Marzenie Nataszy, reż. Bartłomiej Miernik

16:32

Monodram przedstawiający życie współczesnej nastolatki w zapowiedziach twórców miał stanowić punkt wyjścia do rozmowy o uczuciach, bliskości i akceptacji. Szybko jednak zapowiadane słowa przestały cokolwiek znaczyć, a opowiedziana historia stała się nic nieznaczącą spowiedzią, której finał był zbyt przewidywalny


O spektaklu Marzenie Nataszy można by nie powiedzieć nic. Bo od pierwszych minut nie zachwyca, a wręcz nudzi i usypia. Jakby Bartłomiej Miernik reżyserując nie miał pomysłu na monodram. Jakby wykorzystał dobrze znaną historię, trochę tandetną, a trochę przewidywalną, wsadził ją w usta pierwszej napotkanej aktorki i próbował grać na wrażliwości widza. Historia tytułowej Nataszy z pozoru wydaje się trudna i raczej należy do tych wzruszających, gdzie człowiek zawsze chce ofiarować swoją pomoc biednej dziewczynie. Żyjąca w patologicznej rodzinie Natasza trafia do domu dziecka. Wychowana w bidulu nauczyła się sztuki życia szybciej niż inni. Była nieposkromioną złośnicą, której każdy się bał. Była po prostu twarda. Wszystkim chciała pokazać, że lepiej z nią nie zdzierać. Lecz prawda jest taka, że gdzieś tam w głębi duszy potrzebowała miłości. Potrzebowała chłopaka, który ją pokocha i poślubi. Dziewczyna, co jakiś czas wspominała o tym jak bardzo pragnie poznać miłość swojego życia. I tak też się staje, kiedy w szpitalu odwiedza ją pewien dziennikarz, który dla lokalnej gazety miał napisać krótką notkę o dziewczynie, która wyskoczyła z okna. Chwila zainteresowania rodzi u Nataszy uczucia. Fascynację i obsesję jednocześnie, która z czasem przysparza jej ogromnych kłopotów.

Koniec tej historii można łatwo przewidzieć. Nie wiem, co tutaj było gorsze czy samo wykonanie czy to niedopracowanie realizacyjne, ale jednego jestem pewna mogło być, chociaż trochę ciekawiej. Annę Dudziak wcielająca się w tytułową bohaterkę po raz pierwszy widziałam na scenie i… no cóż, zachwycająco nie było. Rola Nataszy zagrana była na jednym tonie, bez żadnych emocji. Była „sucha” w najprostszej swej postaci. Miałam dziwne wrażenie, że aktorka po raz pierwszy stanęła przed publicznością, żeby w ogóle cokolwiek zagrać. To, że sama postać bohaterki nie zachwyciła nie spisywało jeszcze wszystkiego na straty, przynajmniej w moich oczach, i dawało wiarę w inne zabiegi sceniczne. Tyle, że i tutaj było źle. Scenografia okazała się zbyt pusta i mało zorganizowana, a przygotowana realizacja muzyczna nie wpisała się dobrze ani w wypowiadane słowa, ani w panujący nastrój. Monodram stawał się z każdą minutą coraz bardziej nużący i usypiający. I tak w zaskakująco wolnym tempie dążąc do wyjaśnienia marzenia Nataszy, które w swym rozwiązaniu nawet nie przynosi żadnych emocji.



Marzenie Nataszy
reżyseria i scenografia: Bartłomiej Miernik
obsada: Anna Dudziak

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE