Święta czy sławna? O spektaklu Mater Dolorosa w reżyserii Darii Kopiec

13:31

Mater Dolorosa to spektakl łączący w sobie różne formy teatralne. Spektakl, który dotknie każdy ze zmysłów. Od strony wizualnej i estetyczne. I mimo, że widz mierzyć się tutaj będzie z wieloma wizerunkami Matki Boskiej, to jak mówi sama reżyserka, Daria Kopiec, będą to obrazy nietypowe i inne: - Jak myślałam jaki portret Matki Boskiej przedstawić, to trochę ta święta kojarzyła mi się ze sławną - komentuje


Agnieszka Kobroń: W opisie sztuki otrzymujemy informację, że Mater Dolorosa przedstawia kobietę, która zgodziła się zostać świętą. W spektaklu widzimy jednak, że została wybrana. Jak to w końcu jest?
Daria Kopiec: Trochę tak i tak. Gdy tylko dowiaduje się, że została wybraną od razu biegnie do rodziców powiedzieć im, że będzie znana na cały świat. Mogła to odrzucić, a jednak zgodziła się. Ona po prostu chciała. U nas w spektaklu jest tak, że pokazujemy ją w tym momencie kiedy jeszcze się cieszy, daje pewien rodzaj potwierdzenia, że ma na to gotowość.

Mówisz o tym, że ona się cieszy więc powinno być radośnie, a tymczasem na scenie mamy żałobę. Wszystko, łącznie z kostiumami, jest w kolorze czarnym.
Wybór kostiumów i w ogóle przestrzeni związany jest z tym, że to jest pewnego rodzaju żałoba. Opowiadamy historię, która zmierza ku temu momentowi. Cały spektakl utkany jest bardzo formalnie z wielu środków wyrazu teatralnego począwszy od ruchu, muzyki, śpiewu, pieśni i obrazu i to wszystko tworzy pewną kompozycję plastyczno-muzyczną, w takiej a nie innej konwencji. I tak naprawdę aktorzy nie mają żadnego oddechu, oni praktycznie w ogóle nie schodzą ze sceny.

Postawiłaś im bardzo trudne zadanie, zwłaszcza, że tutaj na scenie są odpowiedzialni za wszystko. 
Tak, zgadza się. Są odpowiedzialni za wszystko, czyli pełnią tutaj też pewną funkcję służebną. Coś na wzór odprawiania mszy tylko tej mszy kompletnie nie rozumianej w sposób chrześcijański. Nie w kościele, a w teatrze. Zresztą teatr wywodzi się od religii to właśnie ona i pewne misteria dawały upust temu, że ten teatr się rozwijał. Czy to właśnie przy okazji jakiejś żałoby, bo teatr śmierci i pewne egzekucje były tak naprawdę początkiem budowania publiczności i jakiegoś performance społecznego w dawnych czasach. Więc gdzieś uciekamy się do takich różnych punktów, które tworzą tkankę teatralną. Ale też sama opowieść jest taka, że ona nie jest zanurzona tylko w polskości, staramy się dać taki bardzo współczesny rytm. Że ta Maryja może być dziewczyną, która trafia na okładkę Gali.

Różne oblicza Matki Boskiej?
Jak myślałam jaki portret Matki Boskiej przedstawić, to trochę ta święta kojarzyła mi się ze sławną. Bo to jest przecież najsławniejsza kobieta. Więc tutaj też mamy pewien wybieg…

Jak czujesz się w tworzeniu spektaklu silnie zahaczającego o religie?
Realizacja tematu religijnego nie jest dla mnie prosta, łatwa. Oczywiście pewna duchowość jest dla mnie czymś ważnym, ale nie spodziewałam się że tak szybko zostanie mi złożona propozycja zrobienia takiego spektaklu. Bo jest to pewna odpowiedzialność. Tworząc spektakl automatycznie pokazujesz co myślisz o danym temacie. I na początku miałam z tym ogromną trudność, bo moje zdanie jest dość konkretne. Dopiero w toku wielu rozmów zaczęło się to krystalizować. Na szczęście styczeń był taką bezpieczną platformą, gdzie myśmy fantazjowali i próbowali.

Czyli od stycznia pracujecie nad spektaklem?
Właściwie to nie jest tak. Mieliśmy bardzo mało czasu, żeby w ogóle zrealizować ten spektakl. I przez to został on podzielony na pewne partie. Zaczęliśmy tę pracę w styczniu, ale tylko na dwa tygodnie i wieczorami, a potem końcem marca zaczęliśmy próby. Więc podczas pracy nie mamy tak naprawdę przerw. Ponieważ tak jak sama widzisz, tutaj jest mnogość i kompilacja różnych bodźców i wartości scenicznych.

Na scenie tyle się dzieje, że ja nie wiem jak w tak krótki czasie udało wam się to wszystko zrobić. Powiedz jeszcze kto ci pomagał od tej strony realizacyjnej.
Mam przy boku dwóch archaniołów. Po swojej prawicy Kacpra Kuszewskiego, który wraz ze mną współtworzył scenariusz. Był również odpowiedzialny za opracowanie muzyczne i przygotowanie wokalne. Proponował pewne pieśni i był moim przewodnikiem po tych pieśniach (śmiech). Do tego zaprosiłam jeszcze Natalię Czekałę. Poznałyśmy się jakiś roku temu i zrobiłyśmy razem aż sześć produkcji i kolejne przed nami. Natalia towarzyszy mi przy większości moich projektów, więc naturalną koleją rzeczy było, że również tutaj będziemy razem pracować. Tym razem Natalia wzięła jednak swój zespół T/Aboret.

A jak z aktorami? Jak zareagowali na twój pomysł?
Oni również byli z nami w tym procesie. Więc po tych dwóch wspólnych tygodniach stycznia już wiedzieli co chciałabym tym spektaklem pokazać. I kiedy wróciliśmy do prób końcem marca to ja tylko podkreśliłam co jest ważne, co odpada i już konsekwentnie realizowaliśmy nasz plan. Wspólnie.

Co byś chciała, żeby widz po tym spektaklu odczuł? Bo wydaje mi się, że chyba w tę stronę powinnam brnąć.
To prawda, to jest bardziej o emocjach niż o historii, zresztą tak naprawdę niewiele wiemy z Pisma Świętego o tym jak przebiegało życie Maryji. Ono jest pokawałkowane, opisane bardzo skrótowo. Ale to co nas interesuje przy tworzeniu tego spektaklu i to co wydawałoby się, że jest pewnym utrudnieniem, czyli brak wiedzy o życiu Maryji, jest dla nas bardzo dużym atutem. Możemy sobie fantazjować i myśleć o niej w kontekście matki, kobiety, która na to wszystko jest w stanie reagować. Pismo Święte nie opisuje z zasady emocji tylko fakty. I my z tych faktów korzystamy, żeby mieć pewne punkty narracyjne, ale to na czym się skupiamy to jakie emocje towarzyszą danemu momentowi w życiu Maryji.

Jakie wrażenia bądź emocje tobie towarzyszyły przy tworzeniu tego spektaklu?
Po pierwsze Matka Boska jest zawsze przedstawiona jako bardzo smutna i podporządkowana woli Bożej. Jako kobieta, która weszła na miejsce Ewy, istoty rozbuchanej seksualnie, wolnej. Jakby mającej prawdo do jakiejś decyzyjności. Zrobiła pewien gest, który nie spodobał się Bogu i została za niego ukarana, czyli już rysuje się pewien rys kobiety, jako tej winnej na zawsze. A potem w jej miejsce wchodzi Maryja, która stwarza pewien model kobiety mniej inwazyjny, bardziej uległej. I dla mnie najbardziej ciekawe było w tym wszystkim szukanie w tej kobiecie więcej drapieżności i kobiecości, sensualności i seksualności, przecież ona nie była od samego początku Maryją. A stawanie się tym obrazkiem było procesem. Nawet jedna z ostatnich scen spektaklu pokazuje, że na początku ona z taką fascynacją wchodziła w ten obrazek, a na koniec ten obraz już tworzy się pod przymusem. Ona się na niego godzi, ale widać, że to jest dla niej ciężkie. Dopiero teraz jest świadoma jakie to ma dla niej konsekwencje.

Masz bardzo dokładnie przemyślany obraz Matki Boskiej. I jak ciebie słucham to zaczynam się zastanawiać może faktycznie tak było…
(śmiech) Nie wiemy tego, chyba na szczęście. Dzięki temu to jest dla nas przestrzenią do poszukiwań teatralnych.





Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE