Szkoda, że jest nierządnicą, reż. Dan Jemmett

11:45

Na scenie Teatru Polskiego dramat o mocnym wydźwięku, w którym to emocje odegrają kluczową rolę. Nie będzie tradycyjnych odniesień czy prezentowania, po raz kolejny, klasycznych wzorów. Całość utrzymana zostanie w konwencji nowoczesnej wraz ze wskazanymi przez nią schematami. Dan Jemmett, który sztukę Szkoda, że jest nierządnicą reżyseruje w Teatrze Polskim, zaskoczy nietypowymi rozwiązaniami scenicznymi i oryginalnym pomysłem na realizację dzieła z 1626 roku


Powiedzieć, że teatr drżał w posadach, kiedy na scenie grano spektakl będzie właściwym określeniem, bo takiego wystawienia chyba mało, kto się spodziewał. A już na pewno nie stali bywalcy. Zanurzony w dziełach klasycznych, zawsze trzymających się określonych ram, Teatr Polski decyduje wystawić się, stworzony przez Johna Forda dramat, o kazirodczej miłości brata i siostry. Takie dość odważne posunięcie pokazało tylko, że kierownictwo teatru potrafi odejść od swojego ściśle określonego programu i zaskoczyć widza czymś nieprzewidywalnym. Pokazując przede wszystkim, że taka odmiana to dobra zmiana. Zamarłam… z wrażenia, kiedy na scenę wyszli aktorzy i nastąpiła cała seria wydarzeń o erotycznych i zbrodniczych zabarwieniach. To było wielkie show, w którym aktorzy kreowali swoje postacie na bohaterów niejednego reality show. Budowali role, które były mocno wyraziste i charakterystyczne. I tak na przykład Krzysztof Kwiatkowski, w roli Bergetto, zaskoczył swoim komediowym usposobieniem. Na scenie teatralnej występując zawsze w rolach mocno dramatycznych tutaj mógł spróbować nieco innej formy. Zbudowana przez niego postać była jak żywcem ściągnięta z komedii dell'arte. To było naprawdę „coś”.

Sztuka Szkoda, że jest nierządnicą opowie dość nietypową historię o kazirodczej miłości pomiędzy siostrą i bratem. Ten zakazany związek, ukryty przed światem, doprowadzać będzie do wybuchu wielu scen zazdrości, a w końcu do wielu tragedii. Anabella, która ma zostać wydaną za mąż otrzymuje od ojca wolną rękę w wyborze przyszłego męża. A kandydatów było wielu oferujących ogromne majątki i bezgraniczną miłość. Dziewczyna, robi jednak wszystko, żeby każdego z nich od siebie odepchnąć i pozostać wierną ukochanemu bratu, któremu oddała już siebie całą. Kiedy jednak dowiaduje się, że jest w ciąży musi zmienić swoje postępowanie, żeby ochronić zakazany związek i uchronić siebie i brata przed tragedią. Lecz ta para, która złą siłą został złączona, z góry zostaje skazana na porażkę, a fatum, które sprowadza na siebie dwójka młodych ludzi jest wobec nich nieubłagane.

Po raz kolejny Teatr Polski zachwycił przygotowaną do spektaklu scenografią. Dick Bird skupiając się na specyficznym wydźwięku dzieła postawił przede wszystkim na przepych i bogactwo. A właściwie na przygotowanie wnętrza ekskluzywnego klubu nocnego, gdzie wódka leje się strumieniami, a całe jego wnętrza przesiąkają rozpustą. Była wszystko, o czym można myśleć wypowiadając słowa: ekskluzywny klub – nawet dyskotekowa kula znalazła tutaj swoje miejsce. Ale to nie wszystko, bo całość uzyskała pożądany efekt dopiero w momencie, kiedy Arnaud Jung w wymyślny sposób ustawił oświetlenie. Scena zaczynała błyszczeć bądź okrywać się mrokiem w zależności od losów bohaterów sztuki. I współgrało to idealnie, bez najmniejszych pomyłek. Tak, że realizacja świetlna w tym spektaklu ukazywała osobną historię poszczególnych postaci, zwracając uwagę na to, co umyka publiczności patrząc na aktorską grę.

Ale spektakl Szkoda, że jest nierządnicą tak naprawdę nie istniałby, gdyby nie bohaterowie: Bergetto i Poggio (Krystian Modzelewski), którym w udziale przypadło granie głupców z wyższych sfer. Ich niedorzeczne zachowania, dziecinne zabawy i żarty za każdym razem, kiedy tylko wyłaniali się ze scenicznych mroków ożywiały całość sztuki. Te role, które przypadły aktorom, odbiegające dość mocno od głównego wątku sztuki, nie były łatwe do zagrania. Im jednak się udaje i zaskarbiają sobie oddaną sympatię publiczności. Z kolei role głównych bohaterów: Annabelli (Marta Kurzak) i Giovanniego (Maksymilian Rogacki) zostały nieco odsunięte na drugi plan, ważniejsi stali się inni bohaterowie, którzy tą kazirodczą miłość mieli odkrywać. Swobodny wydźwięk sztuki pozwalał im na dość luźne interpretowanie ról i takie też odgrywanie. Stąd bardzo często grane postacie stawały się zbyt ekspresyjne i mało prawdziwe. W niektórych momentach zbędne były krzyki czy podniesiony ton. Mimo jednak wszystko, choć nie do końca perfekcyjna, sztuka okazała się być wartą zobaczenia chociażby dla samej odmiany, jaką Teatr Polski zaproponował.

/fot. fb.com/teatr.polski.warszawa/
Szkoda, że jest nierządnicą
autor: John Ford
przekład: Ludmiła Marjańska
reżyseria: Dan Jemmett
scenografia: Dick Bird
kostiumy: Sylvie Martin-Hyszka
reżyseria światła: Arnaud Jung
asystent reżysera: Przemysław Pawlicki
asystent kostiumografa: Katarzyna Nocuń
obsada: Antoni Ostrouch, Piotr Cyrwus, Szymon Kuśmider, Adam Biedrzycki, Wojciech Czerwiński, Maksymilian Rogacki, Krzysztof Kwiatkowski, Dominik Łoś, Lidia Sadowa, Krystian Modzelewski, Marta Kurzak, Ewa Makomaska, Joanna Trzepiecińska, Afrodyta Weselak

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE