Zamieńmy się… ciałami - rozmowa z Jackiem Lenartowiczem

10:31

Hubertus Nowak, to bohater o którym bez wątpienia możemy powiedzieć że w życiu od jakiegoś czasu wszystko dzieje się u niego pod górkę. Ale kiedy na swojej drodze spotyka młodziutką studentkę, a chęć bycia pomocnym nie wychodzi mu na dobre w żaden sposób zadziewa się prawdziwy „cud”. Nieoczekiwana zamiana ciał, a potem cała lawina problemów. O swojej roli i najnowszym spektaklu Teatru Capitol Cud w reżyserii Andrzeja Rozhina, opowie Jacek Lenartowicz

/fot. Cezary Piwowarski/

Agnieszka Kobroń: Czy ma pan jakiś typ postaci, który szczególnie lubi pan grać? Chodzi mi głównie o cechy charakteru.
Jacek Lenartowicz: Powiem pani, że cały ten proces jest trochę bardziej skomplikowany i tak naprawdę drugorzędne staje się to, co my-aktorzy lubimy grać czy też jaką postać lubimy grać bardziej. Te nasze polskie realia znacznie różnią się od tych w Ameryce czy nawet w Europie Zachodniej. A co za tym idzie status aktora ma inne znaczenie. Oczywiście, w pewnym momencie nawet u nas zdarza się, że parę kolegów czy koleżanek dochodzi bardzo wysoko, mają status gwiazdy i mogą przebierać w propozycjach. I bardzo dobrze, że tak jest, bo to też jest potrzebne. Ale w większości przypadków jest tak, że bierze się wszystko co dają, żeby jakoś funkcjonować. Ja sam, też sobie jakoś radzę, ale aż tak dobrze nie jest. Dlatego gram to co gram. Mam scenariusz, czytam go i biorę. Tutaj nie ma zastanawiania się. Raz gram grubego, innym razem chudego. Raz rudego, innym razem czarnego. Raz złego, innym razem dobrego. Ale nie powiem ciągnie mnie do ról charakterystycznych i komediowych ze względu na moje wewnętrzne poczucie humoru.

W zbliżającej się premierze Teatru Capitol, w spektaklu Cud w reżyserii Andrzeja Rozhina, gra pan bohatera, jak pan to przed chwilą powiedział: charakterystycznego i komediowego, którego tak właściwie trudno będzie dokładniej określić. Czy próbował pan znaleźć na niego jakiś sposób?
Hubertus Nowak to postać, która według mnie skrywa w sobie jakąś tajemnicę. My nie wiemy co to za tajemnica, ja też nie wiem, ale po jego zachowaniu i poczynaniach widzę, że ewidentnie coś go dręczy. On jest facetem, który nie jest już młody i który pewne rzeczy ma już za sobą. Tak naprawdę osiągnął sukces w życiu zawodowym. Życie rodzinne też jakieś tam ma. Tylko, z tego co widzę jest pracoholikiem, zajmuje się biznesem i firmą i myśli, że jak kupi żonie następną drogą bluzkę czy biżuterie to wszystko będzie dobrze, a sami przecież wiemy że takie rzeczy to są tylko rzeczy. I nie raz stokrotka zerwana z pola ma większą wartość niż najdroższa kolia. Ale on tego nie widzi i na tym polega jego problem. Ta komedia mimo wszystko jest farsą, ale dotyka sytuacji poważnych, wprost z naszego życia. Mówimy o tym co jest w życiu ważne, czy warto jest się zabijać dla pieniędzy, czy pieniądze dają nam szczęście, co jest w życiu najważniejsze i w końcu czy warto wybierać pomiędzy pracą a rodziną. I to też są takie pytanie podstawowe, które gdzieś nam definiują Hubertusa.

Jako osobę, która może się zmienić?
Dokładnie tak. Jak już powiedziałem, jest facetem, który ma wszystko za sobą i teraz już nic poza pracą się w jego życiu nie dzieje i to jest słabe. Nie wiem czy on sobie zdaje z tego sprawę czy nie, ale na pewno jest zdziwiony tym że zapomniał o srebrnej rocznicy ślubu, a jego żona jest na niego wściekła. Nie widzi tego, co robi źle. Ale na szczęście to, co się wydarza w tym spektaklu pozwala mu zrozumieć. Na końcu, Hubertus powie, że wszystko jest nieważne, że najważniejsze jest to, że odkryliśmy miłość na nowo. I to jest taki prawdziwy cud.

Dalszą część wywiadu możecie przeczytać tutaj.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE