marat/sade, reż. Wawrzyniec Kostrzewski

10:15

Zaproszono widza do odbycia dość interesującej podróży, w której to pensjonariusze zakładu dla obłąkanych w Charenton pod reżyserią Markiza de Sade (Maciej Babicz) wystawią spektakl o Jeanie-Paulu Maracie (Marcin Stępniak). Wielkim polityku czasów rewolucji francuskiej. Dziennikarzu znanej gazety „Przyjaciel ludu”, w której to czołowym tematem była krwawa rozprawa z wrogiem ludu. I lekarzu-reformatorze

/fot. Bartek Warzecha/

Dla samych pensjonariuszy będzie to niezapomniany spektakl, bo wbrew swojej opiekunce (Hanna Skarga) będą wystawiać dzieło, które ich zdaniem jest coś warte. A jeśli ma być coś warte to musi przede wszystkim mówić prawdę. I tak, odnosząc się do wydarzeń Rewolucji Francuskiej poznamy losy jednego z jej działaczy, a pod całą tą przykrywką dopatrywać się zaczniemy również i ogromnej ilości znaczeń politycznych w kontekście współczesnym oraz samej historii, która kołem się zatacza, co aktorzy dobitnie w tym spektaklu przedstawią. Aż samemu trudno będzie uwierzyć, jak wielkie zaślepienie spada na wydarzenia przeszłe, które przecież wciąż są żywe i wciąż się dzieją. Za każdym razem od nowa. Ale, aby wątki te zaczęły przemawiać na scenie należy ustąpić pola Markizowi de Sade i Maratowi.

Pierwszy z nich znany z dość burzliwego życia. Z gwałtów, tortur, trucicielstwa czy innych zbrodni prawie trzydzieści lat swojego życia spędził w więzieniach na terenie Francji. I chociaż nienawidzono go za wszystko co zrobił przyszedł w końcu taki czas, że i jego uniewinniono i zrehabilitowano. A wszystko to pod koniec lat 40. ubiegłego wieku za sprawą ojcem Huguesa Xavierem, który to zbadał dokładnie bibliotekę rodzinną sprawcy, gdzie odkrył prawdziwe stosy listów, które miałyby mówić o tym jak dobrym człowiekiem Sade był. W tym spektaklu nieco pominięto te wydarzenia, choć są one równie ważne dla całości i skupiono się na jego poglądach mówiących o tym, że człowiek powinien wyzwolić się z więzów społecznych i stawić im czoło. Sam Sade odrzucał również wiele norm moralnych, religijnych i obyczajowych oraz proklamował rozwiązłość seksualną (za którą niejednokrotnie był oskarżany). W kontraście do tych poglądów postawiono w sztuce Marata, który to w człowieka nie wierzył wcale twierdząc, że ten potrafi tylko posługiwać się swoim prymitywnym rozumowaniem. Krytykował przy tym wszystkie wysoko postawione osoby, chcąc rozprawić się ze zwolennikami monarchii. I przede wszystkim chciał zrekompensować ludziom biednym utratę dobytku i praw.

Kontrast pomiędzy tymi dwoma postaciami jest bardzo widoczny, widać silne połączenie między nimi i podobną nić rozumowania. Wzajemnie stają się dla siebie alter ego i za każdym razem kiedy wygłaszają swoje podniosłe mowy zaczynają kłócić się ze sobą o rację i ważność swoich poglądów. Ich walka przenosi się również na innych bohaterów, którzy jako podopieczni w zakładzie dla obłąkanych nie potrafią poradzić sobie z refleksjami i ideami, które Marat i Sade im oferują. Dlatego też cała ta ich walka przenosi się na innych bohaterów, którzy sami zaczynają walczyć z sobą nawzajem o własny sposób myślenia i jego interpretację. Tak zaczyna się walka z różnymi poglądami na temat życia społecznego i politycznego. I trwać będzie ona w nieskończoność, bo nawet zabójstwo Marata nie przynosi im ulgi, bo raz zaszczepione ziarenko zaczyna w nich kiełkować jakoby to oni w przyszłości mieli stać się myślicielami. Lub jeśli przyjrzeć się ich postawą szerzej to ich wzory i postawy nietrudno odnaleźć będzie we współczesności.

I chociaż na warsztat wzięto temat niełatwy. To sposób w jaki Wawrzyniec Kostrzewski wziął się za inscenizację tego dzieła zaparł dech w piersiach na długi czas. Nie cofnięto się tutaj w czasy dawne, a pod pozorem szkolnego przedstawienia (mowa tutaj o przygotowanej scenografii i małej ilości rekwizytów) zbudowano dzieło wielkie i urzekające. Niosące ważne wartości i idee, a przy tym niezwykle wielowarstwowe. Bo odkrywając kolejno rzucane przez reżysera warstwy odkrywamy pod nimi następne i następne, tak że nawet po zakończeniu sztuki to dno wielości interpretacyjnej wciąż będzie się wypełniać. I jakby to miało nie wystarczyć całość sztuki zgrano z muzyką i światłem i za ich przyczyną przenoszono widza w mroczne i szalone obszary rozumowania i postępowania bohaterów. Było tak jak można to sobie wyobrazić mając do czynienia z ludźmi, którzy opętani są jakąś wyższą ideą i jej w stanie poświęcić są całe swoje życie. I w końcu najważniejsze, sami bohaterowie, a raczej aktorzy którzy te postacie tworzyli. Ich dobrze skoordynowany ruch, często wykonany w sposób mechaniczny pokazał, że mamy do czynienia na scenie z prawdziwą i dobrze skrojoną i poprowadzoną grupą aktorów, która przyodziana w odpowiednie kostiumy i rekwizyty staje się odzwierciedleniem granych bohaterów. W całości sztuki – chociaż każdy grał tak jak powinien – znalazły się osoby wybijające się ponad wszystkich, a byli to: Agata Różycka, Hanna Skarga oraz Marcin Stępniak. I brawo dla nich za kreacje, jakie stworzyli, bo należą się im bardzo.

/fot. Bartek Warzecha/
marat/sade
autor utworu dramatycznego: Peter Weiss
autorzy przekładu: Andrzej Wirth, Joanna Kulmowa
opracowanie, reżyseria: Wawrzyniec Kostrzewski
scenografia i kostiumy: Ewa Gdowiok
muzyka: Mateusz Wachowiak
współpraca choreograficzna i taniec: Vova Makovskyi
opracowanie muzyczne: Anna Grabowska
reżyseria światła: Wojciech Suleżycki
asystent reżysera: Mateusz Weber
obsada: Hanna Skarga, Agata Różycka, Anna Lemieszek, Zofia Domalik, Dawid Ściupidro, Karolina Charkiewicz, Marcin Stępniak, Sonia Mietielica, Maciej Babicz, Michał Klawiter, Vova Makovskyi

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE