Ślub, reż. Eimuntas Nekrošius

12:54


W ocenie Ślubu Eimuntasa Nekrošiusa powstał jakiś dziwny podział, w którym jednym bardzo ten spektakl przypadł do gustu, inni zaś odwracali się od niego i uważali że to zdecydowanie nie to, nie takiego Gombrowicza chcą oglądać. Ja w tym dziele przede wszystkim dostrzegam inne spojrzenie reżysera, niezwykłą kreacje sztuczności świata i kreślenie słów własnych i ważnych. I mimo tych blisko czterech godzin, które spektakl trwa, bardzo go doceniam

/fot. Krzysztof Bieliński/

O Ślubie Eimuntasa Nekrošiusa bardzo długo myślałam w kontekście spektaklu Anny Augustynowicz o tymże samym tytule. Reżyserka przygotowała inscenizację, która została doceniona i rozpisywali się o niej niemalże wszyscy. Sama widziałam ten spektakl parokrotnie, tak byłam nim zachwycona. Natomiast, Ślub w Narodowym już nieco inaczej został odebrany, doszło do podziału na tych którzy byli bardzo za i na tych którzy byli bardzo przeciw. Niewątpliwie, zestawienie tych dwóch spektakli pokazuje, że na ten świat każdy ma swój sposób. Swoje przekonani i prawdy, które w tekście Gombrowicza dostrzega. Z tym, że Augustynowicz robi to dzieło całkowicie po swojemu, a Nekrošius podąża wiernie za tekstem. Weźmy pod uwagę chociażby samą postać Henrysia i Władzia u Augustynowicz te postacie nie istnieją bez siebie, u Nekrošiusa żyją z sobą tylko na początku, potem symbolicznie nastąpi odcięcie pępowiny i rola Władzia (Karol Dziuba) zostanie pomniejszona. Już nie będzie tej podległości i podporządkowanie. Od tej chwili Henryk (Mateusz Rusin) działać będzie sam. Przynajmniej do momentu. Potem na scenę wkroczy Pijak (Grzegorz Małecki). Swoją drogą po raz kolejny reżyser doskonale wykorzystuje możliwości i doświadczenie aktora. W tej roli Małecki znów jest nieprzejednany.

/fot. Krzysztof Bieliński/
Pijak bardzo szybko zastępuje rolę Władzia. Wchodzi w psychikę głównego bohatera, zaczyna na niej grać i nią sterować, robić z nim co tylko zechce. Bawi to w jaki sposób próbuje namówić go do zabicia Władzia, to w jaki sposób budzi w nim pożądanie do Mani (Danuta Stenka, w tym spektaklu również w roli Matki – co może dziwić), z jaką łatwością wpływa na jego duchową przemianę. Absurdalność wydarzeń wręcz wylewa się na scenę. Wszystko co się na niej wydarza ciągle zderza się z fikcją i prawdą jednocześnie. Przeplatając wydarzenia w taki sposób, że każda z tych sfer jest trudna do rozróżnienia. Ja czy Nie-Ja – tak z kolei funkcjonować będzie Henryk, zastanawiając się na tym kim on tak właściwie w tym świecie jest. Jaką role spełnia. I mimo, że wszystko mu się będzie plątać i mieszać to jako jedyny wpasowuje się świetnie w konwencję tej walki pomiędzy fikcją i prawdą. Te jego rozważania będą niczym senne mary, o który zresztą nieraz wspomni. Przecież to sen stworzy Henryka i odwrotnie. To Henryk stworzy cały ten sen, całe to przedstawienie. Bez niego scena pozostałaby pusta.

Sen będzie miał tutaj niezwykłą moc, zwłaszcza do pokazania zdegradowanego świata. Do zmniejszenia w nim roli tradycji. I to za jego sprawą bohaterowie snuć się będą po scenie bez żadnych perspektyw na teraźniejszość, na przyszłość. Bez żadnych widoków na lepsze doczesne życie, mimo że będzie on przyodziany w niedzisiejsze kostiumy i niedzisiejszy język. Teoretycznie moglibyśmy mówić o przeszłości, ale nie u Nekrošiusa. Bo to co reżyser chce pokazać staje się przez to niezwykle widoczne współcześnie. Ta walka o władzę pomiędzy Henrykiem i Ojcem (Jerzy Radziwiłowicz) to przecież jawna bitwa pomiędzy starym i nowym. Pokazująca w sposób dosadny jak to się dzieje, że zawsze wygrywa to co młode, świeże i nowe. I tak, z jednej strony będziemy widzieć to w jaki sposób nowoczesność i kult młodości wygrywa, z drugie zmierzymy się z upadkiem wszelkich wartości i morali. Do których nie będzie już powrotu - nigdy. Przecież Henryk jest tą osobą, która pamięta inny świat, ten sprzed wojny. Niegdyś nauczony czegoś innego, teraz oddalił się od wszelkich wartości i rodziny. I dobrze się miewa w takim układzie. W tym kontekście nawet nie dziwi, że bohater nie poznaje swoich rodziców, a potem nie ma żadnych skrupułów żeby ich zdegradować, zmniejszyć ich wartość w oczach innych czy kazać popełnić samobójstwo Władziowi. Na tym właśnie polega siła perswazji i wiara w to, że ma się władzę.

/fot. Krzysztof Bieliński/
Ślub
tekst: Witold Gombrowicz
reżyseria: Eimuntas Nekrošius
scenografia: Marius Nekrošius
kostiumy: Nadežda Gultiajeva
muzyka: Algirdas Martinaitis
reżyseria światła: Audrius Jankauskas
realizatorzy dźwięku: Mariusz Maszewski, Rafał Barański
realizatorzy światła: Zbigniew Szulim, Bartłomiej Kaczalski
asystentka reżysera: Anna Turowiec
staż asystencki: Jan Hussakowski
obsada: Jerzy Radziwiłowicz, Danuta Stenka, Mateusz Rusin, Karol Dziuba, Grzegorz Małecki, Marcin Przybylski, Robert Jarociński, Magdalena Warzecha, Arkadiusz Janiczek, Anna Grycewicz, Joanna Gryga, Paulina Korthals, Kacper Matula, Kamil Mrożek, Paweł Paprocki, Piotr Piksa

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE