Miłość w Saybrook, reż. Eugeniusz Korin

12:26

Każdy kto pomyśli, że będzie to kolejna komedia z przewidywalnym przebiegiem akcji i wyświechtanymi tekstami bardzo się pomyli. I niech nikogo nie zwiedzie tytuł, bo Miłość w Saybrook, choć na warsztat weźmie podstawowe uczucia: miłość, zdradę i wybaczenie to przedstawi je w zaskakujący i niecodzienny sposób. Ostatecznie oprócz dobrego humoru przynosząc także głęboką refleksję

/fot. Jarosław Niemczak/

Spokój miasteczka Saybrook zostanie przerwany. W jednym z jego domostw ziemia się zatrzęsie i dojdzie do – mówiąc dosadnie – rodzinnej tragedii. Takich wydarzeń nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie Sheila (Sonia Bohosiewicz) i Norman (Marcin Perchuć), którzy w gronie najbliższych świętowali swoją siódmą rocznicę ślubu. Niespodziewana wizyta Hala (Szymon Bobrowski) i jego żony Sandy (Anna Cieślak) zburzy radosną atmosferę przyjęcia, całkiem przypadkowo, bo małżeństwo wpada tylko obejrzeć swój dawny dom, sprzedany przed wieloma laty. Ich wizyta wiąże się z ujawnieniem pewnej tajemnicy, a raczej tajnego schowka, który ukryty został gdzieś w posiadłości. Wraz z jego otwarciem w ręce Sheily wpada dziennik pisany ręką Normana Polaka, jej męża. To znalezisko pociągnie za sobą całą lawinę zdarzeń, które nigdy nie powinny zostać odkryte. Zamiecione pod dywan miały tam pozostać na zawsze, tak się jednak nie dzieje.

Tragedia, która rozpęta się wraz z pojawieniem dziennika, nie dotrze do swojego finału, bo w pewnym momencie zostanie przerwana przez Maxa (Andrzej Poniedzielski). Jego postać widoczna jest na początku sztuki zaledwie krótką chwilę. Wtedy poznajemy go, jako pisarza, który gdzieś zagubił swoją wenę i nie może dokończyć rozpoczętego dzieła. Później zniknie i ponownie pojawi się dopiero w trakcie trwającej awantury między domownikami. Wtedy wyjaśni się, dlaczego kłótnia do jakiej dojdzie pomiędzy Normanem, Sheilą oraz jej siostrą Jenny (Joanna Liszowska) i Davidem (mąż Jenny -Wiktor Zborowski) nie doczeka się rozwiązania.

Sukcesu komedii Eugeniusza Korina należy doszukiwać się w bohaterach i aktorskich kreacjach. Odpowiednio obsadzeni aktorzy weszli w swoje role z dużym zaangażowaniem. Każdy z nich dodając własnego temperamentu postaci, uczynił z niej osobę realną, w którą widz jest w stanie uwierzyć. Warto zwrócić też wagę na kostiumy bohaterów (Beata Harasimowicz), które jednocześnie stają się opisem charakteru każdej z postaci. Wpisując się w ich zachowania oraz temperamenty. Sheila Bohosiewicz, z pozoru spokojna i opanowana, zmienia się w mściwą żonę. Norman Perchucia z przykładnego męża staje się zboczonym ortodontą. Sandy Cieślak (w tej roli można także zobaczyć Barbarą Kurdej-Szatan) niby jest kobietę, która spod pantofla męża nie wychodzi. Taką przykładną kurę domową, cichą i pokorną, a mającą na sumieniu bardzo wiele. Hal Bobrowskiego to typ nieudacznika, któremu marzyła się kariera pisarza, a ostatecznie został księgowym. Jest otwarty i nad wyraz śmiały, i nawet nie zdaje sobie sprawy, że kogoś może męczyć jego obecność. Dlatego też nie jest dla niego żadnym problemem wmieszanie się w kłótnie Normana i Sheily. I w końcu małżeństwo Jenny i Davida, gdzie ona jest ponętną i seksowną, aczkolwiek niegrzeszącą inteligencją kobietą, a on zapalonym miłośnikiem golfa, z intelektem zbliżonym do swojej żony. Inność każdej z postaci powoduje, że sztuka nabiera wyjątkowego charakteru, a ich gra staje się na tyle naturalna, że granica pomiędzy życiem, a teatralnością momentalnie się zaciera.

Jak przystało na komedie Woody’ego Allen będzie śmiesznie i zabawnie. Wszystko utrzymane zostanie na najlepszym poziomie, choć i miejscami pojawią się momenty lekkiego znudzenia. Dziejące się jednak wydarzenia szybko wyrywać będą z tego stanu i nie pozwolą zapaść w niego na długo. Przy takiej konwencji, wielkim plusem, okazuje się też scenografia, w której Maciej Chojnacki zadbał oto, aby nie przyćmiła ona bohaterów i toczącej się akcji sztuki. Przy niewielkim użyciu rekwizytów udało mu się wykreować mieszczański domek na przedmieściach, w którym ta komedia miała prawo zaistnieć. W połowie spektaklu zadzieją się natomiast takie rzeczy, że nawet najbardziej obeznany miłośnik komedii zostanie zaskoczony. A dobry poziom Miłości w Saybrook utrzymany już do samego końca. Pod ogromnym wrażeniem jestem odwagi reżysera, który zdecydował się wystawić dzieło nigdy niewystawiane na europejskich scenach. I jego pomysłu inscenizacyjnego, który oprócz sporej dawki śmiechu w swoim zakończeniu przyniesie refleksję. Gdzie opuszczać salę przyjdzie z rozterkami życia własnego, spoglądając na siebie trochę z boku i zastanawiając się, która z postaci najlepiej odwzoruje mnie.

/fot. Jarosław Niemczak/
Miłość w Saybrook 
tekst: Woody Allen 
reżyseria, tłumaczenie i opracowanie tekstu: Eugeniusz Korin 
scenografia: Maciej Chojnacki 
kostiumy: Beata Harasimowicz 
kierownictwo muzyczne: Tomasz Szymuś 
obsada: Szymon Boborowski, Barbara Kurdej-Szatan/Anna Cieślak, Marcin Perchuć, Sonia Bohosiewicz, Wiktor Zborowski, Joanna Liszowska, Andrzej Poniedzielski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE