Kinky boots, reż. Ewelina Pietrowiak

09:33

Chyba po raz pierwszy pewnym krokiem szłam do teatru z wielkimi pokładami nadziei na zobaczenie dzieła godnego polecenia, jeśli nie każdemu to przynajmniej większości. I o dziwo, było tak jak założyłam sobie na początku. Kinky boots okazał się musicalem ujmującym. Gra aktorska urzekała. A cały ruch sceniczny, muzyka, realizacja świateł i scenografia wpasowały się idealnie w pomysł i zamysł samej reżyserki

/fot. Krzysztof Bieliński/

Buty, o których marzy… rzec by się chciało cały świat. Lecz o tych butach nie myślał chyba nikt, bo co by nie mówić były po prostu brzydkie. Dlatego też firma „Price i syn” chyliła się ku upadkowi. Brak im było pomysłu. Brak odwagi na zmianę brandu i grupy odbiorców. Nagle, jedno z dość tragicznych wydarzeń doprowadza do tego, że firmę dziedziczy Charlie (Mateusz Weber), czyli drugi człon wspomnianej wcześniej nazwy przedsiębiorstwa obuwniczego. I mimo wszystko, choć firmy nienawidzi postanawia ją ratować. Pierwszy krok to dawni przyjaciele, którzy zamiast wyciągnąć pomocną dłoń odwracają się od niego. Wtedy na drodze bohatera staje Lola (Krzysztof Szczepaniak). Piękna i utalentowana kobieta. Ozdoba londyńskich klubów. Drag queen, we własnej osobie. I to ona wbrew wszystkiemu i wszystkim pomaga uratować rodzinny biznes. Ale droga do ratowania tej firmy nie była usłana różami i zapachem drogich perfum, bo jak się okazało znajomość między Charlie i Lolą była trudna, często niezrozumiała, przepełniona kłótniami. A wszystko dlatego, że różnica „interesów” – charakterów, temperamentów i postaw – była ogromna.

Właściciel przedsiębiorstwa okazuje się zadufanym w sobie chłopaczkiem, którego interesować będzie wyłącznie własny interes i własne dobro. A Lola, chociaż uchodzić będzie za najbardziej charyzmatyczną osobę, najbardziej wesołą i najbardziej odważną to pod makijażem, peruką i kolorowymi kostiumami kryć się będzie dusza wrażliwej artystki. Przez którą przebijać się przyjdzie trudnym wspomnieniom z dzieciństwa, zwłaszcza tym związanym z ojcem, który chciał mieć syna boksera, a niemalowaną lalę. Trudny to będzie temat dla samej Loli, która mierzyć się będzie ze swoją innością i brakiem społecznej akceptacji. Trudny to będzie czas, kiedy nikt nie będzie chciał zrozumieć jej prawdziwych uczuć i wnętrza. Ale wbrew pozorom to właśnie na tej inności, na tej górze problemów kiełkować zacznie prawdziwa przyjaźń, taka która przetrwa wszystko. I mimo, że na scenie powstanie niezwykle barwny musical ze świetnymi aranżacjami i dobrą aktorską grą to będzie on również niezwykle poruszającym dziełem, które pozwoli zrozumieć odmienność człowieka i jego liczne zmagania z własną egzystencją. A potem pojawią się także prawdziwe emocje, które dowiodą, że wszystko zależy od dobrego serca i dobrej natury człowieka.

Krzysztof Szczepaniak, jako Lola po raz kolejny błyszczy na scenie – przypomnijmy chociażby sztukę Cabaret tejże samej reżyserki, w której jest Mistrzem Ceremonii. I podziwiam go nie tylko za grę, niesamowity wokal i tę sceniczną charyzmę, ale również za to w jaki sposób w tych wysokich szpilkach poruszał się po scenie. Aż z zachwytu powiem, że niejedna modelka mogłaby się od niego uczyć. Kompanem w tej grze był dla niego Mateusz Weber, który z równą mocą przykuwał uwagę i budził zachwyt. On też pokazał, że nie tylko gra aktorska, ale również niezwykły wokal wiodły go po tej scenie. I chociaż takich niezwykłych postaci w tym spektaklu było całe mnóstwo i każda zasługuje na głośne brawo to dziękować w tej recenzji będę im grupowo. Bo razem pokazali, że na scenie zgrany z nich zespół. Że konwencja i zamysł Eweliny Pietrowiak – reżyserki, wpadła w gusta każdemu i stała się dla nich na tyle malowniczym światem, że widać było, że w swoich rolach czują się doskonale.

W tym wszystkim – i na dodatek – zaskoczyła mnie również scenografia, która jak na taki musical choć dość skromna to sprawdziła się pod kątem każdego z dziejących się wydarzeń. Pod każdym z tych kątów uzupełniała aktorską grę i sceniczne działania. I chociaż przy brodwayowskich produkcjach pewnie zniknęłaby w przepychu i bogactwie to na naszej rodzimej scenie błyszczała nawet siedmioma gwiazdkami. I bynajmniej proszę nie traktować tego, jako żadnej ujmy ani dla spektaklu ani dla nikogo innego. To raczej komplement pokazujący, że nie w przepychu i bogactwie kąpać się trzeba żeby na scenie stworzyć dzieło naprawdę ciekawe i godne uwagi. Bo Kinky boots stało się takie już na poziomie pomysłu reżyserki.

/fot. Krzysztof Bieliński/
Kinky boots
na podstawie scenariusza Geoffa Deana i Tima Firtha
do filmu „Kinky Boots”, wytwórni Miramax
autor libretta: Harvey Fierstein
muzyka i słowa: Cyndi Lauper
tłumaczenie libretta i tekstów piosenek: Michał Wojnarowski
reżyseria: Ewelina Pietrowiak
scenografia i kostiumy: Aleksandra Gąsior
choreografia: Paulina Andrzejewska
kierownictwo muzyczne: Urszula Borkowska
przygotowanie wokalne: Anna Grabowska
reżyseria świateł: Łukasz Różewicz
kierownik produkcji: Ewa Słobodzianek
realizator dźwięku: Krzysztof Sierociński
asystent reżysera: Ryszard Abraham
asystent scenografa: Maks Mac
obsada: Mateusz Weber, Krzysztof Szczepaniak, Kinga Suchan, Anna Szymańczyk, Mariusz Drężek, Łukasz Wójcik, Anna Gajewska, Marta Król-Gajko, Michalina Sosna (gościnnie), Tomasz Budyta, Maciej Wyczański, Maciej Radel (gościnnie), Kamil Siegmund, Kamil Mróz (gościnnie), Kamil Studnicki, Jakub Szyperski, Mirosław Woźniak (gościnnie), Jakub Kozak / Jan Petersen, Jakub Chmielarz / Krzysztof Białowąs
muzycy: Urszula Borkowska / Marek Lipski, Mateusz Szemraj / Maciej Kopczyński, Marcin Świderski / Bartosz Smoragiewicz, Tomasz Kirszling / Filip Mazur, Tomasz Dworakowski / Michał Tomaszczyk, Wojciech Gumiński / Maciej Dobrzański, Marcin Słomiński / Szymon Linette

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE