Trzecia pierś, reż. Jarosław Tumidajski

10:02

Trzecia pierś Ireneusza Iredyńskiego wydana w 1974 roku to idealne studium władzy, mogące rodzić wiele pytań i przynoszące wiele odpowiedzi. Możemy tutaj poznać strukturę rodzącego się zła i międzyludzkich zależności. Zaś ten sam tekst wystawiony przez Jarosława Tumidajskiego na deskach Teatru Współczesnego niewiele za sobą niesie. Chyba, że poczucie straconego czasu

/fot. Magda Hueckel/

Na scenie rodzi się świat, który na początku uznać możemy za idealny. Ludzie są wolni, robią co chcą, działają według własnego sumienia. Nad ich bezpieczeństwem i statutem „wolności” czuwa ona. Wielka rewolucjonistka, ostoja ich życia, bogini. Ma przy sobie dwóch kochających ją mężczyzn i poczucie, że nie da rady. A oni w sprytny sposób zaczynają wpływać na nią, umiejętnie nią kierować – manipulować. I tak z tej ostoi i bogini zmienia się w niewiele znaczącą tutaj kobietę, symbol władzy który nie istnieje. I tak zaczyna się okrutna walka o to kto powinien być na górze i rządzić, a komu te prawa należy odebrać. Nagle z tego idealnego świata zostaje tylko słowo świat. Podły. Zły. Nienawistny. Piękny przykład tego jak władza działa i funkcjonuje. Jak potrafi zniszczyć człowieka.

Jarosław Tumidajski chyba lubi zaskakiwać. I muszę powiedzieć, że robi to naprawdę doskonale. Potrafi z niezwykłą starannością robić spektakle dobre i przeplatać je z równą skrupulatnością spektaklami złymi. Czas barbarzyńców czy Zbrodnie serca zdobyły moje uznanie od razu. To był kawał dobrej roboty ze strony reżysera i aktorów przede wszystkim. Ale było jeszcze Bucharest Calling sztuka tak zła, że obejrzenie jej do samego końca przyprawiało o mdłości. I teraz Trzecia Pierś. Tu wydarzyła się rzecz podobna jak z ostatnim z wymienionych przeze mnie spektakli. Było źle. Nie do wytrzymania. Nie do wysiedzenia. I zastanawia mnie tylko jedna rzecz, jak tekst który w sposób idealny pokazuje jak funkcjonuje władza, jak tworzy swe struktury i funkcjonuje w świecie, stał się tak bardzo pozbawiony sensu?

Na samą myśl o tym jak sztucznie wykreowany był świat na scenie przebiegają ciarki po ciele. Aktorzy też niespecjalnie silą się na cokolwiek. Mariusz Jakus i Szymon Mysłakowski jeszcze coś próbują. Może ratują tonący okręt, co wydaje się tutaj najbardziej prawdopodobne, a może po prostu jest to wszystko na co stać ich w tym dziele i tej reżyserii? We dwójkę jeszcze wszystko jakoś się to klei. Ba, nawet powie, że tragedii jeszcze nie ma, ale pojawienie się na scenie Magdaleny Żak psuje niemal wszystko. Kobieta, która swoją osobowością i wdziękiem powinna umieć tutaj wiele zwalczyć, umiejętnie dowodzić i manipulować ludźmi. Nie robi nic z tych rzeczy. Jest mdła. Zlewa się ze sztucznością scenografii i ginie na jej tle. Wybaczcie, ale ta kreacja była nie do zniesienia.

A tutaj naprawdę można było stworzyć niebywale silną relację między tymi trzema postaciami, pokazać jak silnie są one uzależnione od siebie i jak posiadanie mocy sprawczej na nich wpływa. Władza, to kluczowe słowo w tej relacji powinna eksponować się na każdym polu, przypominać o sobie. Pokazywać nam widzom co dzieje się z człowiekiem kiedy tę władzę absolutną posiada. Jakie bywają w takim świecie zależności i to, że wykreowanie świata idealnego nie jest możliwe. Ze spektaklu, który miał rodzić wiele pytań niewiele zostało. Ja po jego obejrzeniu nie wyszłam tak naprawdę z niczym, może z poczuciem straconego czasu.

/fot. Magda Hueckel/
Trzecia pierś
autor: Ireneusz Iredyński
reżyseria i opracowanie muzyczne: Jarosław Tumidajski
scenografia i kostiumy: Mirek Kaczmarek
światło: Katarzyna Łuszczyk
obsada: Ewa Magdalena Żak, Mariusz Jakus, Szymon Mysłakowski

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE