierze tempa, a aktorzy wyjdą po raz kolejny na scenę i zaczną prawdziwy popis swoich umiejętności. Oczywiście, niewiele z tego wszystkiego zostało, ba mam wrażenie że skończyło się jeszcze gorzej. Ale zacznijmy od początku… Nasz bohater K. (Modest Ruciński) przyjeżdża do pewnej, bliżej nie określonej, wioski, gdzie przychodzi zmierzyć mu się z wieloma absurdami jego przybycia. Niby został zatrudniony jako geometra, niby ktoś tam o jego przybyciu wie, ale z drugiej strony żadnego geometry w tym miejscu nie trzeba, a i pozwolenie na pracę ciężko zdobyć. Jedynym ratunkiem i wybawieniem dla K. może być Zamek, który określa zasady życia w tym miejscu, funkcjonowanie obywateli, a i wprowadza pewien system który działać ma zgodnie z tym co zostało nakazane. Dlatego też obywatele, żyją w zgodzie z nałożonymi prawami i obowiązkami.

Gdyby wszystko w tym spektaklu poszło jak należy, dzielilibyśmy z K. trudy jego zmagań z wyższą władzą, siłą która potrafi bez skrupułów zniszczyć człowieka, ale też dać mu jakieś strzępy nadziei, tylko po to aby dostosowanie się do panujących warunków było koniecznością. Dzielilibyśmy z K. ten trud podjęcia decyzji o opuszczeniu tej bliżej nieokreślonej wsi i próby dostania się do Zamku. Zastanowilibyśmy się nad symboliką przedstawionego świata czy mechanizmami, które się w nim pojawiają. Moglibyśmy interpretować oglądane dzieło według własnego widzimisię, bo przecież taki jest Kafka – wymusza szukanie głębszego sensu, porzucenie tego co widzialne, zaufanie temu co nieokreślone, niejasne i ukryte.

W tym spektaklu jakby wszystko działo się odwrotnie. Dostajemy dzieło pozbawione jakichkolwiek sensów. To, co widzę wydaje mi się prawdą narzuconą, trochę słabo zarysowaną, niestwarzającą tej możliwości czytania pomiędzy dialogami czy pomiędzy postaciami. A i w bohaterach tego dzieła trudno się czegokolwiek dopatrzeć, bo te postacie są po prostu miałkie i nijakie. Niby aktorzy próbują wzbudzić w swoich postaciach emocje, brzmieć naturalnie, tchnąć życie w to dzieło, opowiedzieć o czymś. Wszystko to, wydaje się jednak tak bardzo nieosiągalne. I tak naprawdę szkoda tego spektaklu, bo zadatki na dobre dzieło miał duże. Zaczynając od mrocznej i mocno zarysowanej scenografii autorstwa Julii Basisty, przez reżyserię światła Daniela Sanjuana-Ciepielewskiego, a kończąc na możliwościach tekstu Kafki. W ostatecznym jednak rozrachunku mierzymy się ze słabo zagranym i mówiąc wprost nudnym dziełem.

Zamek
tekst: Franz Kafka
przekład: Krzysztof Radziwiłł, Kazimierz Truchanowski
reżyseria: Franciszek Szumiński
dramaturgia: Jan Romanowski
scenografia i kostiumy: Julia Basista
reżyser światła: Daniel Sanjuan-Ciepielewski
projekcje: Stanisław Zaleski
muzyka: Marcin Nenko
obsada: Modest Ruciński, Łukasz Lewandowski, Henryk Niebudek, Marcin Sztabiński, Małgorzata Rożniatowska, Lidia Pronobis, Agnieszka Roszkowska, Marcin Sztendel (gościnnie)

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE