Cabaret, reż. Ewelina Pietrowiak

06:49

Meine Damen und Herren, Ladies and Gentlemen! – powita nas ze sceny, która na prawie trzy godziny zamieni się w niezwykły niemiecki kabaret lat 30., w którym wystąpią tancerki i tancerze zespołu Kit Kat. Będzie się działo. I będzie niezwykle. Czar tamtych czasów zagości na widowni. Ale zanim do tego dojdzie ktoś musi dać znać, że…

/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/

…przedstawienie czas zacząć. Przed czerwoną kurtyną pojawia się Mistrz Ceremonii (Krzysztof Szczepaniak), aby w sposób zaszczytny powitać zebraną widownie. Powitać w kabarecie, miejscu gdzie życie jest piękne, dziewczyny są piękne, nawet orkiestra jest piękna. W zawadiacki sposób nakazuje wchodzącym pozostawienie wszelkich trosk za drzwiami, aby mogli zabawić się należycie, tak jak przystało na to miejsce. Kurtyna opada, a za nią pojawiają się piękne tancerki, aby przy utworze Willkommen zachęcić zebranych do dalszego oglądania. Tyle wystarczyło, aby uwieść publiczność, która jakby w transie wsłuchiwała się w kolejne utwory i z podziwem patrzyła na popisowe numery tańczących. Money, Money, Two Ladies czy Maybe This Time to tylko część utworów, które przyjdzie usłyszeć na scenie. Zaledwie niewielka zapowiedź tego, jak przebojowe będzie to widowisko. Bo na scenie dziać się będzie więcej. Zadbano nie tylko o elementy musicalu, ale także o głębszą refleksję i do kabaretowych występów dodano historie Sally Bowles (Anna Gorajska) i Cliffa Bradshaw (Mateusz Weber), Fräulein Schneider (Agnieszka Wosińska) i Herr Rudolfa Schultza (Piotr Siwkiewicz) oraz Ernsta Ludwiga (Tomasz Budyta).

Losy tych wszystkich postaci splotą się nieoczekiwanie w jedną historię odzwierciedlając nastroje społeczne i polityczne lat trzydziestych w Berlinie. Miasto kwitnące życiem, bawiące się jak żadne inne, będące enklawą wolności, pod wpływem dochodzenia do władzy nazistów zmienia się nieodwracalnie. A każdy, kto nie wpisuje się w „rysopis” owej grupy musi zniknąć lub ponieść należytą karę. Wśród takich nastrojów zaczyna rozwijać się historia Cliffa, amerykańskiego pisarza i Sally, tancerki kabaretu Kit Kat. Romans, jaki rodzi się między tą parą jest niezwykle burzliwy, a o miłości mowy tutaj być nie powinno. Przy bliższym poznaniu widzimy, że to jedynie dobra zabawa, która czasami nagina obowiązujące reguły, co jakiś czas je łamiąc. Tuż obok tej dwójki pojawia się Fräulein i Rudolf, których miłość jest, a raczej zostaje, zakazana. On będąc Żydem nie może wejść w związek małżeński z „prawdziwą” Niemką. A ona z obawy przed karą, jaka może ją spotkać przy rodzących się nastrojach politycznych, odpycha uczucia od siebie. Przykład tej pary idealnie pokazuje rodzący się nazizm, który potęguje wraz z rozwojem sztuki. Jest on naturalną konsekwencją tego, co w ówczesnych czasach działo się w Niemczech. Kto zdążył zapoznać się z musicalem czy filmem Cabaret doskonale wiedział, co dziać się będzie kolejno na scenie. A ta wiedza zamiast przeszkadzać, stała się pomocna w porządkowaniu sztuki i niosła pewne zrozumienie dla zamysłu Eweliny Pietrowiak, reżyserki.

Podczas oglądania występów aktorów niewiele trzeba było, aby zrodziła się chęć życia w tamtych czasach. Mieć możliwość obejrzenia takiego kabaretu na żywo, to marzenie. Cabaret Pietrowiak zaprezentował część tych spektakularnych występów. I chociaż choreografia może nie do końca była wymyślna (jak przystało na taki kabaret), a aktorzy nie do końca odnaleźli się w tanecznych krokach, to sztuka była wyborna. I przyczyną tego sukcesu bez wątpienia była rola Krzysztofa Szczepaniaka, których hulał po scenie dbając, aby nikomu nie zabrakło dobrej zabawy. Był nie do zastąpienia i lepszego Mistrza Ceremonii życzyć sobie nie można. Aktor był jak żywcem ściągnięty z tamtych czasów i po samej jego postawie stwierdzam, że dobrze mu z tym było. Widać, jak bawił się swoją rolą i nic dziwnego, że po zakończeniu sztuki doczekał tak gorących braw.

Lecz wśród wszelkich pochwał nie należy zapomnieć o kostiumach – mieniących się tysiącem kolorów i oddających ducha tamtych lat oraz scenografii, idealnie wpasowującej się w takie oto show. Ta przestrzeń jest o tyle cenna, że dobrze przemyślano, w jaki sposób powinna się zmieniać ze sceny kabaretowej w miejsce, która pozwoli opowiedzieć historie bohaterów Cabaretu, często tragiczne. I tak pomiędzy neonami, a szarością rozgrywały się historie miłosne i polityczne. Ale na tym nie koniec, bo pozostała jeszcze muzyka na żywo, która dopełniła całości sztuki, i pozwoliła zatracać się w występach kabaretu. Dlatego końcowe słowa Mistrza Ceremonii: I gdzie się podziały wasze kłopoty? [...] Tu ich nie ma. Tu życie jest piękne. Dziewczyny są piękne. Nawet orkiestra jest piękna, stały się prawdą. Bo rzeczywiście na czas spektaklu zapomniano o wszystkim.

/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/

Cabaret (na podstawie sztuki Johna Van Drutena i opowiadania Christophera Isherwooda)
reżyseria: Ewelina Pietrowiak
scenografia i kostiumy: Katarzyna Nesteruk
choreografia: Artur Żymełka
kierownictwo muzyczne i aranżacja: Urszula Borkowska
przygotowanie wokalne: Anna Chmielarz
reżyseria światła: Łukasz Różewicz
asystentka reżyserki i suflerka: Agata Zdziebłowska
inspicjent: Tomasz Karolak
kierownik produkcji: Mateusz Karoń
libretto: Joe Masteroff
muzyka: John Kander
piosenki: Fred Ebb 
przekład libretta: Kazimierz Piotrowski
przekład piosenek: Wojciech Młynarski
autorem tłumaczenia piosenek: „Don’t go” i „I don’t care much” jest Szymon Żuchowski
obsada: Krzysztof Szczepaniak, Anna Gorajska, Mateusz Weber, Tomasz Budyta, Agnieszka Wosińska, Magdalena Smalara, Piotr Siwkiewicz, Anna Gajewska, Anna Szymańczyk, Agata Wątróbska, Natalia Sakowicz, Waldemar Barwiński, Maciej Radel
muzycy: Urszula Borkowska / Mateusz Dębski - fortepian, Marcin Świderski / Mariusz Mielczarek - saksofony, klarnet, Tomasz Kirszling / Filip Mazur – trąbka, Tomasz Dworakowski / Michał Tomaszczyk - puzon, Wojciech Gumiński / Marcin Fidos – kontrabas, Marcin Słomiński / Szymon Linette - perkusja

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE