Stara kobieta wysiaduje, reż. Marcin Liber

15:11

Realizatorzy zadedykowali ten spektakl kobietom. Bo to właśnie o nich będzie mowa w sztuce Stara kobieta wysiaduje. O ich przeżyciach i o ich potrzebach. Dogłębna analiza bohaterów pozwoli również pokazać z perspektywy doświadczeń człowieka współczesnego i wszystko to, co może doprowadzić go do katastrofy. Wieloznaczność scen nie pozwoli jednak rozszyfrować wszystkiego. Jeden klucz to za mało, żeby rozgryźć tekst Różewicza, a tym bardziej zamysł reżysera

/fot. Magda Hueckel/

Tym razem Marcin Liber zdecydował się podążyć śladem Tadeusza Różewicza i jeden z jego dramatów przedstawił na scenie. Stara kobieta wysiaduje to spektakl pełen wzruszeń i silnych emocji. To spektakl, który opiera się na doświadczeniach kobiet, dotyka ich najgłębszych pragnień i tajemnic. Postać tytułowa w role, którą wcieliła się Anna Dymna porusza widza tym, że bez żadnych zahamowań i zbędnych słów obnaża wszystko to, co kryje głęboko w sobie. Swoimi zwierzeniami dotyka każdego. Ale kiedy patrzyłam na tę obsesyjną chęć posiadania dziecka i miłości, byłam przerażona. Szokowała mnie ta wręcz histeryczna chęć spełnienia się, jako żony i matki. Szokowało i to bardzo. Jakbyśmy żyły w dwóch, zupełnie innych światach. Jakby mój świat i jej świat w ogóle się nie łączył, a przecież ja też jestem kobietą, powinnam rozumieć, a nie rozumiałam. Ta siedząca na scenie postać nie interesowała się niczym poza samą sobą. Wszystko to, co działo się obok niej, działo się jak gdyby w innym miejscu i czasie. Jakby żyła w innym świecie, jakby jej myśli nie zbiegały się z myślami innych. Bo nie interesowało ją nic poza szczegółami, które zauważała i to na nich skupiała całą swoją uwagę. Stara Kobieta żyła w swoim własnym świecie, skupiona na swoich własnych pragnieniach, zagubiona w swoich własnych rozważaniach. I kiedy tak siedziała samotnie, w kawiarni, chroniąc się przed opadami śmieci to nie zdobywała się na nic poza narzekaniami i krzykami w stronę kelnera, aby przyniósł jej cukier, aby wyczyścił szklankę, którą jakaś dziwka pomalowała szminką. Żąda mąki, bo ślepo wierzy, że dzięki takim zapasom powstrzyma trzecią wojnę światową – będzie piec i ciastem zaklei wojnę. Chwali brzuch: Brzuch to rzecz wspaniała. Płaczę nad losem drzew, które zostały ścięte – świat się zmienił, ale ona nie i to doprowadza ją do rozgoryczenia. Oburza się na młodych mężczyzn, którzy już nie potrafią rozbierać i na samą insynuację o „dziecku z probówki”. Chce sama rodzić: Czasu mam mało, muszę rodzić bez przerwy. W jej mniemaniu tylko matka nadaje sens światu.

Gdyby spektakl był monodramem, byłby naprawdę dobry. Dotknąłby najgłębiej skrywanych emocji, a później zostawił… bezczelnie zostawił z własnymi myślami. Niestety, Stara kobieta wysiaduje to nie tylko historia jednej kobiety, a różnych osób, które pojawiają się w jej życiu, niezauważone. Ale o tym, co działo się na scenie trudno cokolwiek powiedzieć. Widzieliśmy aktorkę i aktorów, bolesne doświadczenia i dobrą zabawę. Dziwne połączenie jak na jeden wieczór. Momentami wypadałam ze sztuki. Zaczynałam myśleć o czymś zupełni innym. Ale wracałam na krótsze lub dłuższe momenty, po czym znów wpadałam w tok własnych myśli. Moje myśli biegły swoją drogą, a spektakl swoją. I dopóki drzwi się nie otworzyły, a na scenę w blasku reflektorów nie wszedł Młodzieniec (Marcin Czarnik), to ja dalej byłam rozkojarzona. Dopiero ten widok wprawił mnie w osłupienie.

Chociaż w stosunku do sztuki mam mieszane uczucia i jedyne, co na jej temat mogę powiedzieć to to, że do wybitnych czy dobrych zaliczyć się jej nie da, to jedno pozostaje tutaj niezakwestionowane: scenografia (Mirek Kaczmarek), muzyka (Aleksandra Gryka) i gra świateł były niesamowite. To, co działo się na scenie dzięki tym trzem elementom robiło wrażenie i to niemałe. Nie można było spodziewać się niczego, bo wszystko zmieniało się w zaskakująco szybkim tempie. Spokój stawał się chaosem, a z zadumy wyrywały wariacje. Muzyka była odzwierciedleniem uczyć i emocji postaci, gra świateł podkreślała poszczególne elementy czy poszczególne postacie, a scenografia będąca odzwierciedleniem jakiegoś starego wnętrza kawiarni współgrała z aktorami idealnie. Bo cała otoczka wokół spektaklu, jak również i wykonanie aktorskie były naprawdę dobre. Niby Stara kobieta wysiaduje ma wszystkie elementy, które pozwoliłyby nazwać ją sztuką dobrą, a jednak taka nie była, coś zdecydowanie nie stykało.

/fot. Magda Hueckel/

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE