Potrzeba akceptacji - rozmowa z Agnieszką Czekierdą

12:05

Zapewne każdy z nas usłyszał kiedyś zdanie: „ale ta młodzież w dzisiejszych czasach jest trudna”, ale czy na pewno? Czy to nie my się zmieniliśmy i zapomnieliśmy jak to jest być nastolatkiem? Agnieszka Czekierda na warsztat wzięła temat, który chyba od zawsze jest pomijany. Być może uznawany za mało ważny, niepotrzebny. Klub Winowajców, który Czekierda reżyseruje pozwala dojść do głosu tej grupie, która dopiero co zaczyna marzyć, szukać, jakoś to życie sobie układać.


/Klub winowajców, Teatr WARSawy, reż. Agnieszka Czekierda, fot. fb.com/TEATRWARSawy/

Agnieszka Kobroń: Trudno jest nam odpowiedzieć na pytanie kim jesteśmy?
Agnieszka Czekierda: Myślę, że niektórzy całe życie szukają odpowiedzi na to pytanie, tylko jako osoby dorosłe zaczynamy robić to z mniejszymi emocjami i większym spokojem. Po prostu, z upływem czasu te puzzle same zaczynają się układać, a wszystko dlatego, że więcej odpowiedzi zaczyna przynosić nam życie.

Jako dorośli radzimy sobie z odpowiedzią na to pytanie, a jako ludzie młodzi zmagamy się z nim bardziej?
Pytanie „Kim jestem?” zaczynamy sobie stawiać dopiero kiedy stajemy się nastolatkami, co wynika z naszej większej samoświadomości. Zwróć uwagę, że bardzo małe dzieci nastawione są wyłącznie na branie. One nie mają refleksji jakie będą konsekwencje tego co zrobią, czy jak zostaną odebrani przez innych. To się pojawia dopiero w nastoletnim życiu, kiedy zaczynamy zależeć od opinii innych ludzi. I wbrew wszystkiemu i wszystkim ona ma na nas tak duży wpływ, że musimy się na nowo odnaleźć, jakoś ustawić, do tego co słyszymy. Moja ukochana książka Człowiek w teatrze życia codziennego Ervinga Goffmana mówi dokładnie o tym, że społeczeństwo jest naszym lustrem, a my jesteśmy zmotywowani żeby robić na nich wrażenia. Tylko im jesteśmy starsi, to łatwiej nam to przychodzi, bo mniej zaczynamy przejmować się innymi.

Zaczynając przygotowania do inscenizacji Klubu Winowajców w Teatrze WARSawy postawiłaś sobie takie pytanie?
Pojawiło się dużo refleksji, tylko może trochę innych niż mogłoby się wydawać. Bo pracowałam dużo dla dorosłych, bardzo dużo dla małych dzieci, więc o tych widzach sporo wiem. Natomiast o widzu, który jest młodzieżą, wiedziałam niewiele. Dlatego zaczynając intensywnie myśleć o tej grupie złapałam się na tym, że powielam stereotyp, który wielokrotnie słyszałam od swoich rodziców, a oni zapewne słyszeli od swoich rodziców i tak dalej…Czyli: „ale ta dzisiejsza młodzież jest trudna” czy „bo my w ich wieku byliśmy inni”. I ja jestem teraz w takim wieku, że sama patrząc na młodzież mówię: „my to byliśmy inni”, bo mam jakąś ogromną niezgodę na te smartfony, internet, digitalizację. Przecież, jak ja byłam w ich wieku, to nie było telefonu. Jak sama widzisz, powielam stereotyp i złapałam się na tym, dlatego staram się jak tylko mogę, gdzieś tam myśląc o tym, że nie da się uciec od współczesności, że dzisiaj trochę inaczej wygląda wszystko. Świat się zmienia, a to, że każda generacja przytacza tekst o młodzieży wynika zapewne z faktu, że tęskni trochę za tym czasem. Ja czuję, że we mnie jest ogromna tęsknota.

Ale nie chciałabyś wrócić do czasów bycia nastolatką?
Zdecydowanie nie, bo ten okres był bardzo trudny. Pewnie dlatego, że jako nastolatkowie najbardziej rozwiniętą mamy emocjonalną funkcję mózgu, a ta racjonalna dorasta trochę później. Młodzi ludzie odbierają wtedy świat za pomocą emocji i tego nie da się przeskoczyć. A poza tym, jest to ten okres kiedy szukamy celów czy marzeń, kiedy chcemy być akceptowani, kiedy staramy się dopasować. Dlatego w tym czasie zdanie rówieśników jest dla nas najważniejsze.

I teraz zabierasz się za spektakl dla nastolatków, żeby coś im pokazać, czy pokazać ich rodzicom?
To jest dobre pytanie, ale wybrałam Klub Winowajców nie żeby przerabiać traumy, ale uznałam że warto powiedzieć wszystkim, że nie jesteśmy sami. Może zachowujemy czy też zachowywaliśmy się różnie, ale jak się kopie głębiej, to jakby ten fundament jest taki sam od pokoleń. Pojawia się potrzeba bycia lubianym, potrzeba akceptacji.

I robimy wszystko, żeby ludzie nas po prostu lubili. Odgrywamy różne role, manipulujemy wrażeniami.
Dokładnie i zauważ, że całe nasze życie sprowadza się właśnie do tego, czy tego chcemy czy nie. I nie ma dla nas większej tortury niż bycie wyrzuconym za nawias, bycie zepchniętym, niezauważalnym. To boli tak mocno, że nic nie jest w stanie tego przebić. A bycie młodym jest dodatkowo trudne, skoro działamy i odbieramy wszystko emocjonalnie. Dlatego każdy z nas wychodzi z tego okresu strasznie pokiereszowany. I to mi się też potwierdziło, kiedy robiłam casting do spektaklu Klub Winowajców.

Dalszą część wywiadu możecie przeczytać tutaj.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE