Lot nad kukułczym gniazdem, reż. Ingmar Villqist

12:54

Lot nad kukułczym gniazdem w reżyserii Ingmara Villqista to niepowielona po raz kolejny historia z wnętrza oddziału psychiatrycznego. To zupełnie inna jej interpretacja, która okazała się być czymś więcej niż tylko rysą w powieści Kena Keseya. Spektakl niósł refleksje – przekaz mniej lub bardziej dosłowny – który niestety niedostrzeżony przez publiczność zatracił wizję reżysera i spłycił jego wydźwięk do formy komediowej

Powiedzmy sobie szczerze, to jest spektakl, który zasługuje na gromkie brawa, ale nad owacjami na stojąco zastanowiłabym się dłuższą chwilę. Bo tak jak film czy książka zachwyca, tak sztuka została spłycona do granic dobrego smaku i gustu. Wizja reżysera nie znalazła ujścia w licznych zabiegach scenicznych, tylko zamknęła w nich jeszcze bardziej, wywołując u widzów reakcje odwrotne od oczekiwanych. Ale żeby nie było i nikt nie poczuł się urażony, ja także, podążając za głosem większości, podniosłam się z krzesła oklaskując spektakl i aktorów. Oklaskiwałam role Michała Kościuka, Pawła Sanakiewicza i Kosmy Szymana, które były jak żywcem wyrwane z filmu w reżyserii Milosa Formana o tym samym tytule Lot nad kukułczym gniazdem. Wzroku nie można było oderwać od ich aktorskich wirtuozerii. Zadziorność McMurphy’ego, ironiczność Hardinga i skrępowanie Bibbita to elementy, które zdecydowanie wyróżniły się na tle całego spektaklu. To oni królowali na scenie. Zawładnęli nią na tyle, że wieczór i spektakl należał tylko do nich.

Cała historia toczy się wokół oddziału szpitala psychiatrycznego, gdzie główną dowodzącą jest Siostra Ratched (Urszula Grabowska). Kobieta słynąca ze swych bezwzględnych rządów oraz daru podporządkowywania chorych i pracowników szpitala. Nikt nie protestował przeciwko ułożonemu harmonogramowi dnia ani planom i celom, jakie wyznaczyła. Była przecież najlepsza. Przybycie Randle'a Patricka McMurphy'ego (Michał Kościuk) zakłóciło panującą harmonię i ład na oddziale. Plan mężczyzny był prosty, dać się zamknąć, aby w przyjemnej atmosferze przetrzymać trudy więzienia. Od pierwszego dnia pobytu w szpitalu zjednuje sobie pacjentów i namawia do bunt przeciwko „Wielkiej Oddziałowej”. Chociaż początkowo chorzy byli w stosunku do niego nieufni, szybko dali wciągnąć się w gierki McMurphy’ego. Wódz (Dariusz Starczewski), Harding (Paweł Sanakiewicz), Billy Bibbit (Kosma Szyman), Scanion (Jakub Bohosiewicz) i Martini (Przemysław Branny) pod panowaniem nowego pacjenta odnajdują (po części) sens życia. Zaczynają dostrzegać światełko w tunelu, nadzieje na zmiany, na to, że w końcu opuszczą te zamknięte mury i zaczną wszystko od nowa. Niestety, przegrywają z codziennością, do której po jakimś czasie (można powiedzieć, że z wielką ulgą) wracają. McMurphy’emu udaje zrealizować się wcześniej założony plan, jednak cena, jaką przyszło mu zapłacić była ogromna. Zbyt późno przekonał się, że z siostrą Ratched lepiej nie zadzierać.

Wyobrażenia o oddziale psychiatrycznym nieco różniły się od zastanego stanu rzeczy. Nie było surowości i zimna pomieszczeń, tylko luksus epatujący ze wszystkich stron niczym lepsza i dużo bogatsza wersja sanatorium w Ciechocinku. Od postawienia pierwszego kroku na sali dało wyczuć się, że wystrój w żaden sposób nie wkomponuje się w historię przedstawioną na scenie. Nawet rozłożone elementy scenografii (chociaż próbowały) nie uniosły ciężaru tego wrażenia. Zamiast skupić się na skromności postawiono na przepych. Porozstawiano krzesła, powieszono obrazy, ułożono książki. Jakby małym nakładem pomysłu, pieniędzy i… pracy chciano na szybko oprawić spektakl. Byłabym skłonna uwierzyć w to, co wyreżyserował Ingmar Villqist, gdyby sztuka zamiast w pięknej Sali Teatru Bagatela przy ulicy Sarego 7 swoje miejsce miała w jakimś ciemnym, ciasnym pomieszczeniu z niepomalowanymi ścianami i słabym oświetleniem.

Lot nad kukułczym gniazdem zrobiony w stylu słuchowiska radiowego, pozwolił reżyserowi uzupełnić go o kilka dodatkowych elementów domykających ostatecznie klamry sztuki. Wprowadzenie monologów Wodza wyjaśniło wiele niezrozumiałych lub pominiętych kwestii, a obszerny, aczkolwiek przerażający, wykład o lobotomii (uzupełniony projekcją filmową) przedstawił tragizm oddziału psychiatrycznego jaki kiedyś na nim panował. Ingmar Villqist w powieści Kena Keseya doszukuje się nowych sensów. Bardziej współczesnych, bardziej odpowiadających dzisiejszemu społeczeństwu. Próbuje w słowa i postawy bohaterów włożyć rozważania na temat wolności czy wartości demokracji, a nawet pytania o sens buntu i dobrowolnego zniewolenia. Stara się jak może naprowadzić widza na tryb własnego myślenia. Ta nieudolna próba skutkuje tylko napadami śmiechu publiczności, która w spektaklu doszukuje się komedii i farsy, a nie rozważań na temat własnej egzystencji. Przez takie zachowanie myśli poważne zostają zastąpione nietrafionym żartem, który w tym wypadku wydaje się żenujący. (Jedyny moment, kiedy i na mojej twarzy zagościł uśmiech to nocna podróż na ryby. Sześciu, dużych facetów ściśniętych na jednym materacu – widok komiczny.) Może to przez mój stosunek do oddziału psychiatrycznego, a może przez brak poczucia humoru, ale to co widziałam nie budziło zadowolenia, a wręcz odwrotnie. Przerażenie, własnej niemocy i własnego niedołęstwa. Lot nad kukułczym gniazdem niósł ze sobą sens głębszy, niestety całkowicie pominięty. Był jak układana przez Jakuba Bohosiewicza kostka Rubika, która ułożona na samym końcu domykała całość. Pokazując, że i my możemy podzielić los R.P. McMurphy’ego, tylko w swoim własnym zakresie, ze swoimi własnymi problemami. Ale tego przekazu nie ma… został niezauważony.


/fb.com/TeatrBagatela/
Lot nad kukułczym gniazdem (wg powieści Kena Keseya)
Teatr Bagatela
reżyseria/scenografia/opracowanie tekstu: Ingmar Villqist
kostiumy/asystent scenografa: Agata Stańczyk
muzyka: Paweł Betley
projekcje: Dawid Kozłowski
reżyseria świateł: Marek Oleniacz
obsada: Michał Kościuk, Urszula Grabowska, Dariusz Starczewski, Paweł Sanakiewicz, Kosma Szyman, Jakub Bohosiewicz, Przemysław Branny, Sławomir Sośnierz, Angelika Kurowska, Anna Branny, Ewelina Starejki, Karolina Chapko, Patryk Kośnicki, Piotr Różański, Tomasz Piotrowski, Joanna Jaworska

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE