Śmierć pięknych saren, reż. Jan Szurmiej

10:39

Mariusz Szczygieł powiedział, że Śmierć pięknych saren jest najbardziej antydepresyjną książką świata. I rzeczywiście tak jest, co niewątpliwie zauważył Jan Szurmiej wystawiając zbiór opowiadań Oty Pavla na scenie Teatru Żydowskiego. Wreszcie możemy zobaczyć los rodziny żydowskiej, w której najważniejszym motywem nie jest cierpienie i ból, a rodzinne szczęście i miłość

/fot. Andrzej Wencel/

Śmierć pięknych saren to spektakl, którego motywem przewodnim stają się wspomnienia z dzieciństwa Oty Pavla, autora zbioru opowiadań o tymże samym tytule. Szczęśliwa młodość wydarta z pamięci pisarza miesza się z elementami fikcji i zjawisk wykraczających poza ludzkie postrzeganie. Niewątpliwie przyczyną, która sprawiła, że właśnie na takich momentach zbudowano historie była choroba psychiczna autora. Jej początek może wydawać się nie do końca jasny, ale ponoć – jak twierdzi sam autor – tak właśnie było. Pracujący, jako komentator sportowy Pavel wyjeżdża w 1968 roku na olimpiadę do Insbrucka i tam słysząc wiwatujący w języku niemieckim tłum traci zmysły. Odgłosy ludzi spowodowały, że wróciły jego najstraszliwsze wspomnienia z czasów II Wojny Światowej. W ramach walki ze schizofrenią lekarz zmusza Pavla do skupienia się na własnym dzieciństwie i opisaniu go.

Jan Szurmiej reżyserując zbiór opowiadań Oty Pavla utrzymał ten lekki i zabawny ton zapisanych wspomnień. Już w pierwszych chwilach spektaklu dostajemy sporą dawkę dobrego humoru, a to za sprawą poznania rodziny Popperów i głównego jej przedstawiciela Leona Poppera (Henryk Rajfer). To on staje się najważniejszą postacią w sztuce, bo za jego przyczyną zostaje pokazana ojcowska miłość i poczucie bezpieczeństwa czyniące dzieciństwo Oty (Piotr Sierecki) beztroskim. Leon Popper to wielki mistrza sprzedaży lodówek i odkurzaczy marki Electrolux, który swój towar potrafi sprzedać nawet ludziom niemającym dostępu do elektryczności. A to wszystko za sprawą Irmy (Monika Chrząstowska) – żony Dyrektora Generalnego Electrolux Franciszka Koralika (Marek Węglarski), której to uwagę i uczucie chciał zdobyć. Pchnięty uczuciem wspina się po szczeblach kariery zdobywając w końcu medal dla najlepszego sprzedawcy świata. Nie wiem czy to z usposobienia bohatera czy ogromnego szczęścia, ale wszystko albo uchodziło mu płazem albo po prostu się udawało. Tak poznał sławnego malarza Vratislava Nechleba (Piotr Chomik). Tak też przeżył wojnę.

Oprócz dokładnej charakterystyki ojca warto zwrócić uwagę na często pojawiający się motyw łowienia ryb, którego rodzina Popperów była ogromnym miłośnikiem. Oglądając tę ciągle powtarzającą się czynność, można zauważyć, że to właśnie ona pojawia się w tych najbardziej zabawnych, refleksyjnych i smutnych chwilach. Jakby miała stać się powiernikiem wspomnień lub lekarstwem na gorsze momenty. Beztroskie dzieciństwo Oty kończy się wraz z wybuchem wojny. Po wielu radosnych chwilach w rodzinie Popperów przychodzi czas na cierpienie. Los tych ludzi przestaje różnić się od losu innych żydowskich rodzin. Lecz w tych najbardziej tragicznych momentach reżyser silnie zarysowuje ogromną miłość i odwagę ojca, gotowego zginąć za swoich synów. Kiedy dowiaduje się, że jego synowie muszą iść do obozu koncentracyjnego postanawia przyrządzić im ucztę, może po raz ostatni.

Najbardziej w Śmierci pięknych saren wyróżnia się scenografia pokryta bielą. Białe prześcieradła. Białe meble. Ten jednolity kolor zwraca uwagę na bohaterów, którzy w kolorowych strojach poruszają się w scenicznej przestrzeni. Ich zmieniające się role za każdym razem dostają czystą kartę do zapełnienia przez inną historię. Podobnie jak w opowiadaniach Oty Pavla, Jan Szurmiej wykorzystuje w swojej inscenizacji zabieg mieszania wspomnień z wyobrażeniami. I dzięki temu tworzy spektakl prawdziwy, lecz bazujący na kanwie snu na jawie. Po wszystkich wspomnieniach oprowadza nas syn Leona – Ota dopowiadając słowa niewypowiedziane bądź uzupełniając fragmenty opowieści ucięte przez innych bohaterów. W sztuce jego postać nabiera ogromnego znaczenia, bo za jego sprawą udaje się nam bliżej poznać bohaterów, a także wprowadzić w odpowiedni stan emocjonalny odpowiadający dziejącym się wydarzeniom.

Wystawiony na deskach teatru żydowskiego utwór, osnuty widmem Holocaustu, staje się także opowieścią o szczęśliwym życiu, życiu przed i po tragedii. To pozwala uczynić go spektaklem zabawnym, refleksyjnym i wychodzącym poza wszelkie ramy. Ogromny potencjał sceniczny tekstu Pavla zostaje w pełni wykorzystany przez reżysera. I jakby tego było mało również i obsada zostaje dobrze dobrana. Wyczuwa się jedność postaci oraz umiejętne poprowadzenie aktora. Każda z ról grana jest nad wyraz dobrze, ale to właśnie postać Franciszka Koralika zapada w pamięci, jakość tak najbardziej. Aktor wcielający się w tę rolę niebywale imponował swoim akcentem. Warto także wspomnieć o wszystkim tym co było poza fabułą. O dziejących się wydarzeniach gdzieś z boku, oprawionych piękną muzyką, często śpiewaną przez samych aktorów, która dostarcza dużo emocji. To właśnie muzyka nabiera tutaj znaczenia i staje się drugim elementem umiejętnie wprowadzającym w określony nastrój, a nawet więcej, w silny emocjonalny trans.

/fot. Andrzej Wencel/
Śmierć pięknych saren
autor: Ota Pavel
tłumaczenie: Andrzej Czcibor-Piotrowski
reżyseria i inscenizacja: Jan Szurmiej
adaptacja: Paweł Szumiec
opracowanie muzyczne: Teresa Wrońska
obsada: Piotr Chomik, Monika Chrząstowska, Henryk Rajfer, Piotr Sierecki, Monika Soszka, Dawid Szurmiej, Ewa Tucholska, Marek Węglarski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE