żONa, reż. Adam Sajnuk

14:29

Zaskoczył mnie ten spektakl i trochę zbił z tropu, ale żadne z tych uczuć nie było przyjemne. Owszem, temat który zobaczymy na scenie jest naprawdę ważny i potrzebny. Trzeba o nim mówić głośno, bo przecież nie może wpadać w żadną sferę tabu. Cała jednak reszta nie była spójna, brakowało dobrego pomysłu i dobrej realizacji. Trochę szkoda, że w taką stronę to wszystko poszło, bo potencjał na zrobienie emocjonalnego spektaklu, który potrafi przy tym bawić i wzbudzić niemałą refleksję był ogromny


Wszystko zaczęło się od niespodziewanej informacji, w której to główna bohaterka Carla (Renata Dancewicz) dowiaduje się, że ma raka. Taka diagnoza zmusza ją do wyjawienia najbliższej rodzinie prawdy, którą skrywała przez ponad trzydzieści lat i zmierzenia się z reakcją męża i córki, kiedy dowiedzą się, że jest osobą transpłciową. François (Piotr Polk) odsuwa się od żony, nie chce z nią być, nie może pojąć jak to możliwe że kłamstwo przez tyle lat gościło w ich małżeństwie. On, jako ceniony polityk wspierający środowiska LGBTQ+ i jasno sprzeciwiający się jakiejkolwiek dyskryminacji nagle staje po drugiej stronie. Tłumacząc, że przecież to wszystko jest tylko na pokaz – wiadomo, przychylność ludu jakoś trzeba zdobyć. Córka tej dwójki (Justyna Fabisiak), która również wykazuje dużą empatię i wsparcie dla wszystkich środowisk niezależnie od poglądów, wyznania, koloru skóry czy orientacji też zmienia narrację kiedy dowiaduję się prawdy o swojej matce. Mimo tego, że ona jako jedyna szybko zrozumieć pewne mechanizmy i za nie przeprosić, to wciąż głośno wybrzmiewać będzie hipokryzja w zachowaniach tej rodziny. Niezależnie czy poruszymy tutaj temat osób transpłciowych, upodobań politycznych czy własnych postępowań.

Z jednej strony mamy kobietę, która na początku musiała mierzyć się z tym kim jest. Walczyć o własną tożsamość i stać się osobą którą się po prostu czuję. Udało jej się to i wiele lat żyła szczęśliwe, aż nadszedł ten moment kiedy wszystko się posypało. W końcu musiała wziąć na swoje barki konsekwencje niewypowiedzenia na głos prawd ważnych swoim najbliższym. Z drugiej jednak strony mamy męża i córkę Carli, którzy czują się po prostu oszukani. Nie dziwi więc wcale tak ostra reakcja, bo umówmy się ale bycie okłamywanym nie jest przyjemne. Rodzinne problemy zaczynają się jednak nawarstwiać, bo nie tylko Carla ma tutaj swoje „małe sekrety”. Ciężko jednak wczuć się w te trudne i dramatyczne sytuacje kiedy na scenie nie są one pokazane w sposób należyty. A to, co na poziomie psychologicznym powinno się tutaj dziać, nie tylko z bohaterami ale również z widzem, wykracza daleko poza dzieło. Adam Sajnuk, reżyser, nie do końca sprostał oczekiwaniom przedstawianego tematu i spłaszczył rys każdej z postaci do minimum. Tworząc dzieło, które ma gorsze i lepsze momenty, ale częściej wpada w bezsensowne potoki słów.

Pierwsze część spektaklu to właśnie niekończąca się rozmowa o kłamstwie które gościło w małżeństwie. W kółko o tym samym tylko z innej perspektywy. Na początku czuć trud dziejących się wydarzeń, ale że opakowane są one w sytuacje groteskowe i absurdalne to bywa również i zabawnie. Ale potem wybrane sceny zaczynają się powielać, a rodzinne sprawy stawać mdłe i nijakie. Widać, że Piotr Polk robił wszystko by utrzymać poziom spektaklu, wzbudzić w widzu zaciekawienie. Jego gra była na naprawdę dobrym poziomie i to za jego postacią po prostu chce się podążać. Natomiast, rola Carli w którą wciela się Renata Dancewicz zdecydowanie ją przygniotła. Jakby ktoś rzucił aktorce niewyobrażalnie trudne wyzwanie, a ona nie potrafiła sobie z nim poradzić. Dancewicz w swojej roli jest sztuczna, wycofana, nie jest w stanie wejść w skórę swojej bohaterki. Tak czytam ją w pierwszej połowie i niewiele zmienia się w drugiej, chociaż tutaj akcja zaczyna się rozkręcać. Nadal bywa drętwo jednak żarty sytuacyjne dobrze się przeplatają i zaczynają jakoś tę akcję wieść zgrabnie do końca. Niewątpliwie to zasługa Cezarego Łukaszewicza, w roli przyszłego zięcia rodziny, który pojawia się na scenie. To on sprawił, że akcja jeszcze bardziej nabrała tempa. A kiedy połączymy dwie męskie role Polk-Łukaszewicz otrzymamy niezły duet, który zdecydowanie wiedzie tutaj prym. Ogląda się ich z wielką przyjemnością. Wręcz prosząc o więcej. I tak na przyszłość myślę, że genialnym pomysłem byłoby zrobić spektakl tylko z tą dwóją na scenie.

Trochę szkoda, że w taką stronę to wszystko poszło, bo potencjał na zrobienie emocjonalnego spektaklu, który potrafi przy tym bawić i wzbudzić niemałą refleksję był ogromny. Zwłaszcza, że do tego wszystkiego dołączony został wątek polityczny, który w naszych realiach miałby niemałe pole interpretacyjne. Ale niestety zawiodło tutaj wszystko także pod kątem realizacyjnym. Zbyt głośna muzyka kiedy aktorzy prowadzą dialogi, ucinanie jej w najmniej odpowiednich momentach czy światło które nie oświetla dobrze postaci a tym bardziej w ogóle za nimi nie podąża dało efekt, który daleki jest od ideału.


żONa
autor: Jade-Rose Parker
tłumaczenie: Irma Helt
reżyser: Adam Sajnuk
kostiumy i scenografia: Katarzyna Adamczyk
muzyka: Michał Lamża
producenci: Katarzyna Fukacz, Damian Słonina
produkcja: Tito Productions
obsada: Renata Dancewicz, Piotr Polk, Justyna Fabisiak, Cezary Łukaszewicz

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE