Wężowisko, reż. Janusz Marchwiński

07:56

Wątek miłości homoseksualnej. Liczne kontrowersje. Śmierć w niejasnych okolicznościach. Skandal większy niż po premierze filmu Pokłosie w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Bo homoseksualistą można być wszędzie, ale nie w historii kraju. A już na pewno nie w Powstaniu Warszawskim

Nietolerancja i niezrozumienie to najczęstszy problem społeczeństwa – takiego stwierdzenia można doszukać się w spektaklu Wężowisko w reżyserii Janusza Marchwińskiego. Gdzie wprost powiedziane jest, że dzisiejsza rzeczywistość to tylko (i może aż tylko) mieszanka ideologii, poglądów i charakterów. Toczących ze sobą wojnę, prowadząc do konfliktów często o skali niewyobrażalnej. Żyjących jednak obok siebie, bo potrzebujących siebie nawzajem. Taka walka rozgrywać się będzie wokół jednego wydarzenia – śmierci samobójczej. Zginął pisarz, który jeszcze przed tragicznym wydarzeniem zdążył zasłynąć swoją wznowioną powieść. Opis historii o miłości homoseksualnej w Powstaniu Warszawskim stał się krajowym skandalem. Ten, zaledwie trzystronicowy wtręt wzbudził dyskusję, w której ugrupowania prawicowe jak i lewicowe zabrały głos. Z takiego obrotu spraw cieszyły się media potrafiące wykorzystać tak nośny temat do celów zwiększenia oglądalności czy nakładów. Działania te przysporzył również sporych kłopotów córce zmarłego, której nie po myśli było opłakiwanie losu swojego ojca, bo po pierwsze mało on ją obchodził, a po drugie miała dość problemów własnych.

Zoe (Marzena Ciuła) to kobieta porzucona, niekochana. Starała się być silna, ale emocje brały nad nią górę. Jedyny ratunek widziała w alkoholu. Jej wygląd też wcale nie pomagał, bo ubierała się jak dziwka. Mało, kto zdawał sobie sprawę, że to wszystko gra pozorów, w której stawką jest zwrócenie na siebie uwagi. Kobieta całą sobą wołała o zainteresowanie, o wyrwanie ze świata smutku i rozpaczy. Krzyk jej odpijał się tylko od pustych ścian domu i milknął. Jedynie Shiny (Kamil Błoch) student polonistyki (wydziału beznadziejnego i uniwersytetu jeszcze gorszego) wydawał się być odpowiednim powiernikiem jej tajemnic. Przynajmniej próbował wyciągnąć ją z depresji. Ale on w takiej znajomości też miał interes – pracę doktorską, której tematem miał zostać ojciec Zoe. Podszywając się pod rehabilitanta prowadził rozległe badania nad twórczością pisarza. Był jeszcze Filip (Kamil Rodek), siedemnastoletni chłopak, który dobrowolnie zgłasza się na policję, aby porozmawiać o śmierci pisarza-skandalisty. Jego prawdziwa intencja jest jednak inna. Szuka zrozumienia u przesłuchującego go policjanta (Norbert Burkowski). Ten jednak poza sprawą nie interesuje się niczym. Mało obchodzą go rozważania siedemnastolatka. Liczy się prawda i tylko prawda. A Filip szukał tylko osoby która go wysłucha, której będzie mógł powiedzieć, że chce zostać gejem. Szukał kogoś kto coś mu doradzi, coś podpowie. Bo on sam nie do końca rozumiejąc swoje preferencje seksualne, wybiera społeczeństwo, które wydaje mu się po prostu wolne. Zresztą – jak sam mówi – to oni są esencją wszystkiego, to oni tworzą kulturę, zalewają teatry, tworzą najlepsze dzieła artystyczne. Ta rola spodobała mi się najbardziej. Kreacja postaci i charyzma aktora współgrały wzorowo. Kamil Rodek uwiódł mnie na tyle, że byłam w stanie uwierzyć we wszystko, co zobaczyłam i usłyszałam na scenie. A nawet pójść za tym bez większego zastanowienia.

Spektakl Wężowisko oparty na tekście Joanny Oparek przedstawił trzy odrębne światy: świat kobiecy, świat homoseksualistów i świat mediów. A każdy z nich, chociaż tak różny łączył się ze sobą, uzupełniając nawzajem. Całość umieszczona pośród niewielu elementów scenografii zdominowana była przez barwy czerni i szarości, jakby odzwierciedlając uczucia bohaterów. Tylko kolorowe ubrania zdawały się być jedynymi elementami dającym nadzieję (może na zmiany). Z dużym dystansem i przymrużeniem oka spektakl wszedł w psychologię każdej z grup. I analizując szczegół po szczególe pokazał „składniki” wspólne. Wyciągnął na powierzchnię to, co kryje się we wnętrzach każdej z postaci i tym sposobem opisał całą rzeczywistość. Odtrącenie, samotność i niezrozumienie stały się dominantami. Ale błędem byłoby mówić, że Wężowisko było mieszanką uczuć gorzkich, bo było mieszanką czarnego humoru, który podany w odpowiedniej dawce śmieszył, budził emocje i dawał zrozumienie dla każdej z postaci.

/fot. facebook.com/teatrnowy/

Wężowisko
Teatr Nowy w Krakowie
tekst: Joanna Oparek
reżyseria: Janusz Marchwiński
scenografia: Łukasz Błażejewski
muzyka: Paweł Harańczyk
światło: Wojciech Kiwacz
obsada: Marzena Ciuła, Norbert Burkowski, Kamil Błoch, Kamil Rodek

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE