Fantazja polska, reż. Andrzej Strzelecki

10:36

Zrobienie spektaklu o Ignacym Janie Paderewskim w tak ważnym czasie jaki nasza piękna kraina świętuje, czyli 100-lecie odzyskania niepodległości to całkiem niezły pomysł. Po pierwsze warto tę postać przypomnieć albo przynajmniej po części opowiedzieć o tym co zrobiła dla Polski, po drugie jakieś pieniądze z budżetu państwa zapewne też się znajdą i nie będzie zastanawiania się i oszczędzania przysłowiowych monet

/fot. Bartek Warzecha/

Tylko zanim zacznie się prace nad takim oto spektaklem to warto na początek postawić sobie pytania: co chcemy takim dziełem osiągnąć i czy to dzieło ma coś za sobą nieść. Z całym szacunkiem dla reżysera, Andrzeja Strzeleckiego, ale tej chwili refleksji tutaj zabrakło. Fantazja polska już od pierwszych minut swego bycia na scenie wręcz krzyczała o tym, że ten spektakl będzie o niczym. Bo naprawdę nie rusza anegdota o tym jakoby za sprawą żony Thomasa Woodrowa Wilsona i magicznego kremu żony Paderewskiego Stany Zjednoczone otworzyły nam drzwi i możliwości do odzyskanie niepodległości Polski. Nie ruszają też te wszystkie podniosłe słowa, z których wybrzmiewa martyrologia i przekonanie jakby Polska była krainą lepszą od innych. Może brak we mnie ducha patriotyzmu, może nie rozumiem historii i podniosłości wydarzenia, ale jakby nie było, czego bym tutaj nie powiedziała i nie zobaczyła, ten spektakl był po prostu zły, niedobry, nudny. Bez większego pomysłu i ładu. Bez chwili zastanowienia. I najbardziej chyba w tym wszystkim „boli” to, że tego spektaklu nie dało i nie da się uratować. Bo jak ratować okręt kiedy i załoga na nim kiepska?

Uważam, że do przygotowania tego spektaklu wybrano bardzo dobrą obsadę, tzw. wyjadaczy sceny, którzy wiedzą co i jak grać. Krzysztof Tyniec, Marzena Trybała czy Ewa Telega. Ale co z tego, kiedy potencjał żadnego z nich nie został wykorzystany. Oni gdzieś tonęli w wymowie tego spektaklu, w scenografii i rekwizytach, które opanowały scenę. Ich obecności nie czuło się na scenie i chociaż praktycznie z niej nie schodzili byli tylko tłem. Niewiele wnoszącym w to dzieło. Zapytam, jakim cudem? Jak to się stało, że scena o nich na moment zapomina, że nie czuje się tego pięknego aktorstwa, którym niejednokrotnie obdarzali? Jakim cudem? Jakby tego było mało to na scenie co jakiś czas pojawiały się jeszcze kury. I to nie byle jakie, bo araucany. Takie kury co to pochodzenie mają zagraniczne. Tylko mam małą uwagę do twórców, skoro robimy spektakl o walce, o wolności to dlaczego wprowadzamy na scenę uwięzioną w klatce kurę, która to ledwo się w niej mieści? Tu przerzucimy klatką, tam przerzucimy klatką, jeszcze dodamy jedną kurę i przenosić ją będziemy z miejsca na miejsce. Dla lepszego wrażenia. Ale to nie było lepsze wrażenie, bo większość czasu spędzałam na zastanawianiu się jak można było coś takiego zrobić. Uwięzić i bawić się, bo to niby artyzm i sztuka. Szczerze mówiąc, nie godzę się na to. Nie chcę nieświadomości ludzi, którzy bawią się tym co widzą na scenie i nawet przez moment nie zastanawiają się czy aby wszystko tutaj jest w porządku?

/fot. Bartek Warzecha/
Fantazja polska
reżyseria: Andrzej Strzelecki
scenografia, kostiumy: Tatiana Kwiatkowska
opracowanie muzyczne: Wojciech Borkowski
asystent scenografa: Wiesława Nowacka
obsada: Marzena Trybała, Krzysztof Tyniec, Maria Sobocińska/Katarzyna Ucherska, Ewa Telega, Katarzyna Łochowska, Marek Lewandowski, Dariusz Wnuk, Magdalena Andres

*Ilustracją muzyczną przedstawienia są fragmenty kompozycji Ignacego Jana Paderewskiego.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE