Ojciec, Agata Duda-Gracz

08:56

Agata Duda-Gracz grubą kreską oddzieliła rzeczywistość od nierealności. Poróżniła życie ze sztuką i postawiła te dwa elementy w opozycji. Jakby nigdy ze sobą nie współgrały. Jakby zawsze egzystowały obok siebie. W sposób dosłowny przedstawiła szaleństwo twórczych dążeń. Zadała pytanie jak wiele artysta jest w stanie poświęcić dla stworzenia obrazu zgodnego ze swoją wizją? Ideału, który dostępny tylko dla wybranych, okazuje się być zgubny

Świat przedstawiony w spektaklu znajduje się na granicy rozkładu pomiędzy życiem, a sztuką. Nawet scenografia, stworzona przez samą reżyserkę, silnie oddziela te dwa elementy, utożsamiając je kolejno z kuchnią i pracownią, czyli elementami codzienności Ojca, głównego bohatera. Przekraczając linię scenografii widz nieświadomie przekracza zaproponowaną granicę, która od samego początku oplata jakąś dziwną aurą kościelną. Początkowo niezrozumiałą. Dopiero pod wpływem dziejących się na scenie wydarzeń widz potrafi w nią wejść. Dostrzec sakralność miejsca i formy. Bez słowa sprzeciwu akceptuje to. Godzi się dobrowolnie na wszystko, co proponuje reżyserka. Dając temu wyraz prowadzony już na widownię ciemnym korytarzem.

Spektakl, jak wskazuje sam tytuł, na pierwszy plan wysuwa Ojca (Tomasz Miedzik). Jest to postać oschła, despotyczna, która przez swoje artystyczne aspiracje niszczy rodzinę. Poza własnymi dążeniami twórczymi do osiągnięcia ideału odcina się od wszystkiego. Rezygnuje z rodziny, bliskich, siebie. Agata Duda-Gracz przedstawia zwyczajną, z pozoru, rodzinę, która przy bliższym poznaniu okazuje się tworem sztucznym, niemającym prawa bytu. Miejsce każdego z jej członków jest ściśle określone. Nikt nie wychodzi poza narzucone normy. Nikt nie sprzeciwia się panującym regułom. Postacie przesuwają się po liniach wyznaczonych przez reżyserkę. A kto popatrzy głębiej zobaczy, że poruszają się one po granicy własnych ograniczeń. Ich ruch jest mechaniczny, brakuje mu naturalności. Ta sztuczność zwodniczo oplata bohaterów, gubiąc ich we własnej codzienności. Matka (Ewa Worytkiewicz) bez słowa sprzeciwu podporządkowuje się narzuconemu systemowi. I nawet nie podejmuje prób wyjścia poza jego normy. Poglądy Ojca dotyczące życia i otaczającej go rzeczywistości nie zmieniają się nawet z przyjściem na świat Córki (Karolina Kamińska). To dziecko również musi się podporządkować. Wejść w ramy, wyznaczone już wcześniej. Pojęcie miłości, którego tutaj praktycznie nie ma sprawia, że Córka jest przez Ojca niezauważana. Staje się widmem dojrzewającym psychicznie oraz fizycznie wyłącznie na/w oczach publiczności.

Historia rodzinna szybko okazuje się być didaskaliami sztuki. Jej właściwy początek rozpoczyna się dopiero w momencie, kiedy episkopat zleca Ojcu wyrzeźbienie krucyfiksu. Jest to punkt zapalny do zmiany całego układu. Ostatecznie obdzierający prawdziwy temat spektaklu z jego tajemniczości. Przed widzami staje zadanie zrozumienia twórczego procesu artysty. Jego intymności i szaleńczych dążeń do stworzenia dzieła idealnego, w pełni zgodnego z wizją artystyczną. Ojciec grubym murem oddziela życie od poświęcenia dla sztuki i w imię sztuki. Zaczyna balansować na granicy szaleństwa. Kolejno niszczy stworzone przez siebie wizerunki Jezusa uważając je za złe, niedokładne, odbiegające od idealnego wizerunku Boga. W końcu postać Jury (Krzysztof Piątowski), chłopaka którego wybrał do pozowania, coraz bardziej wciąga go w chorą wizję stworzenia „wystarczająco” martwego Chrystusa. Młodzieniec zgadza się na wszystko, bo jako jedyny wierzy, że w końcu się uda, że artysta dostąpi rozkoszy spełnienia. Ojciec jednak zbyt owładnięty wizją własnej twórczości, odrzuca chłopaka dokładnie w taki sam sposób jak robił to z rzeźbami. Doprowadza do zniszczenia Jury. Dla sztuki i w imię sztuki. Posuwa się do zabójstwa, tworząc wizerunek Jezusa – wydającego się mu – idealnym. Jednak i to wyobrażenie okazuje się zwodnicze, a wizerunek cierpiącego na krzyżu nadal nie jest wystarczająco dobry. Ojciec doprowadza do zniszczeni siebie, rodziny – najpierw umiera żona, później Jur, największa miłość córki. I w końcu niszczy świat, który go przygarnął i dał schronienie.

W sztuce zachwiany zostaje również podział władzy na silnych i słabych. Mamy Ojca w roli pana i władcy, który zostaje pokonany przez swojego własnego pracownika. Czeladnik – wspaniała kreacja aktorska Tomasza Wysockiego – przejmuje władzę, a kiedy Ojciec popada w twórczy obłęd, wykorzystuje to, do zaspokajania erotycznych potrzeb regularnie i w sposób brutalny gwałcąc córkę artysty. Podział władzy pojawia się również przy figurach świętych: Świętego Sebastiana (Daniel Malchar), Świętego Dionizego (Sławomir Rokita) i Świętej Julianny (Teresa Lipinska), które stojąc na drabinach w różnych częściach scenografii komentują dziejące się na scenie wydarzenia. Są niczym antyczny chór doradzający, komentujący, wyśmiewający. Odgradzający jednocześnie świat „świętych” od świata „ziemskiego”. A wszystko po to, aby uświadomić swoją wyższość. Co pokazują poprzez stosunek swój do wydarzeń rozgrywające się na scenie. Jakby celowo nie dostrzegali trosk ziemskich. Jakby nie chcieli zniżać się do poziomu niegodnych ich postaci. Chcąc przede wszystkim zabawić się z bohaterami i publicznością dając wyraz dwoistość życia ludzkiego.

Spektakl Ojciec wywołuje u odbiorcy wstrząs i zadaje ból w najbardziej dotkliwe sfery życia. W końcu umieszcza nieświadomego człowieka w samym centrum sakralności. I poprzez to wskazuje na sztukę naiwną, ślepo wierzącą w ideały. Agata Duda-Gracz z pełną świadomością uderza w człowieka i granice jego szaleństwa. Próbuje oddzielić sztukę od życia jednocześnie oplatając je widmem nieuchronnej śmierci. Umieszczając w sacrum i profanum człowieka i jego człowieczeństwo. Reżyserka wprost stawia pytanie, jak daleko jest w stanie posunąć się artysta, żeby stworzyć dzieło idealne? Agata Duda-Gracz błądzi po przemijających scenach szukając odpowiedzi, a widzom pozostawia bierność wobec wydarzeń, iluzji i zdarzeń. Ich zadanie ogranicza wyłącznie do przyglądania się swoim zmaganiom. Co powoduje, że podporządkowują się oni bezgranicznie jej i narzuconym przez nią konwencjom.

/fot. slowacki.krakow.pl/

Ojciec
scenariusz, reżyseria i scenografia: Agata Duda-Gracz
muzyka: Jakub Ostaszewski
ruch sceniczny: Kamila Jankowska, Witold Jurewicz
reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk
obsada: Ewa Worytkiewicz, Karolina Kamińska, Tomasz Międzik, Krzysztof Piątkowski, Tomasz Wysocki, Sławomir Rokita, Maciej Nerkowski/Daniel Malchar, Teresa Lipinski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE