Calineczka dla dorosłych, reż. Teatr Montownia, Teatr Papahema

12:39

Bajka dla najmłodszych w wersji dla dorosłych. Pozbawiona wszystkich elementów pozwalających odnajdywać w niej własne dzieciństwo. Nie przynosi radości ani nadziei na szczęśliwe zakończenie. Jest po prostu smutna w swych strukturach i przygotowaniu artystycznym. Z trudem funkcjonuje na scenie i z trudem unosi ciężar historii stworzonej przez Teatr Montownia i Teatr Papahema. Calineczka jest po prostu obdarta z tej magii jaką nadał jej twórca Hans Christian Andersen


Życie to nie bajka, a bajka to nie życie, zapowiada Marcin Perchuć, który oprowadzać będzie po scenicznym widowisku. Jego słowa sugerują, że widzowi nie zostanie pokazana tradycyjna wersja baśni, a jej zupełnie inne wydanie. Bardziej mroczne. Sam spektakl toczy się bez słów, a jedynym głosem oprowadzającym po historii małej dziewczynki jest postać narratora. On jeden trzyma się z boku i patrzy na rozwijające wątki, lecz nie komentuje, nie wtrąca w dziejące wydarzenia. Pozwala innym na pokierowanie historią Calineczki. Pokierowanie nią samą, bo w założeniu twórców spektaklu w jej postać nie wciela się żadna z aktorek, a Calineczką staje się przygotowana lalka. Jej postura jest przemyślana i dobrze wykonana. Zwłaszcza kiedy patrzy się w jej oczy widać cały trud tego krótkiego życie, w którym przyszło jej żyć.

Lecz poza tym ta historia nie ma w sobie nic dobrego. I bynajmniej nie chodzi już tutaj o pojawiające się wątki, ale o samo wykonanie. Kto zetknął się z książką Katarzyny Miller i Tatiany Cichockiej Bajki rozebrane łatwo domyśli się o czym będzie mowa. Na początku silnie zaakcentowany wątek matki, która czując się samotna chce mieć dziecko, myśląc że to zapewni jej jakąś rozrywkę. Dzięki pomocy złej wróżki spełnia marzenie, jednak pomiędzy kobietą, a Calineczką nie powstaje żadna więź. Wręcz można powiedzieć, że matka brzydzi się swojego dziecka. I kiedy córka ginie, porwana przez ropuchę, ta ani jej nie szuka, ani nie tęskni. Po prostu znika z tej opowieści i już się nie pojawia, bo nie w głowie jej szukanie „takiego” dziecka.

Sama postać Calineczki traktowana jest, jako „maskotka”. Drobna kobietka, uległa, która nie walczy o siebie tylko poddaje się temu co niesie jej los. A właściwie mężczyznom podsuwanym jej między innymi przez Ropuchę czy Mysz. Oprócz samej postaci małej dziewczynki ważni stają się wybierani dla niej mężczyźni, którzy są ucieleśnieniem niepewnych siebie samcówi. wierzących, że zdobycie takiej żony podniesie ich prestiż. Myśleli, że staną się dzięki temu lepsi. Katarzyna Miller o Calineczce mówi: Żyjący ideał stereotypu: nie myśl o sobie [...], bądź dobra dla innych. Nie miej potrzeb ani złych uczuć. Nie chciej nic dla siebie, bądź niewinna, nie wiedz nic o świecie […]ii. Lecz ta mała istotka nie pasuje nigdzie i w końcu ucieka, niby do lepszego świata.

Przez czerń jaka emanuje ze sceny i płynące z niej dźwięki historia Calineczki nabiera kształtów grozy i zamiast opowiadać o szczęściu małej dziewczynki, pokazuje trud jej życia. Słysząc tę zapowiedź, odzywa się jakaś starsza pani siedząca za mną mówiąc, że jeśli to będzie straszne to ona tego nie chce oglądać. Nie chce zmierzyć się z tematem trudnym, a jedynie pośmiać, bo przecież ta bajka kończy się happy endem – przynajmniej tak to wygląda w wersji oryginalnej. To wyobrażenie mija się jednak z tym co przyjdzie zobaczyć na scenie, bo jak już zapowiedział na początku narrator to nie będzie żadna bajka. Jej morał zabierze nam wszystkie dziecięce wyobrażenia, obnaży je i zmierzy nas z tym co dorosłe w tej opowieści. Interpretacja bajki w wykonaniu Teatru Papahema i Teatru Montownia emanować dodatkowo będzie seksualnością i szeregiem nawiązań do wykorzystywań na tym tle dzieci. Ich rozważania uciekają od szczęśliwego końca, a coraz bardziej pogrążają w tę ciemność i mroczność spektaklu. Prowadząc do sytuacji bez możliwości ucieczki, gdzie wygrywa zło.

Pomysł połączenia sił Teatru Papahema i Teatru Montownia mógł przynieść coś nieoczekiwanego, zachwycającego. Tak się jednak nie stało. Bardzo widoczna jest ta granica doświadczenia między tymi dwoma teatrami. Ogranie sceniczne staje się tutaj elementem kluczowym, którego Teatrowi Papahema brakuje. Natomiast druga z grup wychodził na scenę i wystarczy jakiś gest czy wyraz twarzy i już dana scena wydaje się lepsza. To w pewnym sensie uratowało całą sztukę, która pozbawiona charyzmy i dynamiki w tych momentach nabierała jakiegoś kształtu. Zbyt duży nacisk położony na stworzenie spektaklu przepełnionego złem sprawiło, że bajka Andersena straciła swój urok i nawet jej zakończenie, które miało przynieść nadzieje (Calineczka ucieka z jaskółką, którą uratowała i wraca do kwiatów, czyli miejsca swego urodzenia i tam spotyka księcia), przyniosło smutek (Calineczka uciekając przed złem wpada wprost w jego sidła). 



Calineczka dla dorosłych (wg Calineczki Hansa Christiana Andersena)
adaptacja i reżyseria: Teatr Montownia i Teatr Papahema
scenografia i kostiumy: Paulina Czernek
muzyka: Wiktor Stokowski
obsada: Paulina Moś, Helena Radzikowska, Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Paweł Rutkowski, Rafał Rutkowski, Mateusz Trzmiel, Maciej Wierzbicki


iKatarzyna Miller, Tatiana Cichocka, Bajki rozebrane, s. 158.
iiIbidem, s. 160.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE