Dekalog, reż. Wojciech Faruga

14:59

Spektakl Dekalog w reżyserii Wojciecha Farugi, który zobaczyć możemy na scenie Teatru Narodowego, to dzieło przepełnione emocjami, refleksjami i niezwykłym wyczuciem realizacyjnym do opowiadanych historii. Bez wątpienia uwodzi teatralną formą, ruchem postaci które idealnie wpisuje się w te ramy i grą aktorską. Spektakl stał się na tyle realnym dziełem, że przenikał scenę z wielką łatwością, a jego motyw niósł się szeroko po widowni

/fot. Natalia Kabanow/

Wojciech Faruga podejmując się dekonstrukcji Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego stanął przed niemałym wyzwaniem. I nietrudno było przed zobaczeniem tej dekonstrukcji zadać sobie pytania: jak z arcydzieła zrobić tak samo ważny spektakl teatralny?, jak za pomocą jednego dzieła opowiedzieć cały cykl filmów? i w końcu jak zmierzyć się z wielkością Kieślowskiego?. Zadanie to na pewno spędzało sen z powiek twórcom zwłaszcza, że poszczególne historie przeniesione ze szklanego ekranu na teatralną scenę, powinny mieć swoje ujście, płynnie się przenikać czy mieć w szczegółach zarysowane ramy, żeby widz mógł z uwagą śledzić poczynania bohaterów oraz przeżywać wraz z nimi wszystkie upadki. I to bez wątpienia się udało, a widz otrzymał dzieło z którego płynie nauka na temat kondycji człowieka w świecie, jego postrzegania rzeczywistości, bycia tu i teraz. Spektakl stał się na tyle realnym dziełem, że przenikał scenę z wielką łatwością, jego motyw niósł się szeroko po widowni, zaś każda z opowiadanych historii zgrabnie przechodziła w kolejną. To wszystko sprawiło, że zamiast cyklu dziesięciu odcinków otrzymaliśmy spójne dzieło, w którym każdy z nas jak w lustrze może obejrzeć własne przywary.

Bez wątpienia uwodzi tutaj teatralna forma i ruch postaci który idealnie wpisuje się w te ramy. Z jednej strony mierzymy się z prawdą, a z drugiej nie tracimy tego poczucia, że obrana kompozycja dzieła jest silnie osadzona w teatralnych ramach i nikt nie próbuje wyjść poza nie. Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Piesiewicz, którzy odpowiedzialni byli za scenariusze do każdego odcinka Dekalogu, tworzyli historie zwykłych ludzi, stawiali pytanie o sens istnienia, wiarę, miłość, cierpienie czy odpowiedzialność za dokonane czyny. Wojciech Faruga i Davit Gabunia (autor adaptacji) uwspółcześniają tych bohaterów, wiara już nie wybija się tak mocno na pierwszy plan, a staje na nim po prostu problem ludzkiej egzystencji. Pogubienie człowieka, wiara we własną sprawczość i problemy, które z każdą podjętą decyzją tylko się piętrzą. Zaś postać obserwatora przewijająca się w każdym z odcinków filmu, w którą u Kieślowskiego wcielał się Artur Barciś, u Farugi zostaje przeniesiona na widza. To my dostajemy tę możliwość bycia obserwatorem który wie i rozumie więcej. I chociaż sceniczna interpretacja Dekalogu jest bardzo rozbita w czasie i okrojona, to mimo wszystko mamy obraz na cały kontekst. Dostajemy poszczególne sceny, które możemy układać według własnego widzimisię, we własną całość i dopisywać brakujące fragmenty. Bo nie ukrywajmy, ale Faruga i Gabunia poszarpali znacznie Dekalog. Zrobili dekonstrukcję dzieła, które będąc spójną całością wydaje się nie do rozdzielenia i okrojenia. A jednak zostaje zaburzona, a widz na scenie otrzymuje piękny i bardzo wymowny spektakl, za którym chce podążać, mając świadomość że ta droga będzie niebywale trudna. Bo ryzyko, że sami opuścimy scenę poszarpani i rozwaleni na kawałki po obejrzeniu tego dzieła jest bardzo duże.

Efekt całości bez wątpienia podbija scenografia Katarzyny Borkowskiej stając się uniwersalnym polem dla wszystkich postaci. Pozorne ściany domu, w których zamknięto naszych bohaterów są atrapą stworzenia wizji normalności. W środku zaś mamy tylko duży stół, kilka krzeseł, i makietę rozbitego samochodu, który w jednej z opowieści stanie się początkiem historii. Reszta to już tylko pustka którą aktorzy wypełniają sobą. Czasami bywają tylko tłem dla kolejnych opowieści, czasami wiodą prym w danej historii. Są jednak widoczni na scenie niezależnie od pełnionej w danym momencie roli, bardzo mocno osadzeni w strukturach dzieła i mimo tego że są momenty że niewiele robią, to śmiało możemy im przypisać wiele kontekstów i znaczeń. I tutaj należą się wielkie brawa dla aktorów: Sławomiry Łozińskiej, Edyty Olszówki, Karola Pochecia, Małgorzaty Kożuchowskiej, Pawła Brzeszcza, Wiesława Cichego, Mateusza Kmiecika, Adama Szczyszczaja i Gabrieli Muskały, którzy stworzyli mocno krwiste postacie. Postacie, za którymi chce się podążać, a to co przekazują dotyka i wywołuje skrajne emocje. Niezależnie o kim tutaj wspomnimy. Bo każda z ról jest tak samo ważna, tak samo potrzebna. Tak samo obecna. I tak samo jak całość dzieła niebywale zgrana.

/fot. Natalia Kabanow/
Dekalog
autorzy: Krzysztof Kieślowski, Krzysztof Piesiewicz
reżyseria: Wojciech Faruga
adaptacja: Davit Gabunia
dramaturgia: Julia Holewińska
scenografia, kostiumy, światło: Katarzyna Borkowska
muzyka: Bartosz Dziadosz
choreografia: Krystian Łysoń
asystent reżysera: Mateusz Kmiecik
realizatorzy światła: Łukasz Obuch-Woszczatyński, Tomasz Księżak
realizatorzy dźwięku: Marcin Kotwa, Maciej Rybicki
inspicjent: Krzysztof Kuszczyk
suflerka: Anna Leszczyńska
obsada: Sławomira Łozińska, Edyta Olszówksa, Karol Pocheć, Małgorzata Kożuchowska, Paweł Brzeszcz, Wiesław Cichy, Mateusz Kmiecik, Adam Szczyszczaj, Gabriela Muskała

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE