Dzień świra opera | musical, reż. Marcin Kołaczkowski

15:46

Najpierw był dramat Dzień świra, który wyszedł z pod ręki Marka Koterskiego, potem powstał film tegoż samego autora. W końcu ktoś odważył się, w formie opery w Teatrze Wielkim w Poznaniu, dzieło to wystawić. A potem było wielkie nic. Aż do momentu, kiedy Marcin Kołaczkowski postanowił Dzień świra ożywić na teatralnych deskach. Tylko, że teraz zamiast opery mamy operę - musical i zupełnie nowego Adasia Miauczyńskiego

/fot. Sylwester Ciszek/

Niełatwo mierzyć się z ideałami. Na próżno też starać się je powielać. To fakt niezaprzeczalny. I w tym wypadku już po samym tytule: Dzień świra opera | musical, moglibyśmy spodziewać się, że ten pościg trwać będzie w najlepsze. A Marcin Kołaczkowski postawi sobie za zadanie, aby dorównać filmowi Dzień świra Marka Koterskiego, zresztą genialnemu. Niejedną osobę mogłoby to przerazić zwłaszcza, że dzieło to wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością, a jego „wyznawców” spotkać można na każdym rogu ulicy (kto nie widział tego filmu chociażby dwa razy?). Sama mogę przyznać się do tego, że miałam lekkie obawy co z tego spektaklu wyjdzie i jak Maciej Miecznikowski sprawdzi się w roli nowego Adasia Miauczyńskiego. Stało się jednak tak jak zapowiedział reżyser, czyli że żadnej kalki filmu nie było, a widz nie dostał dzieła, które mógłby porównywać z jego pierwowzorem. I nagle okazało się, że mamy spektakl który jest po prostu niezaprzeczalnym sukcesem.

Sama jego forma, która czerpie trochę z musicalu, trochę z opery nadała tej sztuce bardzo luźnej formy. Aktorzy nie musieli silić się, aby śpiewać bez nutki fałszu, żeby wypaść perfekcyjnie. Oni w wyznaczonych przez reżysera ramach bawili się po prostu przestrzenią jaką otrzymali. I tak ją zagospodarowali, że stworzyli karykaturalny obraz naszego polskiego społeczeństwa, w którym egzystuje wielu takich jak Adaś Miauczyński. Bo jak dobrze wiemy, główny bohater jest trochę zgorzkniałym panem, któremu to życie ułożyło się nie tak jak powinno. Studia polonistyczne, a potem praca nauczyciela za małe pieniądze. Ślub i dziecko, a potem rozwód. Życie u boku matki, która tak naprawdę nie przejmuje się losem swojego pierworodnego. I w końcu dawna, niespełniona miłość, o której bohater śni każdego wieczoru. I na tym etapie wydawać by się mogło, że jeszcze nie jest z Adasiem tak do końca źle, ale jego mania natręctw przybiera takich rozmiarów, że nie pozwala normalnie funkcjonować mu w społeczeństwie. I nagle wszyscy są źli, wszyscy są przeciwko niemu, wszyscy działają tylko na jego szkodę. I nie da się niezauważyć, że taka postawa bliska jest nam wszystkim, bo i wszyscy lubimy na coś narzekać. A wszystko co złe - wiadomo - przytrafia się tylko nam.

Nie przypadkiem przedstawiony w spektaklu obraz tak wyraźnie odnosi się do naszego polskiego społeczeństwa (idealnym tego podsumowaniem jest „Modlitwa Polaka”), zresztą wiele rekwizytów pojawiających się na scenie nasz tok myślenia powiedzie w tę właśnie stronę. I chociaż nie będzie to miły i przyjemny obraz, a w postawie Adasia przejrzymy się jak w lustrze i zobaczyć własne przywary i błędy, to mimo wszystko ten obraz i tego Adasia bardzo polubimy. Bo Maciej Miecznikowski wykreuje taką postać, z której będziemy mogli się i trochę pośmiać i trochę jej pożałować. A w końcowych wydźwiękach spektaklu bardzo dobrze i zrozumieć. Nie da się ukryć, że nowy Adaś Miauczyński to nowy manifest Polski i Polaków, który na przestrzeni lat - od premiery filmu - trochę się zmienił, bo stał się bardziej dosłowny i dosadny. Ale jakże prawdziwy i wnikliwy. I chociaż cały ciężar spektaklu spada tutaj na postać Adasia to ten bohater nie miałby prawa bytu gdyby nie otaczające go inne postacie. W podwójnych rolach (czasami i potrójnych) zobaczymy Joannę Kołaczkowską, Wojciecha Solarza oraz Kwartet Rampa w składzie: Joanna Pałucka, Anna Ścigalska, Stefan Każuro i Grzegorz Kucias. I gwarantuje, że zachwycimy się każdą z nich. Ja szczególnie chylę czoło przed Stefanem Każuro, którego sposób gry aktorskiej, mimika i ta lekkoś poruszania się po scenie urzekały i łapały za serce.

Nie da się niezauważyć, że oprócz nowego manifestu, który swoim spektaklem Marcin Kołaczkowski tworzy, zobaczymy na scenie także i hołd złożony Markowi Koterskiemu. Proszę uważnie przyjrzeć się scenie, która dzieje się w szkole. Bo to właśnie tam reżyser wśród znanych dzieł polskich wieszczy umieści i Koterskiego. Bardzo symboliczny gest, który zasugerował, że tak jak Reymont czy Mickiewicz pisali o Polsce tak zrobił to i Marek Koterski, tylko że jego wersja jest nam bardziej bliska i bardziej współczesna. I naprawdę podziwiam reżysera, który potrafił z Dnia świra wydobyć jeszcze inne i nowe przesłania. Że nie powielił żadnego ze schematów, które Marek Koterski w swoim dziele zawarł. Że zrobił coś po swojemu, a mimo to zachował rytmikę i konkretną myśl jaka temu dziełu przyświeca. Niezaprzeczalny sukces, który nie powielił pierwowzoru, tylko nadał mu nowy wymiar.


Nowa Modlitwa Polaka. Wywiad z Marcinem Kołaczkowskim

/fot. Sylwester Ciszek/
Dzień świra opera | musical
reżyseria: Marcin Kołaczkowski
libretto: Marek Koterski
muzyka: Hadrian Filip Tabęcki
scenografia i kostiumy: Anna Puchalska
choreografia: Jarosław Staniek
reżyseria światła: Artur Wytrykus
produkcja: Music Company i Sztukoteka
partner: Teatr Kamienica
obsada: Maciej Miecznikowski, Joanna Kołaczkowska, Wojciech Solarz
Kwartet Rampa w składzie: Joanna Pałucka, Anna Ścigalska, Stefan Każuro i Grzegorz Kucias

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE