Plaża, reż. Piotr Kurzawa

12:21

Spektakl Plaża to pełna emocjonalnych wyzwań opowieść o czwórce obcych sobie ludzi. I nie będzie mieć znaczenia jakie relacje w zamierzeniu łączyć mają wszystkich bohaterów, bo między nimi nie ma żadnej bliższej więzi. To samotne byty próbujące odnaleźć się we własnej rzeczywistości i osobowości. Z tą materią przyjdzie zmierzyć się Martynie Trawczyńskiej, Hannie Wojak, Jackowi Knap i Mateuszowi Mosiewiczowi i choć tekst na którym będą pracować okaże się wymagający, poradzą sobie z nim, zachowując jego ton i rytm. Przynosząc ostatecznie refleksje o naszym życiu i stracie jaką ponosimy w wyścigu po własne marzenia


Dwa młode małżeństwa, jako gruzowiska wzniosłych uczuć, niespełnionych marzeń i pragnień. Cztery osobne jednostki będące już tylko wrakami ludzkich wartości. Niespodziewanie spotykają się w opuszczonym pensjonacie i zmuszeni zostają do wspólnego spędzania czasu. Ich jedyną rozrywką stają się długie spacery po plaży bądź bezczynne leżenie na plaży, co jednak wynika nie z chęci odpoczynku, ale z niechęci poznawania nowego miejsca. Zamykają się w określonej i znanej tylko sobie przestrzeni, i zaczynają w niej wspólnie funkcjonować. Początkowo darząc się niechęcią, potem stając jednym organizmem, który bez jakiejkolwiek ze swoich części prawidłowo działać nie może. Relacja jaka ich połączy bynajmniej nie będzie przyjaźnią. Będzie mieszanką prawdziwej miłości, pożądania, nienawiści, a ostatecznie wzajemnie niechęci. Będzie zbudowaną na kłamstwie relacją, która tylko momentami może wydać się szczera. Lecz życie każdej z tych osób pozostanie wielką niewiadomą. Bo nie będziemy mieć związków przyczynowo skutkowych, a jedynie zbiór niepasujących do siebie puzzli, które należy ułożyć wedle własnego uznania.

Układanka przypadkowych historii, jakiś szczątków z życia bohaterów, wieść będzie do odkrycia tajemnicy ludzkiego nieszczęścia. Da możliwość wglądu w najmroczniejsze obszary duszy, dotknięcia go, tylko po to, żeby zobaczyć, co odpowiada za zgorzkniałość drugiego człowieka, za jego niespełnione pragnienia, namiętności i miłości. Reżyser nie przypadkowo zmusi swoich widzów do rozwikłania zagadki stanów emocjonalnych bohaterów, do głębszego wniknięcia w łączące ich relacje. Bo niespodziewane spotkanie czwórki osób okaże się mającym się w końcu wypełnić przeznaczeniem. Ostatecznym momentem na stawienie czoła samemu sobie i podjęcia próby zawalczenia o własne szczęście. Lecz tragedią każdej z tych osób okaże się niemoc. Żadne z nich nie podejmie się zrezygnowania z dotychczasowego życia i spróbowania żyć inaczej. Oni będą woleć po prostu żyć w znanych tylko sobie ramach i nie ryzykować. Nie podejmować walki z życiem, tylko pozwolić mu upływać w takim stanie, jakim jest. Ślepo wierząc, że to nieszczęście było im po prostu pisane.

Kiedy jedna z bohaterek podejmie się zrzucenia tego ciężaru, zmuszona zostanie do powrotu w dawny stan. Nie będzie mogła uciec. Nie będzie mogła wybrać własnego szczęścia. Dlatego, ona jako jedyna z całej czwórki cierpieć będzie najbardziej. Bo próbowała, ale nie potrafiła tego stanu zaakceptować, nie potrafiła żyć samotnie, choć oto tak naprawdę walczyła. W trakcie upływających w jej życiu lat, kiedy w końcu zaczyna czuć, ze musi spróbować zmiany, staje się osobą coraz to odważniejszą, pozwalającą sobie nawet na miłość prawdziwą. W końcu próbuje, a potem znowu wraca do tego samego schematu. Lecz wtedy nie jest już ta samą osobą, staje się zimna. Jej wyraz twarzy nabiera surowości, a wypływające z jej ust słowa są gorzkie. To właśnie jej postać stanie się puentą całego spektaklu. To ona osnuje scenę niewiarą w człowieka, w jego plany, marzenia, wytrwałość. To ona w całej sobie zawrze tę niemożność powstania i podjęcia kolejnej walki, po upadku. To ona odzwierciedli wszystkie słabości i lęki ludzkości, która w życiu boi się najbardziej ryzyka. I kiedy kobieta zamiast wyzwania wybiera spokój, umiera wszystko. Znikają marzenia i plany. Zostaje niewiara i pustka, która przychodzi w zakończeniu spektaklu.

Ale czy bohaterowie Plaży naprawdę istnieli? Spotykają się przypadkiem, w opuszczonym pensjonacie. Napominają coś o właścicielu, który nigdy się nie zjawia. Na scenie pozostają tylko oni. Cały czas. Nikt nie może potwierdzić ich obecności, bo nikt ich nie widzi. I kiedy tak zaczynam zastanawiać się nad sensownością ich wyprawy do tego miejsca, przyglądać się bliżej scenografii, a wśród scenicznej prawdziwości szukać fikcji, zaczynam dostrzegać pustą przestrzeń. Bohaterowie nagle przestają istnieć. Znika cały teatr, a na widowni pozostaję ja i moje wyobrażenia o plaży, którą stwarza Piotr Kurzawa. Ten wymiar, który kreuje nie jest ani teatrem, ani fikcją, a już na pewno nie zawiera nic ze świata współczesnego. To co dzieje się na scenie zaczyna stawać się jedynie wytworem wyobraźni, która wiedzie nas po wybranych rejonach ludzkiego życia i ludzkich zachowań. Staje się czymś na wzór i podobieństwo życia wszystkich ludzi, a potem przepowiednią, która dotknąć może każdego z nas. Jednocześnie próbującą ustrzec przed tym co nastąpi. Abyśmy się zastanowili i może zawrócili.

/fot. fb.com/TEATRWARSawy/
Plaża 
autor: Peter Asmussen
tłumaczenie: Elżbieta Frątczak-Nowotny
reżyseria, scenografia: Piotr Kurzawa
kostiumy, współpraca scenograficzna: Aleksandra Harasimowicz
obsada: Martyna Trawczyńska, Hanna Wojak, Jacek Knap, Mateusz Mosiewicz

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE