Niezwyciężony, reż. Eugeniusz Korin

10:37

Wychodzę z założenia, że komedia ma być śmieszna a przy tym bardzo życiowa, dramat natomiast ma budzić głębsze refleksję, emocje. Dlatego ze spektaklem Niezwyciężony w reżyserii Eugeniusza Korina miałam niemały problem. Z jednej strony mamy świetnie rozegraną komedię, z drugiej źle toczący się dramat


W sztuce tej spotykają się – powiedzmy – dwie klasy społeczna. Ta, która majątkiem nie grzeszyła i ta której wiecznie na coś brakuje. Zamknięci w jednym pomieszczeniu próbują jakoś ze sobą zacząć rozmawiać, jakoś się dogadać, jakoś przedstawiać swoje racje. Tylko, że „jakoś” nikomu to nie wychodzi, bo żadna z osób nie chce dać przeciągnąć swojej liny na pole przeciwnika. I tak skacząc od tematu do tematu widz odkrywa ich problemy, troski, charaktery i temperamenty. Zaczyna ich lubić bądź nie. Zaczyna się z nimi utożsamiać bądź śmiać z ich wyimaginowanych problemów. Może i czasem zżywa się z nimi. Ale nawet to nie sprawia, że przestaje ich traktować z przymrużeniem oka. Bo tocząca się między bohaterami rozgrywka wciąż pozostaje okraszona dobrym humorem i zabawą. Śmiechem. To w dużej części za sprawą świetnego aktorstwa. Na scenie mamy przecież Agnieszkę Grochowską i Bartłomieja Topę, Aleksandrę Popławską i Szymona Bobrowskiego. I ze sceny czuć było przede wszystkim ich dobrą energię. Niesamowitą lekkość gry i power, którym nakręcają się wzajemnie. Czuć było, że ta czwórka dobrze dogaduje się między sobą, co ma swoje odbicie na scenie. Przez to oglądało się ich z ogromną przyjemnością.

Ich komediowe oblicza w Niezwyciężonym są po prostu bardzo dobre. Czym oczywiście nasiąknie i drugi akt, czyli ten przybierający już inną maskę, bardziej dramatyczną. Tylko, że na scenie jakoś nie sprawdziła się fabuła, która połączyła dwa tak skrajnie odległe światy. Aż nazbyt poszło w dramatyzm, który niekoniecznie musiał sprawdzić się na scenie. A to wszystko za sprawą życiorysu bohaterów, które jak się okazuje usłane różami wcale nie jest. Tyle, że cierpienie które ich dotknęło bądź nadal dotyka skrywają głęboko w sobie. I nie jest ono dostrzegalne dla nikogo, przynajmniej do końca pierwszego aktu. Do momentu aż coś w nich pęknie, coś drgnie, a pierwsza łza spłynie po policzku. Bo wtedy z tonów komedii zostaliśmy przeniesieni w najdotkliwszy dramat, który po takiej dawce humoru staje pod znakiem zapytania. Teraz nie wiadomo, co zrobić z tym co otrzymujemy ze sceny. Świat, do którego nagle trafiliśmy stał się ciężki do udźwignięcia, ciężki do pojęcia. Nie dało się już z taką łatwością przechodzić pomiędzy poszczególnymi stanami emocjonalnymi bohaterów. Nie dało się pojmować ich na tej samej płaszczyźnie, którą jeszcze kilka minut wcześniej prezentowali.

Gdyby zrobić z tego dwa odrębne akty, dwie odległe historie z tymi samymi aktorami, ale różnymi postaciami to zapewne krzyknęłabym z zachwytu nad tym co Eugeniusz Korin wyczynia na scenie. A tak poczułam tęsknotę za niedokończoną komedią i ogromną gorycz za źle zainscenizowanym dramatem. Z tym, że pozwolono mi z pozycji widza rozkoszować się dobrym aktorstwem. Sztuce Niezwyciężony zaś dano mocne podstawy bytu na scenie. I zrozumiem każdy głos, który powie że ten spektakl jest dobry, bo było parę momentów, które właśnie takim próbowały uczynić to dzieło. Jeśli jednak miałabym powiedzieć na co warto w tym spektaklu przyjść to tylko i wyłącznie na dobre aktorstwo i niezastąpionych aktorów.

/teatr6pietro.pl/
Niezwyciężony
tekst: Torben Betts
reżyseria: Eugeniusz Korin
scenografia: Marcin Pietuch
kostiumy: Dorota Williams
tłumaczenie tekstu: Małgorzata Semil
projekcje: Marcin Kot Bastkowski
konsultacja muzyczna: Tomasz Szymuś
konsultacja ruchu scenicznego: Anna Głogowska
obsada: Agnieszka Grochowska, Bartłomiej Topa, Aleksandra Popławska, Szymon Bobrowski

Zobacz także

2 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE