Mój rok relaksu i odpoczynku, reż. Katarzyna Minkowska

12:54

Adaptacja powieści Mój rok relaksu i odpoczynku Ottessy Moshfegh na teatralnych deskach to dzieło niezwykle plastyczne, poruszające, niosące przekaz który zostaje z widzem na dłużej. Bez wątpienia to, co zrobiła Katarzyna Minkowska wraz z Tomaszem Walesiakiem to inny wymiar teatru, który przez blisko cztery godziny potrafi uwierać i gnieść swojego widza, wodzić za nos, pokazywać prawdy których często podświadomie unikamy. A przy tym być zabawne, dobrze skrojone i pięknie zrealizowane

/fot. Monika Stolarska/

Na scenie zobaczymy zmagania młodej dziewczyny (Izabella Dudziak), która postanawia na rok wykluczyć się z życia. Odrzucić społeczne schematy i zaszyć z dala od otaczających ją ludzi. Porzuca pracę w jednej z nowojorskich galerii i nie musząc martwić się o finanse (spadek po rodzicach) z całym zapasem środków psychotropowych zamyka w domu. Dość jednak kontrowersyjne decyduje się również na wzięcie udziału w eksperymencie niejakiego artysty Ping Xi (Konrad Szymański), który traktuje swój obiekt pracy jako kolejny przedmiot mogący przynieść mu sukces. Ich spotkanie zamienia się w monolog bohaterki, która tak naprawdę stając się Narratorką dziejących wydarzeń, oprowadza widza po swoim życiu. Robi to w sposób szczery, bez skrupułów opowiadając o wszystkich przeżyciach i doświadczeniach, a także relacjach z bliskimi. Jej opowieść szybko zamienia się w psychologiczny obraz kobiety, która balansując pomiędzy życiem a śmiercią, ostatkami sił stara się znaleźć pozytywy życia we współczesnym świecie. A kiedy przyjrzymy się bliżej jej postaci nietrudno nie zauważyć, że Narratorka na swój dość dziwny i zagmatwany sposób szuka po prostu ratunku.

Do tej pory jej życie do spektakularne porażki i pogrążanie się w beznadziei. Matka (Katarzyna Herman) była alkoholiczką, ojciec (Mariusz Drężek) profesorem który relacji z córką i żoną nie miał tak naprawdę żadnej. Jego życie ograniczało się do milczenia i siedzenia na kanapie. To, od razu stawia życia bohaterki w zupełnie innych kontekstach. Ona wyszła z domu, w którym nie była ani kochana ani rozumiana. I z takim też bagażem ruszyła w świat, umiejąc żyć tylko w schematach wykluczających, pakując się wyłącznie w złe relacje. W relacji z mężczyznami staje się przedmiotem do wykorzystywania. Lokując swoje uczucia w Trevorze (Marcin Wojciechowski) pogrąża się jako kobieta. Nie widzi tego jak bardzo jest wykorzystywana, że jej uczucia zostały spłycone tylko do zaspokojenia potrzeb mężczyzny. Z kolei, kiedy podczas pogrzebu ojca jeden z jego kolegów próbuje dobierać się do dziewczyny, ta zostawia to bez reakcji, odnosząc się do własnej bezradności. W relacji z kobietami zaś pozostaje bierna i milcząca.

Zachowanie Nataszy (Agata Różycka), szefowej naszej bohaterki, budzi wiele kontrowersji. Potrafi być wredna, niemiła, pomiata pracownikami wierząc w swoją niezwykłość i fantastyczność. Bywa obrzydliwie chamska, a mimo to Narratorka poddaje się jej bez żadnych protestów. Reva (Monika Frajczyk), przyjaciółka Narratorki, podobnie jak nasza bohaterka nie ma zbyt ciekawego życia, nie sprzeciwia się seksualnym nadużyciom ze strony szefa przekształcając to w miłość. Nie radzi sobie z kompulsywnym jedzeniem i stratą matki. Wszystkie swoje problemy maskuje dobrym humorem i imprezami. Nie dając się tak łatwo Narratorce wyrzucić ze swojego życia. Jest mocno osaczająca, ale jako jedyna potrafi pokazać swoje prawdziwe uczucia. I właśnie to sprawia że Narratorka chce się jej pozbyć.

I tak, zdystansowana od ludzi i wycofana ze świata Narratorka rusza na terapię, aby posiłkując się brakiem zaufania do drugiego człowieka wyłudzić o swojej terapeutki receptę na leki. Co jak się okazuje jest dziecinne proste, bo nasza terapeutka Dr Tuttle (Anna Kłos) z wielką radością przepisuje coraz to nowe środki. Robiąc z bohaterki, pod przykrywką, królika doświadczalnego. Zamiast leczyć, faszeruje ją lekami i sprawdza reakcje, co zdecydowanie bardziej się jej opłaca. A nasz bohaterka nie posiadając żadnych wewnętrznych hamulców biegnie za tym, co dostaje. Z osoby, którą przygniata bezsens życia staje się wrakiem człowieka, który porzuca jakiekolwiek uczucia i skrupuły na rzecz własnego szaleństwa. W pewnym momencie sama staje się okrutna, swoje pragnienia bliskości przeradza w obsesyjną miłość do Trevora. Jej postawa pokazuje jak błędy rodziców potrafią zniszczyć życie ich pociechy, w jak prosty sposób dziecko może przyjmować nastroje panujące w domu i przenosić je na przyszłe wydarzenia. Jak raz źle podjęta decyzja może wpłynąć na wszystkie dalsze doświadczenia. Dlatego tak bacznie przyglądamy się wszystkim dziejącym wydarzeniom. Przyglądamy Narratorce, której (bywa że) mamy serdecznie dość. Bo ta gra ze światem to coś więcej niż tylko zabawa psychotropami i całkowitą izolacją, której wynik jest przesądzony, to jeszcze próba podjęcia ryzyka, poczucia jakiegoś sensu, który pobudzi uczucia, skrywane skrawki empatii.

To, co dzieje się zaś na scenie często jest fantazją i pragnieniem naszej bohaterki. W tych hipnotycznych tańcach, w tej choreografii (Krystyna Lama Szydłowska) bohaterów dzieła, jesteśmy w stanie odczytać nie tylko pragnienia Narratorki, ale również odnieść się do jej najskrytszych pragnień, poznać postacie pojawiające się w jej życiu. Ich taniec to próba pokazania swoich smutków i lęków, rzeczy które doprowadziły ich do danych stanów. Próba ucieczki od koszmarów życia. Jest to niezwykle wymowne i przeszywające. Tak jak zresztą całe to dzieło, które będzie nas uwierać od pierwszych minut, wysyłając jasne sygnały na temat wielu problemów z którymi możemy się mierzyć. A bohaterka jest tutaj tylko pretekstem do pokazania szerszego obrazu ludzkiej egzystencji i skupienia się na aspektach psychologicznych. Nie zapominając o muzyce (Wojciech Frycz), która tak naprawdę staje się nie tylko tłem, ale jednym z bohaterów. To ona determinuje nastrój dzieła. Prowadzi dramaturgię, trzyma całość w ściśle zamkniętych ramach. Nie pozwala popaść w schematy, ale za to potrafi przynieść i ukojenie i ból jednocześnie.

Całe dzieło jest jedną wielką mieszanką filmowych scena, przegadanych momentów, scen przepełnionych milczeniem, wartkiej akcji, zbieraniną sensacji i mieszanką emocji. Jest to dzieło, które wykracza poza teatralne ramy. Jest prawdziwym majstersztykiem. Dziełem o człowieku, które w tak piękny i wymowny sposób potrafi odkrywać coraz to nowe sekwencje ludzkich przeżyć. Katarzyna Minkowska zrobiła na scenie coś czego dawno nie dokonał nikt, potrafiła wzruszyć, wywołać spore emocje, a nawet sprawić że dziejące się wydarzenia zabierały dech w piersiach. One po prostu żyły na scenie i tę energię przenosiły na widownię. Zaś aktorzy, którzy bez reszty oddali się temu dziełu podnieśli jego wyjątkowość na wyższy poziom. I z wielkim zaciekawieniem przyglądałam się temu, co tworzy Izabella Dudziak, Monika Frajczyk, Agata Różycka czy Katarzyna Herman, bo ich moc rażenia w tym dziele była naprawdę duża. Tak samo jak wyjątkowy był ten spektakl, tak samo i przekaz jaki płynął od ich bohaterek zjawiskowy i już dawno niewidzany w teatrze.

/fot. Monika Stolarska/
Mój rok relaksu i odpoczynku
autor: Ottessa Moshfegh
przekład: Łukasz Buchalski
reżyseria: Katarzyna Minkowska
adaptacja: Tomasz Walesiak, Katarzyna Minkowska
dramaturgia: Tomasz Walesiak
scenografia: Łukasz Mleczak, Katarzyna Minkowska
kostiumy: Jola Łobacz, Łukasz Mleczak
choreografia: Krystyna Lama Szydłowska
muzyka: Wojciech Frycz
multimedia: Agata Rucińska
operator: Janusz Szymański
realizacja kamery live: Janusz Szymański
światło: Paulina Góral, Monika Stolarska
asystentka reżyserki: Milena Trzcińska
koordynatorka scen intymnych: Krystyna Lama Szydłowska
inspicjent: Tomasz Karolak
suflerka: Emilia Bilińska
obsada: Izabella Dudziak (gościnnie), Monika Frajczyk (gościnnie), Marcin Wojciechowski, Anna Kłos, Katarzyna Herman, Mariusz Drężek, Konrad Szymański, Agata Różycka, Martyna Kowalik, Małgorzata Niemirska, Lidia Pronobis, Małgorzata Rożniatowska, Marcin Stępniak, Marcin Sztabiński, Krystyna Lama Szydłowska (gościnnie)

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE