Bohater z marginesu – rozmowa z Maciejem Łubieńskim

10:25

Ile wiemy o Józefie Bemie? To pytanie warto sobie zadać wybierając się na spektakl BEM! Powrót Człowieka – Armaty w reżyserii Michała Walczaka. Bo jak się okazuje może coś o tej postaci słyszeliśmy, może wiemy o przejściu Bema na Islam, ale czy wiemy o nim coś jeszcze? W najnowszym spektaklu Pożaru w Burdelu trochę o tym naszym bohaterze się dowiemy, a wszystko za sprawą Macieja Łubieńskiego, który za cel postawił sobie napisanie sztuki o „spychanym na margines” Józefie Bemie

/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/

Agnieszka Kobroń: Minęło już blisko trzy tygodnie od premiery spektaklu BEM! Powrót Człowieka – Armaty, do którego napisałeś scenariusz. Nie masz już dość Józefa Bema?
Maciej Łubieński: Im dłużej o nim myślę tym bardziej wydaje mi się wspaniałym facetem. Bohaterem na te nasze współczesne czasy, wolny od pokusy hejtu, dobry dla innych. Dlatego miałem poczucie, że warto tego Bema odzyskać i przypomnieć. Opowiedzieć o jego fascynującym życiu, takim jakie ono było.

To jakie według ciebie było to jego życie?
Bem jest, powiedziałbym, bardzo złożoną postacią, bohaterem romantycznym i nieromantycznym. Z jednej strony rzuca się szaleńczo w przegrane wojny o wolność, z drugiej, jest ultraracjonalnym człowiekiem, inżynierem, który wszystko ujmuje w liczbach. Gdyby nie wojny, coś by pewnie budował albo był wynalazcą. Mnie urzeka tym, że przy tej całej okrutności wojny jest facetem, który sprawia że ludzie stają się w tym czasie lepsi. Cały czas jest na pierwszym froncie. Nie jest małostkowy, owszem bywa niedelikatny i potrafi być szorstki, ale nie uczestniczy w tej podjazdowej wojnie emigracyjnej. Jest odważny, odpowiedzialny, słucha tego, co podpowiada mu intuicja i własne sumienie. Więc był to człowiek rozmaitych talentów i wielkiego formatu.

Czyli im dalej od premiery tym bardziej go kochasz, jednym słowem…
…tym bardziej tęsknie. Zresztą to też za sprawą Mariusza Drężka i Michała Wójcika. Kiedy grają Józefa Bema to widzę w nich tę postać. Są w tej roli naprawdę świetni, więc w dużej mierze to również za ich sprawą zaczynam lubić go coraz bardziej.

Ale to nie od nich Józef Bem się zaczął.
Wszystko zaczęło się dużo wcześniej, jakieś trzy lata temu, kiedy w programie Pożaru w Burdelu, w środku kryzysu uchodźczego, zrobiliśmy piosenkę o przejściu Bema wraz z Węgrami i Polakami do Turcji i zmianie wiary na Islam. Pomyślałem, że dobrze byłoby zrobić spektakl o tej postaci.

Rozumiem, że w kontekście przejścia Bema na Islam w tym spektaklu nie mogło też zabraknąć postaci Muzułmanina, ale dlaczego to on pierwszy odwiedza Polskę?
W spektaklu jest scena ekshumacji Bema tyle, że ekshumowanym okazuje się muzułmanin Aziz. To jest aluzja do tej całej ekshumacyjnej gorączki, która trwa dziś, ale która była wcześniej, choć inne jej przyświecały cele: Mickiewicz, Słowacki, Bem. Kiedy ekshumowano Bema w 1929 nie było wtedy testów DNA, były sprzeczne relacje na temat lokalizacji grobu, szkielet identyfikowano na podstawie wiedzy o jego ranach. No cóż, mogło dojść do pomyłki.

Na premierze słyszałam, że ten spektakl to jednak miał być o Tadeuszu Kościuszko, a Bem wyszedł przypadkiem.
Razem z Michałem Walczakiem przyjaźnimy się z Jackiem Mikołajczykiem, dyrektorem Teatru Syrena, a jak wiadomo jest on specjalistą w materii musicalowej. My zaś od jakiegoś czasu mamy ambicje by pójść w tą stronę. Więc kiedy tak sobie o tym rozmawialiśmy, doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby zrobić musical o jakimś bohaterze narodowym. Wtedy mówiło się dużo o Kościuszce, więc wydawał się dobrym bohaterem. Ale ja jakoś podskórnie czułem, że wole tego Bema. Bo tak jak już powiedziałem, trzy lata wcześniej przybliżyłem sobie jego postać i chciałem coś o nim napisać. Choć typowo musicalowym bohaterem oczywiście nie jest ze względu na brak naszej wiedzy o jego życiu emocjonalno-erotycznym.

Po dalszą część wywiadu zapraszam tutaj.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE