Piknik pod wiszącą skałą, reż. Lena Frankiewicz

09:53

Piknik pod wiszącą skałą w reżyserii Lena Frankiewicz i adaptacji Małgorzaty Anny Maciejewskiej stał się bez wątpienia mroczną opowieścią o czasach patriarchatu. O czasach, w którym to młode kobiety mogły zabrać głos, zawalczyć o siebie, o zmieniające się wokół nich reguły (jak choćby zamknięcie szkoły). Gdyby tylko chciały. Nic się jednak takiego nie dzieje. Wszystko toczy się po schematach jakich powinno. Może dlatego nie jest łatwo tak jednoznacznie tę sztukę ocenić. Tylko zostawić ją gdzieś pomiędzy, a ocenę zostawić wszystkim oglądającym


/fot. Magda Hueckel/

Lena Frankiewicz zaczyna swój spektakl w dobrym tonie. Trochę mrocznym. Trochę przerażającym. Trochę tajemniczym. Daje swojemu widzowi małą podpowiedź, że to co przyjdzie mu zobaczyć w tym spektaklu wykraczać będzie daleko poza naszą wyobraźnie i rozumowanie. Czyli tak jak napisała sama autorka powieści: „Czytelnicy muszą sami zdecydować, czy wypadki opisane w „Pikniku pod Wiszącą Skałą” są zmyślone czy prawdziwe”. W utrzymaniu całej tej konwencji pomaga scenografia (jej autorką jest Katarzyna Borkowska), którą tak właściwie przepełnia czarna otchłań, tylko imitacja tytułowej okolicy Wiszącej Skały trzyma nas w jakiś ramach (może też w ryzach). Bo wszystko to, co wydarzy się potem na scenie będzie złowrogo z nami igrać na granicy jawy i snu. Kto zna powieść Joan Lindsay, film Petera Weira czy miniserial z Natalie Dormer nie zgubi się w fabule tego utworu. Jest typowo. Każdy element tej układanki zna swoje miejsce. Nie ma zaskoczeń. Powiewów reżyserskiej fantazji (chociaż początek spektaklu naprawdę dał mi nadzieję na zaskakujące sceny). Może dlatego z czasem ten spektakl zaczyna nużyć. Dłużyć się. Zwalniać i jakby stać w miejscu, a nie biec w stronę swojego końca.

Oglądając ten spektakl nie da się nie wspomnieć o kostiumach, świetle, muzyce i projekcjach wideo, bo wkomponowują się idealnie w ten sceniczny świat. Są takie jak być powinny. Dopowiadając i wypełniając życie postaci. Postacie zaś, znają swoje miejsce w tym scenicznym świecie. Czasami snują się po nim bardzo świadomie, czasami są gdzieś daleko. Jakby ten spektakl kompletnie nie należał do nich. Może dlatego dobrze patrzy się tylko na postać Gabrieli Muskały, Zuzanny Saporzikow i Adama Szczyszczaja. A reszta gdzieś niestety ginie. Niknie (może świadomie?). Szkoda, bo przecież tę scenę wypełniają sami świetni aktorzy. I popis ich umiejętności i zdobytego doświadczenia mógłby być wielką przyjemnością dla oka wszystkich widzów. Nie spisuję jednak tego spektaklu na straty, bo przewijają się w nim elementy ważne zwłaszcza dzisiaj, w czasach walki o ekologię i równość. W czasach kiedy rasizm nie powinien istnieć, a jakimś dziwnym trafem szerzy się po świecie. Do mnie jednak trafia coś zupełnie innego porządek świata, który tam istnieje. Dominuje patriarchat. Szanuje się tu tylko ludzi majętnych, pastora i tych co pasują do systemu. Czuć, że jest to rzeczywistość potrzebująca zmiany, wręcz się jej domagająca. Ale jest na tyle silnie zakorzeniona w społeczeństwie, że nikt nie chce żyć inaczej.

Na pensji Pani Appleyard (Ewa Wiśniewska) mieszkają przecież młode dziewczyny, które powinny być ze sobą solidarne, związane. Dziewczyny, które powinny walczyć u swojego boku. Tutaj tej jedności nie ma. Nie potrafią stanąć w obronie koleżanki, która ma inny kolor skóry. Nawet wydarzenia pod Wiszącą Skałą nie jednoczą ich, a mam wrażenie że występujący między nimi podział po prostu zwiększają. Stały się jeszcze bardzie bezwzględne. Zostały podzielone, na te lepsze i te gorsze. Z kolei to starsze pokolenie po prostu się dostosowuje, bez najmniejszego głosu sprzeciw: Pani Appleyard odejdzie i zostawi pensję której oddała całe serce mimo, że kupiła ją za własne pieniądze, Mademoiselle (Małgorzata Kożuchowska) widząc okrucieństwo państwa Fitzhubert usiądzie z nimi wspólnie przy jednym „stole”, bo tak nakazuje kodeks dobrego wychowania. A Panna Lumley (Anna Lobedan) będzie robić wszystko, żeby ci lepiej usytuowani włączyli ją do swojego grona. I boli to, że nie potrafią się zbuntować w imię swoich marzeń, pragnień czy perspektyw które mogłyby dla siebie wygarnąć. Ich świat jest inny i może dlatego warto ten świat zobaczyć.

/fot. Maciej Landsberg/
Piknik pod wiszącą skałą
reżyseria: Lena Frankiewicz
autorka: Joan Lindsay
adaptacja sceniczna, dramaturgia: Małgorzata Anna Maciejewska
scenografia, kostiumy, światło: Katarzyna Borkowska
muzyka: Cezary Duchnowski
choreografia: Marta Ziółek
projekcje wideo: Natan Berkowicz
efekt kaskaderski: Andrzej Słomiński
obsada: Oskar Hamerski, Ewa Wiśniewska, Małgorzata Kożuchowska, Anna Grycewicz, Anna Lobedan, Michalina Łabacz, Zuzanna Saporznikow, Marta Wągrocka, Paulina Szostak, Justyna Kowalska, Anna Bieżyńska, Katarzyna Pośpiech, Adam Szczyszczaj, Gabriela Muskała, Piotr Kramer, Mateusz Kmiecik, Bonnie Sucharska, Ifi Ude, Wiesław Cichy

W spektaklu wykorzystano fragmenty książki Sigmunda Freuda Objaśnianie marzeń sennych i zapiski z Dzienników Jamesa Cooka.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE