Uroczystość rodzinna, reż. Sofie Sticzayowa | Festiwal iTSelF

13:16

To był spektakl, który z jednej strony zaciekawiał, z drugiej wprowadzał w lekką konsternację. Bo chyba nikt kto wybrał się na ten spektakl nawet nie myślał, że właśnie w takiej formie będzie od przedstawiony. A tu proszę już na samym wejściu znika czwarta ściana. Wchodzimy wprost do świata który stworzyła Sofie Sticzayowa wraz z aktorami

/fot. materiały prasowe/

Czeski spektakl Uroczystość rodzinna już od pierwszych chwil zaskakuje widza. Mamy dzieło, które wychodzi poza ramy spektaklu. Wszystko dlatego, że my jako publiczność zostajemy zaproszeni wprost na scenę, tym razem widownia nie jest nam pisana. Gdy tylko przekraczamy magiczną linię dzielącą widownię od sceny, aktorzy miło nas witają, zaprowadzają do stolika. To początek tego co stać ma się za chwilę, bo nie będziemy tutaj oglądać sztuki, sami mamy się nią stać. Od momentu kiedy zasiądziemy przy przypisanym nam stoliku zostajemy twórcami tego dzieła, również i marionetkami w tej uroczystości. Ktoś pewnie zapyta dlaczego „marionetkami”, odpowiedź jest bardzo prosta, to aktorzy będą nam wydawać polecenia, a my potulnie je spełniać. Jednym przyjdzie robić kanapki, innym kroić składniki na sałatkę. Ktoś będzie obchodził urodziny, a ktoś inny świętował Nowy Rok. Wszyscy jednak będziemy wspólnotą. Jedną wielką rodziną, która ma w końcu spotkać się na ważniej uroczystości.

Na początku powagę sytuacji da się wyczuć. Podążamy za aktorami. Intryguje nas to w czym bierzemy udział. Szybko jednak sytuacja zmienia się i zamiast zaciekawienia pojawia się lekki niesmak. Nasza uwaga umyka, zaczynamy skupiać się na krojeniu, dekorowaniu, przygotowywaniu. Głównymi aktorami całego tego przedsięwzięcia stają się warzywa, pieczywo, ciasta, pierogi i cała masa jedzenia. Jeśli mam być szczera, mało interesowało mnie to co działo się na scenie, dekorowanie kanapek przy stoliku którym siedziałam było najważniejsze. I jak szybko można było dostrzec, moi nieznajomy współtowarzysze działali podobnie. Doskonale rozumiem zamysł reżyserki, która chciała z przypadkowych sobie osób uczynić jakąś wspólnotę, część większej całości, ale w tym wypadku całkowicie przegrała z jedzeniem. Nikt nie skupiał się na aktorach, którzy coś jednak na tej scenie robili. Nie tylko zabawiali gości, bo przecież nie takie powinno być ich zadanie. Mimo wszystko i tak sytuacja która się wydarzała zaczęła powoli wprowadzać „przybyłych gości” w lekką konsternację.

To wszystko sprowadza do tego, że ciężko powiedzieć cokolwiek o aktorach, a już na pewno o ich grze. Ciężko nazwać lub opisać to dzieło. Ciężko nawet się w nim odnaleźć. Jesteśmy w świecie innym niż ten który moglibyśmy sobie wyobrazić. Jakoś daleko nam do rodzinnej uroczystości mimo, że tytuł powinien nam sugerować gdzie jesteśmy. Jakoś ciężko nam poczuć się wspólnotą, bo dzielą nas stoliki i wykonywana praca. W końcu jakoś ciężko wczuć się w to co dzieje się wokół kiedy mamy kroić, dekorować, ozdabiać, przygotowywać.

/fot. materiały prasowe/
Uroczystość rodzinna
Akademia Sztuk Performatywnych w Pradze 
reżyseria: Sofie Sticzayowa
scenografia: Olga Ziębińska, Sara Fritzova
produkcja: Karolina Soukupova, Sára Poslíšilová, Jan Honeiser
obsada: Tomasz Puchalski, Zuzana Jurechowa, Heidi Hornackowa, Zuzana Rajnova, Tom Johnson 

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE