KRAPP i dwie inne jednoaktówki, reż. Antoni Libera

11:28

Godzina i czterdzieści minut. Bez przerwy. Tyle trwać będzie spektakl KRAPP i dwie inne jednoaktówki w reżyserii Antoniego Libery. Kurtyna zdąży opaść trzy razy zanim sztuka dobiegnie swego końca. A niektórzy (ze mną na czele) trzy razy pożałować, że zamiast spędzać wieczór w domowym zaciszu/znajomymi w knajpie znaleźli się właśnie tutaj, w Teatrze Polskim, na takim, niezbyt porywającym, przedstawieniu*


*Ta recenzja będzie inna niż wszystkie, a sięgnięcie po nią nie wróży niczego dobrego. Przed przeczytaniem zapoznaj się z własnym sumieniem bądź wcześniej obejrzyj spektakl, a później tu wróć i skonfrontuj wrażenia.

/fot. Paulina Binkiewicz/

Upadek pierwszy. Rzadko grywany tekst Becketta Fragment dramatyczny II, mówiący o egzystencji człowieka, nie doczeka się braw. Nad widzami uniesie się wielka niewiadoma zobaczonej części. Na szczęście razem z tym przyjdzie chwila złapania oddechu i przemyślenie tego, co właśnie wydarzyło się na scenie. Wierzę, że wpatrywanie się przez jakiś czas w bohatera, który stoi przed dylematem popełnienia samobójstwa czemuś właściwie powinno służyć. A jego rachunek sumienia dać jakąś odpowiedź o egzystencji człowieka. Co prawda, te wspominki, będą krótkie, bo w jego życiu nie było miejsca na szaleństwa. W głowie, wytworzy sobie dwóch urzędników (Andrzej Seweryn i Antoni Ostrouch), którzy siądą przy wskazanych stolikach, aby w aktach przyszłego samobójcy znaleźć choć jeden epizod, który potwierdziłby jego istnienie, bycie, obcowanie. Przeglądają papierki pobieżnie. Wiedzą, że nic ciekawego w nich nie odkryją, ale na prośbę samobójcy sprawdzają jeszcze raz, aby tym razem w stu procentach potwierdzić samotność tego człowieka i zamknąć jego akta (żywot) raz na zawsze.

Upadek drugi. Ostatnia taśma. Andrzej Seweryn, jako Krapp, główny bohater, zmaga się ze swoją przeszłością, a raczej życiem, którego nie wykorzystał i z którego nie skorzystał. W swoje 69 urodziny sięga po dobrze znaną taśmę z młodzieńczych lat. Na nowo chce wygrzebać z pamięci czas, z którego zrezygnował dla sztuki i całościowego oddania się jej. Utracił kobietę, którą niegdyś kochał ponad wszystko, na własne życzenie. To, co pokrył kurz jest już tylko bolącym problemem, który pozostanie z nim do końca życia. Miłość nie wróci. Młodość nie wróci. Możliwość wyboru także. Kurtyna opada, a braw nie słychać.

Upadek trzeci. Najkrótszy. Improptu Ohio. Domknięcie tryptyku. Dwóch podobnych do siebie mężczyzn usiądzie przy jednym stole. Różnić ich będzie tylko wiek i przydzielone zadanie, jeden czyta, drugi wyznacza tempo. Czytający ukrywa twarz pod peruką. Swój wzrok skupia na księdze. Kończy jakąś historię, którą w całości widzowi nie będzie dane poznać, pojawią się jedynie niezrozumiałe pytania. Teraz kurtyna opadnie po raz trzeci. Ostatni.

Każdy z tych trzech upadków boleśnie odczułam. Chciałam wyjść z teatru już po pierwszym, ale trochę nie wypadało przeciskać się przez przybyły tłum, zwłaszcza, że rzecz działa się w Teatrze Polskim. Pozostałego czasu trwania sztuki też nie dało się sprawdzić, bo niechcący telefon rzuciłam w czeluść mojej torebki, a nie tak jak mam w zwyczaju do jednej z jej kieszeni. Zaczęłam się lekko denerwować i obmyślać strategie jak po cichu zobaczyć ile jeszcze czasu mam do wysiedzenia. Trochę się ucieszyłam, kiedy zebrani wokół mnie widzowie naprzemiennie wyciągali telefony w celu wcześniej zamierzonym przeze mnie. Czas został oszacowany, a ja na swoje nieszczęście nie miałam już na czym skupić myśli. Kilka razy próbowałam wczuć się w sztukę jednak na nic się to zdało, bo po chwili łapałam się na tym, że obmyślałam, co robić będę dnia następnego, ile spraw muszę załatwić. Trochę ucieszyło mnie, kiedy po upadku trzecim, gdy czas przyszedł na brawa jedna z pań siedzących obok mnie głośno rzuciła w publiczność: - Za co bijecie te brawa? One się nie należą. Już myślałam, że w swoim niezadowoleniu jestem sama. Na szczęście miałam sprzymierzeńca, z którym u boku nie czułam się głupio nie oklaskując aktorów. Z całym szacunkiem dla pana Andrzeja Seweryna, którego ogromnie cenię i uwielbiam, ale jego prezent urodzinowy, który miał być hucznym uczczeniem siedemdziesiątki, nie był trafiony. Szkoda tylko, że inscenizacja i aktorska gra na dno pociągnęły za sobą scenografię i realizację świateł, które nie miały prawa wybić się w przy tak spłaszczonych podstawach. I ubolewam nad tym ogromnie, bo to były jedyne punkty – jedyne ciekawe – na których skupiłam uwagę i przez chwilę mogłam nacieszyłam wzrok.

/fot. Monika Cichowska/
KRAPP i dwie inne jednoaktówki
autor: Samuel Beckett
przekład i reżyseria: Antoni Libera
scenografia: Anna Libera
światło: Mirosław Poznański
opracowanie dźwięków: Andrzej Brzoska
asystent reżysera, inspicjent, sufler: Katarzyna Bocianiak
obsada: Andrzej Seweryn, Antoni Ostrouch

Zobacz także

1 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE