Szewcy, reż. Justyna Sobczyk

10:25

Mieszane uczucia pojawiają się oglądając Szewców w reżyserii Justyny Sobczyk. Nie wiadomo czego w nich szukać i tak właściwie to po co. Wiele kwestii wydaje się zbyt niepotrzebnych, jakby na siłę wciśniętych w strukturę dzieła. Ale mimo wszystko ciężko przejść obok tego spektaklu obojętnie, nie zauważając kwestii, które potrafią wywrzeć konkretny (często zamierzony) skutek w poszczególnych jednostkach lub poszczególnych grupach

/fot. Magda Hueckel/

Ośmielę się nazwać Szewców jednym z najlepiej znanych utworów Witkacego, który w głowach swoich odbiorców zapada głęboko w pamięć (niezależnie od sposobu interpretacji). Znając jego strukturę i formę ciężko wyobrazić sobie jednak jak w zupełnie inny, dotąd nieznany sposób, można przedstawić to właśnie dzieło. Osobiście, sama długo zastanawiałam się nad tym czy Szewców da się opowiedzieć innymi słowami. Bo w swej wymowie, choć wciąż przynoszą coraz to nowe próby odczytania, zdają się być już trochę dziełem przetartym na swych kartach. Dziełem, któremu odebrano większość pól interpretacyjne. A tutaj na scenie Starego Teatru w Krakowie pojawia się dzieło Justyny Sobczyk, która wraz z Justyną Lipko-Konieczną dość ostro nagina ramy dzieła, nacina przetarte pola i tworzy sztukę, która od pierwowzoru odbiega dużo dalej niż zdać by się to mogło. Już nawet nie wnikając w treść, ale patrząc wyłącznie na to co dzieje się na scenie.

Mimo, że do aktorów przypisane mamy konkretne role (o czym sami też trochę opowiedzą) to na nic zda się szukanie w ich dialogach, ruchach czy gestach dokładniejszych opisów bądź charakterystyk. Bo dzieło to w dużej mierze (jeśli nie przede wszystkim) opiera się na improwizacjach, na słowach nowych, dopiero co wypowiadanych. I paradoksalnie wszystko to kręci się wokół dwóch - głównych - myśli, aby dotrzeć do momentu granicznego w życiu bohaterów i aby zrozumieć, że najważniejsze w tym spektaklu jest pokazanie nierówności klasowej (nawet tej współczesnej), różnic społecznych i indywidualnych oraz barier pomiędzy sferami wyższymi i niższymi. A obraz, który zobaczymy przepełniony będzie żalem i goryczą, tak że w głowie zacznie kiełkować myśl, która utożsami życie na scenie z tym poza nią. Tak, że w końców zastanowić się przyjdzie także nad tym co dzieje się na każdej płaszczyźnie sceny i odpowiedzieć sobie na pytanie czy nie jest to prawdą, którą ktoś stara się nam uświadomić (?). A wszystko dlatego, że padnie wiele słów, które nie będą chciały żadnego z tych obszarów od siebie oddalić bądź oddzielić. Wszystko będzie silnie sprzężoną jednością.

Wydźwięk całości, który tak silnie dzielić będzie ludzi wedle przeróżnych szczebli (majątku, wykształcenia czy wyglądu), tak silnie starać się będzie zapaść w pamięć, że nietrudnym będzie utożsamianie go z życiem codziennym. Naszym życiem codziennym. Mieszać się będą strasznie te oba światy, ale dzięki temu sama sztuka nabierze naturalności i stanie się próbą odzwierciedlenia ludzkich problemów i zawahań. Niekiedy zdawać się to będzie trudne do udźwignięcia, ponieważ tak silne pomieszanie fikcji z prawdą podziała na emocje i uczucia widzów. Niekiedy będzie to też trudne do oglądania, bo ilość pomysłów, jakie reżyserka będzie chciała zawrzeć w całości będzie tak duża, że jedno odstępstwo od spektaklu może spowodować, że nagle całość stanie się niezrozumiała albo co gorsza nijaka. Ale co by tutaj się nie zadziało to aktorsko będzie to dobry czas na pokazanie, że w tym zawodzie pozwolić można sobie na wiele i tak to zagrać, że będzie wydawać się czymś naturalnym i oczywistym.

Trochę przyjdzie jednak pożałować tak trudnej gry, trochę pozazdrościć wachlarza doświadczenia aktorskiego i w ostatecznym rozrachunku zabić im dość głośne brawo za wytrwałość w tej wędrówce po niełatwej sztuce. Bo nie będzie to spektakl, który można polubić za inność, a wszystko przez cały szereg wciąż to nowych propozycji i odwołań, które swego końca nie znajdą nawet w końcowych minutach dzieła. Zmusili mnie jednak Szewcy do refleksji w swym zakończeniu nad ulotnością życia i zmianami, jakie w nim zachodzą, często zapowiedziane a często całkowicie przypadkowo. Zaskoczyła mnie wtedy też sama gra świateł, która niewidoczna w całości, tutaj dopełniała swe ostateczne momenty. Pozwalając wyjść poza dość ograniczone wcześniej ramy sztuki, przypominając o ważności języka Szewców Witkacego. Na tę jedną chwilę odnosząc się we wszystkich swych komponentach do treści, a warstw dodanych podczas adaptacji.

/fot. Magda Hueckel/
Szewcy (na motywach sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza)
reżyseria: Justyna Sobczyk
dramaturgia: Justyna Lipko-Konieczna
adaptacja: Justyna Sobczyk, Justyna Lipko-Konieczna
scenografia, kostiumy, reżyseria światła: Justyna Łagowska
muzyka: Dominik Strycharski
choreografia: Justyna Wielgus
inspicjent, sufler, asystent reżysera: Ewa Wrześniak
obsada: Szymon Czacki, Krzysztof Globisz, Radosław Krzyżowski, Michał Majnicz, Małgorzata Zawadzka, Martyna Krzysztofik, Monika Frajczyk, Anna Komorek, Ireneusz Buchich de Divan, Paweł Kudasiewicz

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE