Szkarłatny płatek i biały, reż. Kuba Kowalski

11:45

Zderzenie trzech odrębnych światów: konsumpcji, rozpusty i wiary. Gra pomiędzy widzem, a bohaterami. Walka z tym, co istnieć powinno, a tym, co musi pozostać złudzeniem. Nieustanna wymiana zdań i wymownego milczenia. I didaskalia, przytaczane przez każdą postać znajdującą się na scenie, jako próba wyjaśnienia i pokazania, że w całej tej historii jest jeszcze drugie dno. Dużo głębsze i bardziej dotkliwe

/fot. Krzysztof Bieliński/

Kuba Kowalski przeniósł powieść Szkarłatny płatek i biały Michela Fabera na scenę Teatru Studio. W sztuce, jaką zaproponuje swojemu widzowi przede wszystkim skupi się na trzech walczących ze sobą obozach. W jednym z nich mamy Emmeline Fox (Monika Obara) i Henry’ego Rackhama (Łukasz Lewandowski), którzy w imię Boga walczyć będą z rozpustą i prostytucją. Drugi, reprezentowany przez Sugar (Anna Smołowik), Caroline (Katarzyna Herman) i Pani Castaway (Aleksandra Justa) to właśnie ten „zły świat”, kuszący skąpymi ubraniami i seksem za pieniądze. I w końcu obóz trzeci, do którego trafia rozpadające się i nieszczęśliwe małżeństwo, William (Wojciech Żołądkowicz) i Agnes Rackham (Anna Paruszyńska) oraz ich służąca Clara (Agata Góral), choć jej rola w całej tej sztuce nabierze też innego znaczenia. Każda z tych trzech grup stanie naprzeciw siebie, jedni będą chcieć zmieniać zastany porządek, inni będą w ten porządek wpadać. W końcu, dojdzie do pomieszania światów, a bohaterowie przeżyją wewnętrzną przemianę. I tak, prostytutka stanie się przykładną panią domu na usługach kochanka, przyszły pastor odejdzie od zamysłu wstąpienia do seminarium targany miłością do innej kobiety i pożądaniem do jej ciała (Henry wciąż widzi Emmeline Fox oczami duszy – albo jakimiś innymi oczami, które pozwalają mu ją oglądać [...] nagą, zepsutą i tak ponętną, że gotów jest rzucić się na nią. Ta wizja okazuje się tylko niewiele mniej wyrazista niż wtedy, gdy po raz pierwszy zerwał z siebie kołdrę wraz z pokusami lubieżnego snu. A jednak pomimo świetlistej ostrości obraz jego drogiej przyjaciółki jest cholernie fałszywy. Albowiem Henry nigdy nie widział pani Fox, jak ją Pan Bóg stworzył, a tylko jej ręce i twarz; stąd wszystko, co teraz ogląda poniżej szyi i powyżej nadgarstków Emmeline, to jego nikczemna fantazja), a z pozoru kochający mąż stanie się zdradzającym despotą, żądnym zaspokojenia erotycznych pragnień i ciemiężcą swojej żony, i kochanki.

Te trzy światy, po pewnym czasie staną się jednością, poruszą wszystkie granice etyczne i moralne, a zamiast próbować ratować przymioty dobra przedstawią ich odwrotność w całej swej okazałości. Poruszane wątki z premedytacją dotykać będą granicy człowieczeństwa i staną się wykładnią współczesnej rzeczywistości, która od lat próbuje wpierać, że jest prawa, i sprawiedliwa. Bohaterowie jak w lustrze (a razem z nimi i widzowie) zaczną przeglądać się w tym niezdrowym świecie, gdzie najważniejsze staną się ludzkie zachcianki i zwierzęcy instynkt. Bezpośrednio wskazując, że wiara i religia podąża tuż obok rozpusty, i erotycznych pragnień, że zaskakująco szybko można stać się istotną bezmyślną, potrafiącą zadawać ból na zawołanie, w końcu, że żadnego człowieka nie da się ocenić jednoznacznie. Wszystko dziać się będzie na granicy dobra i zła, gdzie zawsze druga z cech wygra. Tocząca się walka stanie się bardzo widoczna w scenografii, która nie będzie mieć znamion żadnego miejsca. Bohaterowie nie wykażą choćby najmniejszej chęci stworzenia własnego domu. Porozmieszczane po scenie równoważnie traktować będą wyłącznie, jako miejsca pozwalające im funkcjonować. To gdzie rozegra się dana opowieść zależy już od widza. Kiedy wpatrywałam się w tę scenografię widziałam tylko linie pochyłe, po których postacie wspinały się zaraz upadając targane własnymi emocjami i nieporadnością życia.

Najgorsze jednak w tym wszystkim staje się to, że nie sposób ocenić pojawiających się bohaterów. Oni nieustanie zmieniają siebie i swój charakter. Raz wydają się dobrzy innym razem źli i brutalni. A przybierane przez nich maski zmieniają się z zawrotną prędkością i trudno wydobyć choćby odrobinę prawdziwości. Wszystko się miesza. Wszystko zaskakuje. Wszystko staje się pewnego rodzaju grą, w której nie chodzi o odkrycie prawdy, a jeszcze większe jej zakamuflowanie. Duże znacznie będą mieć aktorskie kreacje, ponieważ każde niepoprawne odczytanie intencji bohatera bądź jego przerysowanie prowadzić będzie do spłaszczenia danych scen. Może nie wszystko było doskonale zagrane, ale rola Moniki Obary, Katarzyny Herman, Agaty Góral, Łukasza Lewandowskiego oraz Wojciecha Żołądkowicza zdecydowanie przeważyła nad całością. Wykreowane przez nich postacie oglądało się z ogromną przyjemnością. Widać w nich było prawdziwość oraz obycie ze sceną.

W przedstawionych historiach trudno znaleźć nadzieje na lepsze, czuło się raczej osaczenie poruszanych wątków. I niemoc oderwania od scen, które się zadziały. Próbowano wciągnąć widza w grę pomiędzy nim, a bohaterami sztuki oraz reżyserem. Na tyle silnie oddziałując, że długo po wyjściu z widowni nie mogłam poukładać sobie świata, który widziałam na scenie. Po raz pierwszy została we mnie zatarta granica pomiędzy dobrem, a złem, która przecież od zawsze ustawia świat niejednego z nas. Zatraciłam w tej sztuce siebie i swoje emocje. I na nowo przewartościowywać musiałam świat. I choć powieść Michela Fabera nie należy do prostych, a próba jej przeniesienia na scenę może wydawać się trudna, to reżyserowi nie sprawiła ona większych problemów. Stworzył taki świat, że widz, który zasiadł na widowni wpada wprost w jego sidła. Po tych wszystkich emocjach jakie towarzyszyły mi oglądając spektakl, wiem, że spektakl Kuby Kowalskiego ma niebywale silny przekaz. Każdy jego element jest przemyślany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Nic nie dzieje się tam przypadkowo, a brutalność, jaką często można oglądać ma silnie umotywowaną podstawę. Jej wielowątkowość ostatecznie sprawia, że choć z trudem wraca się do zobaczonych scen one po prostu pozostają. Stają się nieodłącznym elementem, który zatrzymując się w pamięci, zatrzymuje się również w nas samych. I nie wiadomo czy podczas trwania spektaklu targa się z własnymi myślami o tym, co przyjdzie zobaczyć na scenie czy raczej z własną nieporadnością i niemożliwością pogodzenia z poruszanymi tematami. Bo niełatwo jest zaakceptować wszystkie napływające sceny, których ostateczny wydźwięk mocno apeluje o śmierć i ulgę w cierpieniu.

/fot. Paulina Binkiewicz/
Szkarłatny płatek i biały
autor: Michel Faber
przekład: Maciej Świerkocki
adaptacja i reżyseria: Kuba Kowalski
adaptaja i dramaturgia: Julia Holewińska
scenografia: Katarzyna Stochalska
muzyka: Radek Duda
ruch sceniczny: Katarzyna Chmielewska
reżyseria światła: Damian Pawella
obsada: Agata Góral, Katarzyna Herman (gościnnie) / Monika Krzywkowska, Justyna Janowska (III rok PWST w Krakowie), Aleksandra Justa (aktorka Teatru Narodowego), Monika Obara, Anna Paruszyńska (gościnnie), Anna Smołowik (gościnnie), Miron Jagniewski (gościnnie), Łukasz Lewandowski, Mirosław Zbrojewicz, Wojciech Żołądkowicz, Piotr Żurawski (gościnnie), Radek Duda / muzyka na żywo, Tomasz Stawiecki / muzyka na żywo

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE