Plac Bohaterów, reż. Krystian Lupa

08:15

Przed widzem tylko pustka i półmrok. Ogromna przestrzeń, która niezapełniona, staje się idealnym polem do wyrażenia emocji, cierpienia i własnych racji. Bohaterowie, którym przyjdzie opowiedzieć o uczuciach będę kolejno stawać na scenie, aby pokazać siebie, nie szczędząc przy tym słów nienawiści do kraju i ludzi. Tworzony przez nich świat, ani na moment nie stanie się obcy, będzie przestrzenią stopniowo przenikającą widza i wyciskającą na nim swój ślad

/fot. Dmitrij Matvejev/

Napisany przez Thomasa Bernharda w 1988 roku dramat Heldenplatz (Plac Bohaterów) postawił całą Austrię na nogi. To nie pierwszy raz kiedy tekst pisarza i dramaturga wywołuje społeczną dyskusję, ale pierwszy, który tak ostro krytykuje całe to państwo. Nazwanie Austrii krajem nazistów i głupców w tak bezpośredni sposób nie spodobało się jej mieszkańcom. Media zrobiły nagonkę na sztukę i wzywały do jej zbojkotowania, politycy wraz z prezydentem jednym głosem przemawiali, że autor dopuścił się czynu niegodnego, a co poniektórzy aktorzy mający w tej sztuce zagrać rezygnowali oburzeni jak cała reszta. Role obsadzano na nowo, protestami się nie przejmowano i dzięki temu spektakl mógł trwać. Sam zaś dramat Bernharda, choć mocny w słowach uwypuklił wszystko to, z czym naród się zmagał i, choć nie przyznawał się do tego głośno, dawał przyzwolenie.

Plac Bohaterów to tekst niezwykle uniwersalny, wpisujący się w niejedne realia, ponad podziałami, ponad granicami. Krystian Lupa, który dramat wyreżyserował w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatyczny w Wilnie, przeniósł go na scenę z niewyobrażalną świadomością. W jego inscenizacji narodowe wartości i opinia na temat kraju zdają się być najważniejszymi prawdami. Co ciekawe, choć w tekście pada nazwa miasteczka Neuhaus, ani razu nie padnie słowo Austria, jakby to nie ona była tutaj najważniejsza, a wspomniane miasteczko mogło stać się miejscem uniwersalnym, pod którego nazwą kryje się każde inne, w zależności od kraju gdzie spektakl zostanie wystawiony. Bo Plac Bohaterów wpasuje się w oblicze każdego europejskiego państwa. Przede wszystkim za sprawą poruszanej tematyki, która w głównej mierze dotyczy kwestii żydowskiej i czasów II Wojny Światowej, a także obecnych sytuacji politycznych i narodowych nienawiści.

W trzech częściach opowiedziano historię rodziny Schusterów, która właśnie pożegnała jednego ze swoich członków. Spotykamy się w dniu pogrzebu Józefa Schustera cenionego i uznanego profesora matematyki, choć jak twierdzi jego brat Robert (Vytautas Rumšas) bliżej mu było do filozofa. Mimo tego, że w swoim zawodzie uznany był za profesjonalistę rodzina wspomina go źle. Wspomina, jako człowieka nieinteresującego się rodziną, despotycznego, pozbawionego uczuć i sumienia, nieliczącego się ze zdaniem innych. I wokół jego legendy rysować się będzie fabuła sztuki, a także liczne poboczne wątki, które stanowić tutaj będą całą ramę spektaklu. Pierwsza część to rozmowa służącej Zittel (Eglė Gabrėnaitė) z jej pomocnicą Hertą (Rasa Samuolytė). Relacja jaka wytworzy się między tymi dwoma postaciami jest dość nieprzyjemna, bo choć pierwsza z nich próbuje grać osobę opiekuńczą to jest władcza i despotyczna. Nie obchodzą jej słowa wypowiadane gdzieś obok, tylko wspominanie profesora i to ile on dla niej znaczył. Herta z kolei milczy i w całej tej rozmowie wypowie może dwa zdania. Dzięki tej części poznajemy także całą historię rodziny Schusterów i ich dość specyficzne usposobienie. Już tutaj zaczyna się pojawiać obraz kraju widziany oczyma członków rodziny, to jak bardzo go nienawidzili.

Cześć druga to z kolei rozmowa dwóch córek profesora: Olgi (Eglė Mikulionytė) i Anny (Viktorija Kuodytė) z jego bratem Robertem. Następuje tutaj długi monolog ośmieszający Austrię i jej obywateli. Nie szczędząc żadnych słów Robert co chwilę mówi jakie podłe jest to państwo, że tylko głupcy i idioci tutaj mieszkają. I w końcu cześć ostatnia, kolacja, na którą zjeżdża cała rodzina. Po raz pierwszy pojawia się także żona profesora, Jadwiga (Doloresa Kazragytė), kobieta, która została przez niego najbardziej skrzywdzona. Ona podobnie jak Herta nie odzywa się prawie w ogóle, tylko błędnym wzrokiem patrzy w publiczność i wtedy rozlega się nieprzyjemny gwar dobiegający z Placu Bohaterów. Choć plac ten od dawna nie jest już tym z czasów Hitlera, Anna nadal słyszy głosy. Trauma, która spadła na rodzinę podczas II Wojny Światowej, kiedy to musieli opuścić Austrię i uciec do Wielkiej Brytanii, jest widoczna w postawach bohaterów i ich słowach pełnych nienawiści. Czują na tyle wstręt do własnego kraju, że bycie jego obywatelem uważają za rzecz najgorszą i marzą, żeby tylko z niego uciec. Uciec tam, gdzie nie ma Placu Bohaterów, Hitlera, wiedeńczyków i wrzeszczących tłumów. Ale czy takie idealne miejsce istnieje? Czy ta utopia, którą wymarzyli sobie bohaterowie jest miejscem realnym? Profesor poznał własną odpowiedź na te pytania i wolał wyskoczyć z okna, żeby skończyć swój żywot na tym świecie pełnym okrucieństwa, wojen i zbrodni. A reszta rodziny? Na razie zamyka się we własnych przemyśleniach, ale czy ich droga, ludzi naznaczonych traumą, nie będzie podobna?

Świat, jaki przedstawił Krystian Lupa jest niszczący. Powoli "zabija" człowieka. Bez żadnych skrupułów podąża najmroczniejszą z dróg, aby pozostawić go samemu sobie. Bezbronnego i nagiego, któremu poza słowem nie zostaje nic. Dzięki dialogom dowiadujemy się, że to właśnie słowa, słowa, słowa pozostały bohaterom jako ostatnia i jedyna broń. Broń, która nigdy nie wypali, bo nie jest w stanie obronić nikogo zwłaszcza w starciu ze społeczeństwem, które nie zawaha sięgnąć się po coś więcej. Ten nieprzyjemny obraz dopełnia się przez ciemność, która pokrywa scenografię. Rekwizytów jest na niej bardzo niewiele, a jak już się pojawiają to ze ściśle określoną rolą czy przesłaniem, jak np. koszule czy buty profesora ułożone wprost w kierunku okna, z którego wyskoczył. Ale ta przestrzeń to coś więcej, to jakaś otchłań, która pochłania oglądających. Przenosząc w ten żałobny nastrój, w uczucia bohaterów, bezpośrednio w ich problemy. Powadze płynącej ze sceny towarzyszy jeszcze muzyka o dźwiękach dość mrocznych. Pełnych zgrozy. Nie pojawia się jednak zbyt często, jakby nie chciała psuć tego wrażenia, które wytwarzają dialogi postaci. Możemy ją usłyszeć zaledwie na początku i końcu każdej z części. I tak będzie zawsze, wpuszczając i wypuszczając nas z tego świata. Tylko w zakończeniu pozostawi nas w pełnej konsternacji i niewiedzy co wydarzyło się na scenie i co wydarzy teraz w życiu. Lupa odciska tym mocny ślad samego siebie. Zostawia pole do odbioru wytworzonego świat poprzez własne ja, poczucia jego atmosfery i gorzkiej prawdy o ludziach i narodach, nienawiści i cierpieniu.

/fot. Dmitrij Matvejev/
Plac Bohaterów
tekst: Thomas Bernhard
reżyseria, scenografia, reżyseria świateł: Krystian Lupa
kostiumy: Piotr Skiba
muzyka: Bogumił Misala
współpraca artystyczna, obrazy wideo: Łukasz Twarkowski
obsada: Neringa Bulotaitė, Eglė Gabrėnaitė, Doloresa Kazragytė, Viktorija Kuodytė, Valentinas Masalskis, Eglė Mikulionytė, Vytautas Rumšas, Arūnas Sakalauskas, Rasa Samuolytė, Arūnas Smailys, Toma Vaškevičiūtė

*spektakl prezentowany w ramach 36. Warszawskich Spotkań Teatralnych

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE