Król, reż. Monika Strzępka

15:17

Król w reżyserii Moniki Strzępki i adaptacji Pawła Demirskiego pozostał tym samym i niezmiennym Królem jakim stworzył go Szczepan Twardoch. Idealnym momentem na opisanie przedwojennej (jak również trochę tej współczesnej) Warszawy, panującego w niej klimatu i ludzi w niej mieszkających. Oczywiście, z tym małym wyjątkiem, że znaleźliśmy się po ciemnej stronie barykady. Tam gdzie gwałt, przemoc i rozboje są nie tylko na porządku dziennym, ale są powszechnie akceptowalne

/fot. Magda Hueckel/

Świat, jaki jesteśmy sobie w stanie wyobrazić czytając to, co Twardoch zapisał w swoim dziele, zostaje tylko i wyłącznie w naszej własnej przestrzeni. W niej rodzi się zmiękczony bądź bardziej brutalny obraz, który światła dziennego nigdy nie ujrzy. A przynajmniej nie tak jak byśmy tego chcieli. Strzępka i Demirski ten rodzący się w głowie obraz – mówiąc najprościej – mieli odwagę pokazać i nadać mu ostrego kształtu. Solidnej ramy, która była podstawą to całego ciągu wydarzeń i scen rodzących się z gestii bohaterów. Wizja tego, co nakreślili momentami tak raziła, że o odwrócenie głowy nie było wcale trudno. A powiedzieć, że krew lała się po tej scenie strumieniami to nawet momentami za mało. Cała władza w Warszawie spoczywająca w rękach boksera Jakuba Szapiro (Adam Cywka) i Kuma Kaplicy (Krzysztof Dracz) to ich wizja świata na to jak być i zaistnieć, jak stać się kimś i żyć wedle własnych zasad i własnego uznania. Dlatego też świat, który zarysuje się na scenie za ich sprawą nie będzie niczym innym jak złem w najczystszej postaci. Obrazem, żałości i pożogi, którego Monika Strzępka nie będzie szczędzić. W dość dosadnych, momentami prostych, słowach pokaże to co zazwyczaj jest omijane, ukrywane bądź zamiatane pod dywan. Ona i Paweł Demirski pod ten dywan zaglądną i porządnie go wytrzepią, aby światło dziennie w końcu ujrzały rzeczy złe i okrutne.

W pierwszej kolejności zobaczymy Andrzeja Seweryna, który wcielając się w rolę głównego bohatera, tylko kilkanaście lat później, rozpocznie opowieść o swoim życiu, które wtedy jeszcze będzie dla nas życiem Mojżesza Bernstaina (Alan Al Murtatha). Dwa głosy postaci w pewnym momencie połączą się. Tymi samymi słowami zaczną opowiadać o sobie, stawać się jednością, jedną historią która zatoczyć będzie musieć koło. W ten czy inny sposób. Ich dwugłos zacznie wybrzmiewać przez cały spektakl, przez wszystkie sceny będzie przeplatać się przeszłość z teraźniejszością. Mieszać wątki i przestrzenie, a potem samych bohaterów. Nagle każda z postaci nabierze rysów ostrych i wyraźnych, a z tego zła, w którym żyli wydobędzie jego kolejne jeszcze gorsze oblicze, nie zwracające uwagi ani na kierunek swoich działań ani na to co wydarzyć się może. Nie zdziwi zatem, że do tego światka zakradać się będzie absurd i groteska. Że niektóre postacie zaczną nabierać komediowego rysu, a ich życie będzie karykaturą tego co sami przeżywają. Jak bardzo będą pomiatani i niszczeni. Jak bardzo będą się upadlać, a my-widzowie będziemy na to spoglądać zupełnie innym okiem, jakimś łagodniejszym. Jakby Strzępka i Demirski ujawnili na scenie jakąś prawdę, z która sami się zgadzamy. Nagle gwałt na dwunastoletniej dziewczynie (Maria Dębska) zda się normalnością, bo przecież w takim świecie okaże się dla niej jedynym ratunkiem. Ruch i chód postaci dopasowany jest do rytmu spektaklu, wszyscy zgodnie, momentami nawet w zwolnionym tempie, odtwarzają sensy, których nie są w stanie pokazać bądź wydobyć za pomocą poszczególnych scen. W taki sposób dopowiadają to, co niedopowiedziane, uwypuklają to co pozornie wydaje się nieistotne. Ale tylko do czasu. Bo kiedy to wszystko połączy się z dialogiem, muzyka i ciszą, która czasami też gra tutaj pierwsze skrzypce, zamieramy.

Przenosimy się do świata Strzępki i Demirskiego pomieszanego ze światem Twardocha, a i ten do powiedzenia ma tutaj sporo. Przenosimy się do świata widzianego z zupełnie innej perspektywy. Przez scenografię przebije się dawna Warszawa, ulice które niegdyś wytyczały to miasto, dzieliły go i spajały jednocześnie. A brama, która oddzielać będzie poszczególne miejsca z życia bohaterów stanie się niczym portal do innego wymiaru. Będzie inaczej niż to u słynnego duetu bywa. Będzie bardziej minimalistycznie, a pustka przestrzeni wyraźniej przemówi ze sceny. Śmiem nawet powiedzieć, że nie poczujemy tego widma zagłady, które tak często w ich spektaklach wybrzmiewa. Będzie barwnie z dużym wkładem realizacji światła, która tchnie życie w ten plac, dodając nutkę niewiadomej i tajemniczości. Dlatego ten kontrast pomiędzy groteską a tragedią będzie tak bardzo widoczny. Nawet w samych postawach bohaterów zobaczymy, że i oni bywają barwni i kolorowi, a ich życie też ma tę dwoistą naturę. A taki zamysł świetnie wkomponuje się w grę aktorów, którzy na moje oko spełnili się na tej scenie. Naprawdę, oglądało się ich z przyjemnością, wręcz łaknęło ich gry.


Król
autor: Szczepan Twardoch
adaptacja: Paweł Demirski
reżyseria: Monika Strzępka
scenografia: Anna Maria Karczmarska
kostiumy: Arek Ślesiński
muzyka: Tomasz Sierajewski
reżyseria światła, projekcje: Robert Mleczko
choreografia: Jakub Lewandowski
układ walk bokserskich: Robert Popławskl
przygotowanie wokalne: Monika Malec
efekty pirotechniczne: Tomasz Pałasz
asystent reżysera: Sara Bustamante-Drozdek
obsada: Grażyna Barszczewska, Eliza Borowska, Maria Dębska, Barbara Kurzaj, Katarzyna Strączek, Alan Al-Murtatha, Adam Biedrzycki, Marcin Bosak, Adam Cywka, Krzysztof Dracz, Krzysztof Kwiatkowski, Jerzy Schejbal, Andrzej Seweryn, Paweł Tomaszewski, Mirosław Zbrojewicz

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE