Msza za miasto Arras, reż. Igor Sawin

13:18

Msza za miasto Arras Andrzeja Szczypkowskiego to tekst wielopłaszczyznowy. Aktualny, niezależnie od nastrojów społecznych czy wydarzeń historycznych. Ukazał się trzy lata po marcu ’68 i miał w swoim zamierzeniu głośno mówić o antysemityzmie, i atakach polskiej władzy komunistycznej na intelektualistów. Jego wielowymiarowość sprawiła, że opowieść o mieście Arras stała się realna w każdym z czasów, nawet i dzisiaj

/fot. Krzysztof Bieliński/

Pierwsza próba przeniesienia powieści na deski teatru miała miejsce w 1994 roku w Teatrze Powszechnym, gdzie Krzysztof Zalewski (reżyseria) wraz z Januszem Gajosem podjęli się opowiedzenia o brutalnych wydarzeniach z miasta Arras. Po wielu latach, a dokładnie po dwudziestu, tekst powrócił na scenę, lecz tym razem na scenę Teatru Narodowego i w adaptacji Igora Sawina, wciąż autentyczny i w pełni aktualny. Opowieść głównego bohatera sztuki, Jana, rozciąga się na lata zarazy oraz prześladowań Żydów i czarownic w mieście Arras, a także wszystkich wydarzeń im towarzyszących. Oprowadzając najpierw po własnym życiu bohater, szybko zamienia wspomnienia w brutalną historię prześladowań, rozpoczynających się od Żyda Celusa, oskarżonego o rzucenie klątwy. Celus nie mogąc znieść myśli, że jego, poczciwego Żyda, oskarżono o coś takiego powiesił się. Czyn ten dla ludności miasta równoznaczny był z przyznaniem się do winy.

Dalej narrator wspomina zarazę, która w swych skutkach była okropna. Nie szczędząc nikogo. Głód doskwierający ludziom powodował, że dopuszczali się oni czynów nieludzkich. Dobijali umierających, aby mieć co jeść. Jedna z kobiet zabiła nawet własne dziecko, aby nie głodować. Jej czyn wywołuje silny konflikt między dwoma biskupami, co skutkuje zamknięciem bram miasta. Kiedy zaraz mija ludzie zaczynają wstydzić się swoich czynów, a tym samym szukać winnego odpowiedzialnego za te wydarzenia. I tak zaczynają od oskarżeń w stronę Żydów. Wymuszając na biskupie miasta podporządkowanie się woli większości.

Msza za miasto Arras będąca w głównej mierze sporem pomiędzy Albertem – biskupem Arras, a Dawidem – biskupem Ultrechtu szybko zaczyna widza szokować. Straszliwość wydarzeń, które działy się w tym mieście budzi obrzydzenie. Rodzi się pytanie nad możliwością dokonania takich czynów. Ale słowa Jana nie ustają, nie przestaje opowiadać o brutalności swojej historii. Jego wyznania nie zdają się jednak być zakorzenione w tamtych wiekach tylko obecnie, tu i teraz. Odnoszące się do całej ludzkości, do jej zachowania. I patrząc na ten świat przeszły, teraźniejszy i ten, który nadejdzie, widzi się tylko powtarzającą historię uwieńczoną opowieścią, która swoje miejsce miała w każdym z wieków, nawet i współcześnie.

Aby opowiedzieć historię miasta Arras Januszowi Gajosowi niepotrzebne są żadne rekwizyty czy specjalnie przygotowany kostium. Na scenie wystarczy mu jedno krzesło, na którym często się podpiera i zwykły garnitur, który sprawia, że granice opowieści się zacierają, a ten współczesny kostium czyni go jednym z nas. Najprościej mówiąc aktor wchodzi na scenę i gra. Ale za to, jak gra. Wykorzystuje wieloletnie już doświadczenie aktorskie, aby historię miasta Arras opowiedzieć prawdziwie. Stosuje pauzy. Moduluje głos, aby oddać całą charakterystykę postaci, o której mówi. Nie ucieka się do żadnych zabiegów tylko cały czas bezpośrednio zwraca do widza, snując opowieść w pierwszoosobowej narracji. Scenografia będąca salą teatralną w niezmienionej przestrzeni, pełna surowości, otacza bohatera. A z tej szarości wyróżnia go zaledwie smuga światła. Oświetlając jego twarz i emocje, które pojawiają się podczas opowieści.

Przez cały czas czuje się tę aktualność wydarzeń. To, że widz jest tu i teraz. Nie zostaje on zabrany w żadne miejsce czasów średniowiecznych tylko pozostaje w swojej codziennej rzeczywistości. Realnej. Nie ma tej magii spektaklu, którą nie raz można zobaczyć na scenie. Jest tylko surowość ubogacająca tekst. Bo nie da się innymi słowy opowiedzieć historii o manipulacji człowiekiem, o ideologii, która zakorzenia się w ludzkim umyśle oraz o instynkcie, który rodzi się, kiedy człowiek staje przed obliczem swojego własnego ja.

O spektaklu nie da się również powiedzieć inaczej tylko, że jest on spowiedzią mędrca, człowieka nauczonego doświadczeniem. Opowieścią-wspomnieniem, którą strudzony wędrowiec, dzieli się z innymi. Akcja tych wydarzeń i motyw z niej płynący jasno traktuje o władzy, religii, polityce czy moralności człowieka nie tylko czasów ówczesnych. Przestrzega człowieka przed tym, co może się wydarzyć teraz albo w przyszłości, bo, jak to zwykli mawiać, historia lubi zataczać koło, o czym należy pamiętać i mieć się zawsze na baczności. Nienauczeni historią za każdym razem brniemy przecież w to samo, czyżby dążąc do zagłady? Janusz Gajos w swoim monodramie, jakby nie pozostawiał żadnego pola pozwalającego znaleźć na to pytanie odpowiedź. Zostawia tylko dziwne uczucie, które ma budzić zastanowienie nad naszymi działaniami, nad instynktem ludzkim, którego wyprzeć się nie możemy.

/fot. Krzysztof  Bieliński/
Msza za miasto Arras
tekst: Andrzej Szczypiorski
adaptacja sceniczna: Igor Sawin 
współpraca: Piotr Cieplak, Paweł Czepułkowski 
aranżacja przestrzeni, kostium: Dorota Roqueplo 
realizatorzy dźwięku: Piotr Gos, Marek Wojtulanis
realizatorzy światła: Bartosz Bil, Łukasz Obuch-Woszczatyński
obsada: Janusz Gajos

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE