...coś jeszcze musiało być, reż. Izabella Cywińska

15:06

Opowiadania Hanny Krall posłużyły Izabelli Cywińskiej do zmierzenia się ze współczesnymi przekonaniami i sumieniem człowieka. Przez nawiązania do kultury żydowskiej tworzy spektakl uniwersalny, gdzie przytaczane opowieści zdają się być lustrem ludzkiej próżności. Nie ma tutaj wiary w to, że zawsze postępujemy dobrze. To przekonanie ginie, a zastępuje go zło, przed którym nie sposób uciec nikomu


Z każdego człowieka da się zrobić mordercę, jesteśmy tylko ludźmi, na zakończenie swojego obszernego tekstu rzuca w kierunku widzów Ewa Greś. Głos więźnie w gardle, a w oczach zatrzymuje się łza. Teraz już z lekką niepewnością spoglądamy na scenę rozważając słowa wypowiedziane przez aktorkę. Czy rzeczywiście tak jest, że jesteśmy zdolni do najpodlejszych rzeczy? Mit człowieka dobrego, który za bliźniego swego jest w stanie oddać nawet własne życie, w tej sztuce boleśnie ginie. W splocie przytaczanych historii widzimy ludzi, którzy próbowali ratować i tych, którzy przed tym uciekali. Izabella Cywińska tak konstruuje swój spektakl, że przez cały czas jego trwania, widzów nie opuszcza pytanie: co ja bym zrobił postawiony w takiej sytuacji. Tutaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi, a w pojawiających się historiach nie ma żadnej ukrytej prawdy. Nie ma niczego pośrodku, każdy wybór jest świadomy. Chociaż przytaczane wątki dotyczą postawy wobec Żydów w czasie Holocaustu, to motywem przewodnim staje się tutaj człowiek. Nieoceniany. Niekrytykowany. Jego obraz to próba zmierzenia się z własnymi przekonaniami, z tym, co jesteśmy w stanie zrobić, aby żyć. Na pojawiające się pytania i wątpliwości musimy odpowiedzieć sami, ale nie przez pryzmat historii, a własnego sumienia.

Konstrukcja spektaklu nie zamyka się w żadnych ramach. Jest luźną formą, w której to aktorzy określają właściwy kształt i nadają odpowiedni wydźwięk pojawiającym się wydarzeniom. Nie przybierają określonej roli. Wychodzą na scenę, zajmują wyznaczone miejsca i zaczynają próby do spektaklu o cadyku z Kocka. Niespodziewanie, jednak z aktorek wymachując jakąś książką z oburzeniem mówi, że już ma dość czytania o Żydach. Jakiej książki nie dotknie wszędzie pojawiają się ich wątki. Ich tragiczne losy w czasie II Wojny Światowej. Co my im zrobiliśmy? Nie my Polacy, a my chrześcijanie? Jej słowa rozbudzają dyskusje na temat tego, co wydarzyło się kiedyś. Ewa Greś, w roli reżyserki, pierwsza zabiera głos i opowiada historię dziewczynki z czarnymi oczami, której rodzice chrzestni mieli dać metrykę, tym samym ratując ją od śmierci. W ostatniej chwili wycofują się, twierdząc, że nie mogą kłamać przed Chrystusem. Ta opowieść pociąga za sobą kolejne historie m.in. o Apolonii Machczyńskiej, która za ukrywanie Żydów została zamordowana wraz z całą rodziną czy o hamburskich emerytach, którzy z racji swojego wieku nie mogąc zaciągnąć się do wojska, przyjeżdżają do Polski mordować Żydów.

W trakcie budowania fabuły sztuki, zupełnie nieproszony, pojawia się na scenie cadyk (Piotr Sierecki), o którym to aktorzy mają zrobić spektakl. Przywołany pieśnią erotyczną jednej z bohaterek (Izabella Rzeszowska) przerywa prace Reżyserce i zaczyna burzyć świat, który zbudowała. Dopowiada własne historie, tworzy swój świat i przestrzeń. Jego słowa są tajemnicze, nie do końca zrozumiałe, ale ich przekaz wydaje się jednoznaczny. To walka o żydowskość, walka z antysemityzmem, która i tak kończy się porażką, co widzimy chociażby przez nawiązania do wydarzeń współczesnych, gdzie palenie kukły Żyda staje się czymś normalnym. Nie wywierając żadnego wpływu na społeczeństwo. Nadal nie zdajemy sobie sprawy jak silnie zamknięci jesteśmy w utartych stereotypach, że przez tak wiele wieków nic się nie zmieniło i nic tej zmiany nie zapowiada. Piotr Sierecki, który wcielił się w rolę cadyka, był w swej grze nad wyraz prawdziwy. Kiedy spoglądało się na jego twarz widziało się ból i cierpienie milionów. Zbudowana przez niego postać była niesamowita. Oddziałująca na każdy ze zmysłów. Ale pominąć nie należy nikogo, bo wszyscy aktorzy występujący w sztuce …coś jeszcze musiało być zasługują na słowa uznania. Budowane przez nich postacie oddawały prawdziwość przytaczanych wątków. Przenosiły w ich głąb, dając duże pole do własnej refleksji.

Wszystkie historie pojawiające się w sztuce oparte są na opowiadaniach Hanny Krall. Cywińska nie przenosi ich jednak na scenę w formie wiążącej fabuły, a robi to za pomocą wtrąceń. Tak jak Krall montuje swój własny reportaż. Wycina, przestawia, szuka. Skupiła się przede wszystkim na człowieczeństwie. Na tym, do czego jest zdolny każdy z nas, co jesteśmy w stanie zrobić, aby ustrzec siebie, swoją rodzinę, własne życie. Jej próby szukania odpowiedzi na pojawiające się pytania, stają się zbiorem emocji, silnie poruszającym. Nawet scenografia, emanująca chłodem, idealnie współgra z dziejącymi się wydarzeniami budząc dziwne uczucie lęku, niewiedzy jak tragiczne wydarzenia mogą rozegrać się w tej przestrzeni. Parę porozstawianych drzwi, krzesła, łóżko i piękny złoty zegar na środku sceny, to wystarcza, aby połączyć ze sobą tak wiele opowieści, nie dając im możliwości rozbicia na mniejsze części. Dzięki temu, sztuka …coś jeszcze musiało być przestaje być zwyczajnym spektaklem teatralnym, a staje się dialogiem z widzem, któremu zostawia pole do osądu i zmierzenia się z własnym sumieniem.



...coś jeszcze musiało być
scenariusz i reżyseria: Izabella Cywińska
scenariusz na podstawie opowiadań: Hanna Krall
scenografia, kostiumy, reżyseria swiateł: Paweł Dobrzycki
muzyka: Jerzy Satanowski
obsada: Marcin Błaszak, Piotr Chomik, Monika Chrząstowska, Ewa Dąbrowska, Waldemar Gawlik, Ewa Greś, Małgorzata Majewska, Sylwia Najah, Ewa Tucholska, Joanna Przybyłowska, Izabella Rzeszowska, Rafał Rutowicz, Joanna Rzączyńska, Piotr Sierecki, Barbara Szeliga, Marek Węglarski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE