Skrzypek na dachu, reż. Jan Szurmiej

10:19

Po Teatrze Żydowskim niosą się słowa: mazal tov, które w języku jidysz oznaczają życzenie szczęścia. W sztuce Skrzypek na dachu będą one słyszane przy każdej, choćby najbłahszej, okazji winszowania pomyślności. Nie uchronią one jednak przedstawionej społeczności żydowskiej przed dramatem, który będzie wynikiem powszechnej nienawiści tego narodu

/fot. Olga Cieślar/

Ta historia sięga czasów odległych, bo roku 2009 (lub 2010, jeśli dbać o szczegół), kiedy to teatr nie był mi bliski, a moja obecność w nim sporadyczna. Było też miasto zwane Poznaniem i spektakl Skrzypek na dachu w repertuarze jednego z teatrów. Byłam też ja siedząca na widowni podziwiając grę aktorską. Pech chciał, że do końca sztuki nie dotrwałam i przez wiele lat żałowałam, że nigdy nie udało mi się wgłębić w jej reżyserię. Żałowałam tego dźwięku skrzypiec i śpiewanych piosenek. Scenografii i realizacji świetlnych. Do czasu, aż Skrzypek na dachu pojawił się w repertuarze Teatru Żydowskiego im. Estery Rachel i Idy Kamińskich, a mnie przyszła nadzieja na dokończenie niedokończonego spektaklu.

Fabuła oparta jest na powieści Szolema Alechema Dzieje Tewji Mleczarza i bez wątpienia jest to jeden z najbardziej znanych, i najczęściej wystawianych musicali na świecie. Rzecz dzieje się w roku 1905 w Anatewce, miejscu gdzie obok siebie żyją Żydzi i Rosjanie. Reżyser zadbał też by stosunki ludności żydowskiej i rosyjskiej nie zatarły się. Aby w spektaklu wciąż widoczna była granica między dobrem, a złem. Ich stosunki są chłodne i mimo szerzącej się nienawiści pierwsza z grup stara się odnaleźć w panującym ładzie i żyć tak, żeby nie przeszkadzać. Szerzący się antysemityzm to dramat tej ludności, która z czasem musi sprzedać cały swój majątek i udać się na wygnanie. Ich głos sprzeciwu staje się nieważny wobec władzy carskiej pragnącej oczyścić miasteczko ze „zbędnych elementów”. I chociaż ta historia jest tragiczna w skutkach Jan Szurmiej, reżyser sztuki zadbał o elementy humorystyczne, zapierające dech w piersiach i te groteskowe. Nagle historia biednego mleczarza stała się metaforą losu narodu żydowskiego, któremu w historii niejedno przyszło wycierpieć. Sztuka w doskonały sposób podkreśliła też jak ważna dla tego narodu jest tradycja, która przesiąka we wszystkie elementy ich życia. Czasami w swych strukturach pozostaje niezmienna, a czasami wraz z postępującą rzeczywistością zmienia się dostosowując do nowych zasad.

Wśród wielu bohaterów, wielu historii na plan pierwszy wysuwa się opowieść mleczarza Tewji, który chce wydać za mąż swoje córki. Z jednej strony marzy mu się zięć inteligentny, z drugiej bogaty. W tym miejscu tradycja staje naprzeciw miłości. A utarte z dawna zwyczaje ustępują miejsca pragnieniom. Tradycyjne zamążpójście winno być zależne od swatki i majętnego kandydata, a nie od widzi mi się przyszłej żony. W tej jednak historii jednak coś pęka, coś się zmienia, i Tewji ponad wszystko stawia szczęście swoich dzieci. Jest świadom podjętych decyzji, chociaż przychodzi mu to z trudne. Niejednokrotnie, aby przekonać do swoich racji, odnosi się do sennych przepowiedni i magicznych zwyczajów. Tak też bazując na wymyślonym śnie i duchu zmarłej babci, Tewji przekonują swoją żonę, że ich córka powinna poślubić właściwie kogoś innego niż „załatwiła” swatka.

Aktorów pojawiających się na scenie trudno zliczyć. Wszyscy jednak stawiają z wdziękiem wytrenowane kroki i śpiewają wyuczone piosenki. Współpracują ze sobą dając wrażenie zwartej i zżytej ze sobą grupy, której atmosfera udziela się publiczności. To za sprawą ich gry aktorskiej scena teatru żydowskiego staje się nagle prawdziwym miejscem życia ludności żydowskiej. Anatewką, niezmienną w swych strukturach. I chociaż scenografia, jak na tak dużą sztukę, niewielka, a ilość rekwizytów uboga, to w pełni odzwierciedliła biedę tamtejszej społeczności. Za pomocą zaledwie trzech, zbitych z drewna chatek wzniesiono całe miasteczko, w którym toczyło się życie i handel. A nawet cicha walka z tradycją i narzuconymi normami.

Od razu dało się też wyczuć, że to, co przekazuje reżyser jest prawdziwe i szczere. A los narodu żydowskiego odnosi się nie tylko do tego, co wydarzyło się ponad sto lat temu, ale również i tego, co dzieje się ciągle na granicy dobra i zła, tradycji i nowoczesności i stale postępującego antysemityzmu. Bo wszystkie zabiegi inscenizacyjne krok po kroku zbliżały widza do bliższego poznania tamtejszej społeczności, jej tradycji, zwyczajów i obrzędów. Stopniowo dążąc do przedstawienia prawdziwego dramatu tamtejszej społeczności. Ich los się wypełnia. Pozostawiając po tętniącym życiu jedynie mgliste wspomnienia bytowania nieznanej nikomu grupy, za której śladem nikt nie odwrócił wzroku.

/fot. Olga Cieślar/

Skrzypek na dachu
reżyseria: Jan Szurmiej
przekład: Antoni Marianowicz
libretto: Joseph Stein
scenografia: Wojciech Jankowiak
kostiumy: Marta Hubka
choreografia: Jan Szurmiej
muzyka: Jerry Bock
kierownictwo Muzyczne: Teresa Wrońska
teksty piosenek: Sheldon Harnick
przygotowanie wokalne: Małgorzata Hauszild
obsada: Marek Szydło, Ewa Dąbrowska/Alina Świdowska, Monika Chrząstowska/Monika Soszka, Sylwia Najah, Małgorzata Majewska/Joanna Rzączyńska, Agnieszka Gryżewska, Katarzyna Gordyczukowska, Joanna Przybyłowska, Monika Chrząstowska/Izabella Rzeszowska/Małgorzata Trybalska, Ernestyna Winnicka, Piotr Sierecki, Barbara Szeliga, Piotr Chomik, Henryk Rajfer, Marek Węglarski, Jan Szurmiej/Henryk Rajfer, Marcin Błaszak Jerzy Walczak, Ryszard Kluge, Piotr Wiszniowski, Waldemar Gawlik, Rafał Rutowicz, Franciszek Jankowski (statysta)/Tomasz Wiszniowski, Józio Napiórkowski/Jakub Gajewski, Jacek Michałowicz/Michał Lisiewicz, Grzegorz Kulikowski
obsada dodatkowa: Halina Dmitrzak, Grzegorz Grzywacz, Grzegorz Kulikowski, Iwona Pachońska, Jolanta Pankowska, Wanda Siemaszko Rosjanie: Mariusz Bach, Robert Kot, Arkadiusz Kucharski, Piotr Nowakowski, Paweł Osuch, Andrzej Pankowski Kaskaderzy: Jacek Długosz, Robert Brzeziński

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE