Come Together, reż. Wojtek Ziemilski

11:38

W Come Together w reżyserii Wojtka Ziemilskiego od pierwszych chwil naruszona zostanie strefa komfortu widza. To sprawi, że nieustannie będzie on musiał walczyć z własnym zakłopotaniem, do momentu kiedy światła zgasną, a aktorzy znikną ze sceny. Niełatwe będzie to zadanie, zwłaszcza, że reżyser zamierza swoją publiczność wyprowadzić ze strefy bezpieczeństwa, którą zazwyczaj gwarantowała mu widownia i udowodnić, że teatr to coś więcej, że teatr działa inaczej niż my go widzimy, że teatr to nie tylko aktorzy. Dlatego też ten eksperyment będzie doświadczeniem niecodziennym, które nam widzą pozwoli przełamać wiele własnych granic


Lena Frankiewicz podczas rozmowy o premierze spektaklu Come Together w Teatrze Studio wprost powiedziała mi, że jej odpowiedzi będą bardzo wymijające, ponieważ cokolwiek powiedziałaby o koncepcji sztuki wyjawiłaby tajemnicę, którą widz musi poznać dopiero w momencie kiedy znajdzie się na widowni. Niemałe zaciekawienie to we mnie wzbudziło, zwłaszcza że już sam opis spektaklu, zamieszczony na stronie teatru, niewiele mówił. Nie ukrywam, że to sprawiło, że z jeszcze większym entuzjazmem wybrałam się na spektakl. Kiedy tylko wchodziłam na widownie obwieszczałam mojej współtowarzyszce, że to będzie spektakl z półki tej dziwnej i niecodziennej. I rzeczywiście, gdy tylko się rozpoczął wszystkie wyznaczniki, które miałyby określać spektakl, jego formę czy strukturę, zniknęły. Zniknęła także czwarta ściana oddzielająca scenę od widowni, ale tylko umownie, bo tak naprawdę wciąż będzie istnieć. Widz nieustannie zmagać się będzie musiał z tym czy się jednak złamać i podążyć za głosami aktorów, czy jednak siedzieć w wygodnym fotelu na widowni, w swojej strefie komfortu i nie robić nic. Pozornie przysługuje mu wolny wybór, tzw. wolność, lecz w praktyce będzie to wyglądać nieco inaczej.

Widz zostanie poddany próbie względem aktorów, którzy na scenie grają samych siebie tyle, że ich zachowanie uzależnione jest od zadania, które mają wykonać. Mimo, że każde z ich słów bezpośrednio wymierzone będzie w widownie (czasami w konkretne osoby), to ta nie będzie mogła ani pójść za tymi słowami, ani wykonać jakiegoś ruchu. Oczywiście, pojawią się śmiałkowie, którzy przerwać będą chcieć te granice, ale szybko zostaną pogonieni przez obsługę widowni. Dlatego o sztuce tej nie da się mówić inaczej, niż jako o eksperymencie, który aktorzy, za zgodą i przyzwoleniem reżysera, prowadzić będą na widzach. Ich głównym celem stanie się odkrycie istoty teatru oraz jego funkcji w społeczeństwie. A także samo opowiedzenie o ich doświadczeniach jako aktorów i jako widzów. Eksperyment nie zostaje przerwany, nawet kiedy napis na ścianie obwieści przerwę. Wciąż będzie trwać, a bohaterowie obserwować reakcje publiczności, której podczas chwili oddechu przysługiwać będzie mały posiłek. Ciężko jest w jakiejkolwiek formie opowiedzieć o tym spektaklu, bo każde ze słów może zniszczyć całą zabawę, którą aktorzy i reżyser zaserwowali swojej publiczności. Jedno pozostaje jednak pewne, eksperyment ten próbuje przełamać nasze granice jednocześnie nie pozwalając przekraczać ich bezpośrednio. Na pewno widowisko to dostarczy niemałej zabawy wszystkim na widowni i wszystkim poza nią. I nie będą dziwić po spektaklowe głosy mówiące o tym, że na tak dziwnym przedstawieniu nikt jeszcze nie był.


Come Together
tekst, reżyseria: Wojtek Ziemilski 
scenografia, kostiumy: Wojciech Pustoła 
choreografia: Maria Stokłosa 
muzyka: Sean Palmer 
światło: Michał Głaszczka 
producentka: Agata Balcerzak 
obsada: Lena Frankiewicz, Maria Stokłosa, Sean Palmer, Wojciech Pustoła, Krzysztof Strużyc

Zobacz także

1 komentarze

  1. Sztuka jest niestety bardzo, bardzo słaba. Po 15 minutach wiadomo już, że na tej scenie nic się nie wydarzy. (a może niektórzy nawet szybciej to załapali) Jestem zawiedziony. Nie mam żadnych zarzutów do aktorów.
    Starszy pan siedzący za mną skomentował to słowami: "Przecież to głupota."
    na co jego (zapewne) żona: "Ciszej jeszcze ktoś usłyszy."
    on specjalnie głośniej: "No i niech słyszy."
    I myślę, że ta krótka rozmowa to najlepszy komentarz tej sztuki...

    OdpowiedzUsuń

FACEBOOK

YOU TUBE