Mokradełko, reż. Mikołaj Grabowski

16:05

Opowieść, jaką przedstawia w swojej sztuce Mikołaj Grabowski okaże się dla widza nie tyle traumatyczna, co pełna humoru. Wypowiedzi poszczególnych bohaterów miejscami będą śmieszyć, a sam spektakl nie okaże się tak interesujący jak zapowiadano. Bo historia prawdziwa, która powinna nadawać mu sens została spłycona i straciła swój pierwotny wydźwięk

/fot. Jakub Wittchen/

Najpierw powstała książka biograficzna Kato-tata. Nie pamiętnik Halszki Opfer. Opowieść o dziewczynie wykorzystywanej ponad dwadzieścia lat przez własnego ojca. Autorka przerywa milczenie i postanawia rozgrzebać przeszłość, zmierzyć się z nią oraz wykrzyczeć światu o wszystkim, co ją spotkało. W pewnym sensie chce tą książką dać świadectwo innym, ale z drugiej strony traktuje ją jako rodzaj psychoterapii. Jak sama przyznała w wielu wywiadach to, co napisała nie było dla niej żadną forma oczyszczenia, bo takiej nie dozna nigdy. Nigdy do końca nie rozliczy się z własną przeszłością, bo mimo wszystko ten człowiek, który ją gwałcił był jej ojcem, którego kochała i nienawidziła zarazem. Po publikacji książki Kato-tata… i wielu medialnych wywiadach historią Halszki zainteresowała się Katarzyna Surmiak-Domańska, która postanowiła spotkać się z osobami bliskimi z otoczenia autorki i napisać reportaż będący zbiorem ich opinii na temat kobiety. Zebrane wypowiedzi okazują się dość kontrowersyjne, bo osoby wypowiadające się zamiast współczuć Halszce, usprawiedliwiają jej ojca, twierdząc, że kobieta zawsze zachowywała się prowokacyjnie i zastanawiają się czy sama przypadkiem tego nie chciała.

Książka Surmiak-Domańskiej Mokradełko stała się materiałem, który Mikołaj Grabowski wykorzystał do stworzenia spektaklu o tym samym tytule. Opowieść o dziewczynie z Mokradełka, miejscowości, która leży wszędzie i nigdzie, rozpoczyna się dokładnie tak samo jak wstęp do książki reportażystki, czyli doskonałym wprowadzeniem w temat. Widz, który wcześniej nie słyszał o tej historii od razu zrozumie, co takiego wydarzyło się w tym miejscu i dlaczego historia Halszki została odebrana w taki, a nie inny sposób. Dostrzeże sens pojawiających się wypowiedzi. A kiedy bliżej przyjrzy się opowieści zobaczy też, że Mokradełko to nie tylko miejscowość, ale również i stan ducha ludzi w niej mieszkających. Swoją uwagę reżyser skierował jednak silnie w stronę matki dziewczyny (Maria Rybarczyk). Kreśląc jej postać bardzo wyraźnie. Portret kobiety pokazuje, jaką była słabą osobą, jak nie potrafiła w żaden sposób sprzeciwić się temu, co działo się w jej domu. Wypierała wszystkie fakty ze swojej świadomości, twierdząc, że jej mąż może i mógł dotykać Halszkę (Edyta Łukaszewska) w różnych miejscach, ale to pewnie było w żarcie, a odbycie stosunku z nią jest już całkowicie wykluczone. Matka dziewczyny nawet nie chce, aby w jej domu córka nawiązywała do sytuacji z przeszłości, a tym bardziej dopytywała o cokolwiek. Ma też żal za tyle gorzkich słów jakie napisała o niej w książce. Relacja matka-córka dla samej Halszki staje się bardzo ważna. I za każdym razem, kiedy przyjeżdża do swojej matki próbuje od niej wymusić przyznanie do winy i żal za grzechy. Czeka, aż jej rodzicielka w końcu powie przepraszam i przytuli tak jak powinna to zrobić już kilkadziesiąt lat temu. Tylko, że takiej czułości nie dostaje nigdy.

Postać matki, jaką przedstawia reżyser jest bardzo jednoznaczna. Jest po prostu nijaka. Nie sprzeciwia się. Nie kłóci. Nie odpowiada na pytania. Pląta się po swoim domu niezauważona. Robi wszystko, aby nikt jej o nic nie pytał. Nawet krzywdy własnego męża maskuje pokazując jak to bardzo go kochała. Od samego początku postać matki irytuje. I irytuje sama postawa Halszki, próbującej zbliżyć się do kobiety, domagającej się miłości. Nie podejmując ani razu próby wszczęcia awantury tylko po to, żeby wykrzyczeć jej prosto w twarz, jaką wielką krzywdę jej wyrządziła. Kiedy patrzy się na tę dwie odrębne postawy próbujące coś sobie udowodnić, zagłuszyć wyrzuty sumienia, to czuje się złość, że można było pozostać tak biernym, nie domagając się więcej. Mimo, że matka Halszki przez całą sztukę przedstawia się, jako kobieta pozbawiona uczuć, niedążąca do zmiany, to zakończenie spektaklu przynosi nadzieje, jakiej tak naprawdę tam być nie powinno. Bo nie wierzę, i chyba nikt (kto przeczytał książkę lub zobaczył spektakl) nie uwierzy, że ta kobieta się zmieniła, że potrafiła być matką kochającą.

Wszystko to, co przyszło zobaczyć w Mokradełku jest wstrząsające i warte opowiedzenia. Warte uzmysłowienia, że takie rzeczy zdarzają się naprawdę, że to nie tylko bajka w złym wydaniu. Mimo całej emocjonalności i tragizmu, jaki włożony został w ten spektakl, przyznać muszę, że nie do końca był on udany. Pojawiające się postacie były przerysowane, a ich krzyk tak sztuczny, że trudno było wierzyć w okazywane przez nich emocje. Nawet aktorzy, którym przyszło grać w tym spektaklu byli nienaturalni. Poza rolą Martyny Zeremby, Marii Rybarczyk i Danieli Popławskiej, cała reszta zawiodła. Nie było tego realizmu, który nadaje tonu sztuce. A sam zabieg wprowadzenia przez reżysera do Mokradełka postaci ojca (Mariusz Puchalski) okazał się zbyteczny, skoro po przedstawianej opowieści oprowadzała już od samego początku reporterka (Marta Szumieł). To jej postać uzmysławiała dziejące się wydarzenia i zwracała uwagę na momenty, w których znajduje się widz. A rola ojca była niepotrzebna, bo psuła tylko efekt. Lepiej byłoby wyobrażać sobie jego gesty niż mieć je pokazane niedosłownie, w wersji złagodzonej, żeby tylko zbyt brutalnie nie wyszło w spektaklu. 

Podobała mi się natomiast scenografia, która przypominała piętro niejednego bloku mieszkalnego z wieloma identycznymi drzwiami, z których kolejno wychodziły osoby chcące opowiedzieć o swoich przemyśleniach na temat Halszki. Ten zabieg był naprawdę dobrze przemyślany, ale żałuję, że spektakl Mokradełko nie zachwycił, bo miał ku temu ogromny potencjał. Żałuję tej nijakości bohaterów, którzy mogli sztukę ożywić i mimo inscenizacyjnych braków tchnąć w nią życie. Żałuje tego, że tak straszliwa historia została złagodzona i opowiedziana miłym i przyjemnym dla ucha językiem. A to przecież nie oto tutaj chodziło, i tego żałuję najbardziej.

/fot.  Jakub Wittchen/
Mokradełko (wg tekstu Katarzyny Surmiak-Domańskiej)
adaptacja, reżyseria, opracowanie muzyczne: Mikołaj Grabowski
asystentka reżysera: Daria Kubisiak
scenografia i kostiumy: Katarzyna Kornelia Kowalczyk
reżyseria świateł: Michał Grabowski
asystentki scenografa: Joanna Marciniak, Marta Badzińska
obsada: Dorota Abbe, Gabriela Frycz, Edyta Łukaszewska, Daniela Popławska, Maria Rybarczyk, Marta Szumieł, Martyna Zaremba, Sebastian Grek, Mariusz Puchalski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE